Filmów o nawiedzonych domach było bez liku, jednak to nie sama tematyka sprawia, że ten film nawet na chwilę ponad przeciętność się nie wybija. Otóż: czym twórcy straszą, (bądź próbują straszyć) widza ? Są to oczywiście znane oraz wszem i wobec wyświechtane jump-scenki. Jest to pół biedy, gdyż jakieś 85% przy każdej takiej jump-scence odgrywa muzyka, tudzież te charakterystyczne dźwięki, których natężenie momentalnie wzrasta, gdy coś paranormalnego ma miejsce. Np. SPOJLER bohater schodzi do piwnicy, natężenie muzyki/dźwięków narasta, albo widzimy zjawe w lustrze szafy i oczywiście twórcy muszą dać nam znać, że jest tam coś „strasznego”, gdyż fundują nam jeden z TYCH dźwięków KONIEC SPOJLERA. Gdyby to była jednostkowa sytuacja to byłoy to do przełknięcia, ale na tym zbudowany jest niemal cały film ! Za dużo filmów już widziałem, żeby się na coś takiego złapać. Poza tym jest całkiem pokaźna liczba scen z duchami, z których nic nie wynika, co każe mi sądzić, że zostały tam wepchane tylko po to , aby dokooptować kilka jump-scenek. Do tego dochodzi jeszcze nachalny happy-end, który można policzyć na poczet minusów. Jednak nie jest to film całkiem do kitu: obraz, który stara się potęgować realizm; niezłe aktorstwo; całkiem dobre efekty. No i co by tu nie pisać – w ostatnich 20 minutach film zaczyna robić się ciut ciekawszy (co nie znaczy straszniejszy), kiedy zmierza do rozwiązania tajemnicy. Ogółem – bardzo przeciętne widowisko – 5/10