Mimo że film oparty jest na bardzo przeciętnej książce, to niesie pełniej od niej ukazane treści. To dla mnie dość ciekawe zjawisko, że ten sam człowiek (Elia Kazan) stworzył książkę, która razi nachalną powierzchownością, oraz wyreżyserował film, w którym problematyka, pozornie ta sama, zostaje pogłębiona i wyławia dodatkowe aspekty poruszanych tematów.
To co w książce przegadane jest frazesami lub wyświechtane czysto zewnętrznymi opisami, w filmie uzyskuje klimat refleksji i poważnych rozważań. Książka podkreśla rolę rozczarowania i namiętności, film z kolei dość paradoksalnie ogniskuje się na introspekcji bohatera. Przedstawia drogę dochodzenia do własnej spójności, szczerości względem siebie; nad tym wszystkim mogłoby się unosić zdanie z Nietzschego, zresztą w jednej scenie bardzo podobnie odzwierciedlone: "chciałbym, żeby zaczęto od szanowania siebie: wszystko inne wypływa z tego".
Podsumowując, "Układ" to dobry film, który warto poznać.
Film jest naprawdę dobry, ukazuję nam rewelacyjne kreacje aktorskie i przemyślane sceny aczkolwiek w tym przypadku jestem w 100 % pewien że odejmowanie książce jej zasłużonego miejsca i dużej wartości to po prostu przyznanie się do braków w wyobraźni lub do bycia "feministką". Filmy nie dośc że przedstwiają sprawy w uproszczonym kontekście (czas i wymagany box office) to w dodatku potrafią dać inny wydźwięk. Ksiażka ukazuję odczucia i przemyslenia głównego bohatera w pełniejszym swietle, mamy tu poniekąd szansę na identyfikowanie się z Eddiem (chociazby w niektórych tylko aspektach) a w filmie mozna powiedzieć że mamy tu faceta co przechodzi własnie andropauzę, dobrze zagraną andropauzę
Bardzo ciekawa opinia.
Mnie się ten film wydawał chaotyczny. To krążenie bohatera pomiędzy schorowanym ojcem, łóżkiem Gwen oraz sfrustrowaną i zaślepioną (nim) żoną. Niby Eddie chce być w końcu sobą, ale nie wie co to znaczy. Jedyne co jest pewne, to, że nie jest mu dobrze z samym sobą. Właśnie ma się wrażenie, jak napisał Allspi, że facet przeżywa kryzys wieku średniego, dość poważny kryzys.