Ja to widzę tak. Ostatnia scena- Jones daje kapelusz młodemu aktorowi, wsiada na konia i odjeżdża w stronę zachodzącego słońca. Po takim zakończeniu czeka nas masa spin offów o jego następcy, proste.
Jonesa nie uśmiercą w tym filmie tak jak to było z Solo, bo na tej postaci nie ciąży żaden ciężar i jego śmierć nie miałaby żadnego wpływu na późniejsze losy jego następcy. W dodatku sam Ford nie kryje się z tym, że uwielbia Indy'ego, a za Solo nie przepada ;)
Wydaje mi się, że właśnie to chciano zrobić po Indym 4- spin off o przygodach jego syna. Ale niestety, Szaja le Baf nie przypadł do gustu publice, jego postać też nie była zbyt ciekawa, więc w obawie o klęskę finansową przełożono te plany.
Większą zagwozdką niż to, jak Ford podoła (bo nawet nie będzie próbował podołać, w SW 7 nie chciało mu się nawet za bardzo biegać więc tutaj chyba odpuści jakikolwiek wysiłek fizyczny) jest to, kto będzie namaszczonym przez niego następcą. A że mamy do czynienia z Disneyem, nie jest wykluczone, że:
- jego następcą będzie kobieta, wzorowana na Larze Croft i stanowiąca konkurencję z przyszłymi filmami o Larze Croft
- czarnoskóry, bo to Disney i jego chora polityczna poprawność
- para bohaterów, oczywiście mężczyzna i kobieta, żeby feministki nie poczuły się urażone.
Właśnie dlatego robią ten film- żeby zbić jeszcze więcej kasy na większej ilości bohaterów, pożegnać widza z Indym i dać w końcu zasłużoną emeryturę Fordowi :D
Jest to typowy skok na kasę, jednak Disney pokazał, że jeżeli wyciąga od nas pieniądze, to przynajmniej próbuje nas przy tym udobruchać. Czyli możemy liczyć na coś znacznie lepszego niż "Kryształowa Czaszka" chociażby przez wykluczenie z projektu Lucasa, który już całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością. Sam Spielberg pewnie przyłoży się, żeby zatrzeć złe wrażenie po 4 części. Disney z kolei połechce wszystkich fanów i zainwestuje w prawdziwe, tradycyjne efekty specjalne i przeznaczy kupę pieniędzy na niezłe widowisko. Pokazał on bowiem, że w przypadku odgrzania kotleta jakim jest "SW 7" można sprawić fanom frajdę, nawet jeśli chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze :)
Osobiście bym wolał, żeby kontynuowali serię na zasadzie filmów z Bondem. Nie jestem fanem spinoffów, dlatego chciałbym, aby jedynie zmieniali aktora. Przez wzgląd na wiek Indiany w Królestwie Kryształowej Czaszki i w IJ5, tak samo jak i takiej Marion, mogą ewentualnie cofnąć czas akcji, ale nic więcej. Chociaż, w dzisiejszych czasach jest moda na odmiany jeżeli chodzi o klasyczne postaci i nie zdziwiłbym się, jakby przyszły Indy był czarnoskóry lub był kobietą. A czegoś takiego nie lubię, wtedy pójdzie dziecięcy foch i nie obejrzę.
Oj tam nie oszukujmy się- obejrzysz ;) ja też :D Chociażby po to, żeby hejtować :D
1. Indiana Jones dzieje się w czasach historycznych. Każda kolejna część działa się w późniejszym okresie XX wieku.
2. Rola Indiany Jonesa dźwiga cały film- styl gry aktorskiej Harrisona Forda zbudował tą postać i jednocześnie cały klimat filmu.
Pomysł producentów aby pójść w stronę przekazania pałeczki synowi Indiany Jonesa był moim zdaniem bardzo dobry. Film wraz z dojrzewającym młodym Jonsem przenosiłby nas w kolejne okresy XX wieku, nadal pozostając filmem przygodowym osadzonym w realiach historycznych. Niestety na syna Indiany Jonesa dobrano złego aktora. Shia LaBeouf ani trochę nie pasuje do postaci zawadackiego, ale jednocześnie niesamowicie inteligentnego podróżnika-archeologa. Obraz z taką postacią byłby już całkiem innym filmem..Dziwi mnie wybór Shia LaBeouf'a gdy ja sam wymieniłbym kilku naprawdę wartościowych aktorów do roli syna Indiany Jonesa np. Brendan Freser, Chris Pratt, Seth Rogen, Miles Teller..Wszyscy Ci aktorzy sprawdzili się zarówno w filmach przygodowych, komediach, ale i dramatach..mają to coś jonesowatego..
I tak powinniśmy się cieszyć, że na syna Jonesa nie wzięli czarnego, przy obecnych trendach. Bo w Rockym Balboa oczywiście musieli dać takiego na syna laski Rocka, czym przegli.
Chyba nie zastanawiano się aż tak poważnie nad wyborem odpowiedniego aktora do odegrania roli syna Indiany, bo nie przewidywano kontynuacji serii z nim w roli głównej, tzn. wątpię, żeby ktoś brał to w ogóle pod uwagę, już samo nakręcenie czwartej części było takim, jakby to ująć, wyciąganiem zwłok. Gdyby pomyślano w szerszej perspektywie, może wybrano by innego aktora. A może nie.
Takie rozwiązanie nie było najgorsze. Na pewno lepsze niż restart tak kultowej serii.
Ja to się obawiam, czy Ford dożyje.....
Ford musi dożyć, bo każdy chce zobaczyć wielki finał Blade Runnera.
Nie każdy żyjący aktor to Paździoch. Co nie wyklucza, że sama byłam w tej grupie "chcących zobaczyć wielki finał".
"Jest to typowy skok na kasę,"
Też tak myślę. Dla mnie Indiana Jones to Harrison Ford. W głównej roli, wyczyniający swoje cuda i obijający mordy nazistom. A że piąta część nam tego nie zapewni - nie oglądam.
Pomysł z babką w stylu Lary Craft nie najgorszy, chętnie bym obejrzał. Filmy w których główni bohaterowie są czarni słabiej się sprzedają więc jest to mało prawdopodobne, disney raczej też nie wprowadzi geja więc kobieta wydaje się tutaj być sensowną i najbardziej prawdopodobną opcją.
Oczywiście, że Ford nie będzie wiecznie takim samym Indiana Jonesem jak dotychczas, jednak myślę, że seria nie powinna iść w stronę Bonda, bo tego nie chce Steven Spielberg. Indiana powinien oddać bicz młodszemu pokoleniu np. swojemu synowi. Tegoż syna może zagrać ktoś inny niż w poprzedniej części, a Indiana będzie jak jego ojciec, którego zagrał Sean Connery. W tą stronę powinna iść seria, jednak liczyłbym także na jakiś prequel, lub ich trylogię.
Najlepiej by było jakby 5 część była ostatnią z Fordem w roli głównej, ale nie na zasadzie przekazaniu pałeczki młodszemu aktorowi, który był grał syna/wnuka/siostrzeńca/kolegę. Jestem fanem serii i bardzo chętnie obejrzałbym po tym jakąś sagę prequeli z nowymi aktorami o młodym Indiana Jonesie, który podróżuje z młodą Marion i jej ojcem, co było wspomniane w "Poszukiwaczach zaginionej Arki". Nie pogardziłbym jednak następnymi częściami z Fordem o ile twórcy mieli by na nie fajny pomysł. Peter Cushing grał barona Frankensteina przez tyle części hammerowskiej serii, dlaczego Harrison Ford nie może grać Indiego? Wystarczy kreatywnie rozwinąć tą postać, ograniczyć jego wyczyny kaskaderskie pozostawiając go jednak głównym bohaterem filmu.
Po nakręceniu piątej części, bo nie widzę jakoś tej szóstej, widziałbym jakiś film czy serial o tematyce wcześniej przez Ciebie wspomnianej, mianowicie o tym, co działo się wcześniej. Mielibyśmy innego aktora, ale w pewnym sensie tego samego Indianę Jonesa. Bo kontynuowanie serii sprawdzi się chyba tylko w skupieniu fabuły na jakimś potomku Indiany, "synu/wnuku/siostrzeńcu/kolegi" (to ostatnie może nie, lepiej by było gdyby był to ktoś powiązany rodzinnie).
A ja myślę, że następcą będzie wnuk, który zainspirowany i zafascynowany przygodami dziadka wybrał swoją ścieżkę życia :D
Zgadzam się: Disney nie ma złych zamiarów, ale czasami mu nie wychodzi. Jednak wydaje mi się że to nie jest powód by odwracać się od Disneyowskich filmów.
Jest cała seria o młodym Indiana Jonesie.
Dokładnie. Osobiście uważam, chociaż lubię Jonesa, że po IV powinni odpuścić, tym bardziej, że jedną z niewielu produkcji Disneya jaką trawię są "Piraci z Karaibów".
Uwielbiam, kiedy ktoś w ten właśnie sposób dzieli akapity, zwłaszcza mając do przekazania niemałą ilość tekstu, bardzo dobrze się to czyta, autentycznie.
Nie ma bata. Ludzie idąc na film o Indiana Jonesie, chcą oglądać Indiana Jonesa, a nie jego syna, córkę czy sidekicka. Jeżeli Ford faktycznie wystąpi w filmie, to nie widzę tego inaczej, niż dziadek Indy wspominający czasy mające miejsce w czasach jego młodości, z nowym aktorem. Jeżeli młodzik chwyci, to kolejne filmy będą dalej to kontynuować. Jeżeli nie, to seria zostanie odłożona na półkę, do czasu aż jakiś szaleniec postanowi to zrebootować kompletnie, gdyż w Hollywood żadne świętości nie istnieją.
Mam nadzieję, że będzie warto czekać bo po ostatniej części czuję niesmak.
@Fass_ A ja się nie zgadzam, to co napisałeś to byłoby najgorsze co mogłoby być. Moim zdaniem powinno być tak, że akcja dzieje się raz w latach 20. gdzie młodego Indianę grałby na przykład Anthony Ingruber, a raz w latach 60. gdzie starszego Henry'ego Jonesa grałby sam Harrison Ford, czyli mniej więcej tak jak było z filmem "Hans Kloss: Stawka większa niż śmierć", gdzie starego Klossa grał Stanisław Mikulski, a młodego Tomasz Kot. Co prawda ten film był FA-TA-LNY, to chyba najgorszy film polski w historii kina, ale sam pomysł przeplatania wątków, z czasem akcji raz w starszych, a raz trochę współcześniejszych czasach był dobry. A z tym przekazywaniem pałeczki młodemu pokoleniu o którym wspomniałeś to byłoby zwykłe wyciskanie kasy na popularności serii. Pozdrawiam
Niech będzie to bibliotekarz :P
Łajza nigdy nie potrafi utrzymać roli : nie wytrzyma i zawsze się spaskudzi w rajtuzy ,zaś wszelkie - i tak ledwo się tlące pozory kultury - rozsypują się jak stara sławojka za stodołą. Ale dlatego jest właśnie łajzą.