Jeden z moich kolegów stwierdził, że Underworld Przebudzenie jest denne. Strasznie mu
brakuje tych wszystkich zależności i smaczków związanych z opowiadaną historią o dwóch
nieśmiertelnych rasach. No nie wiem, mi to nic a nic nie przeszkadzało podczas projekcji i
te prawie półtora godziny spędzone przed dużym ekranem utwierdziło mnie tylko w
przekonaniu, że warto było wybrać się na tę produkcję. Akcja za akcją, krótkie przestoje, a
potem znów nawalanko i napier… tzn się dużo działo. Do tego dodajmy niesamowicie
seksowną Kate, która wygląda po prostu bosko w swym lateksowym stroju, a dostaniemy
super mieszankę, która mogłaby być wybuchowa, ale niestety nie jest.

Dlaczego? Po pierwsze efekty specjalne – czasami lykanie wyglądali jak ostatnie pokraki i
ich ruchy wyglądały niesamowicie sztucznie. Po drugie – fabuła. Mocno średnia i
sprawiająca, że człowiek tak naprawdę w tyłku miał to o czym mówią kolejne postaci. Po
trzecie – za mało zbliżeń na kształty Seleny

Pełna wersja mojej recenzji na blogu niezly[kropka]net