W zasadzie to przypomina opowiadanie pisane przez młodszego nastolatka, w którym zmusza on ulubionych bohaterów do żenujących zachowań, i w sumie nawet nie stara się nadać dziełku sensu, bo skoro odnosi się ono do dobrego i znanego dzieła, to i tak będą komcie. Ehm. Albo kasa. Jak sama 9 kompanię naprawdę lubię, tak liczne wink-winki i duptelne odniesienia bardziej mnie denerwowały niż bawiły. Jeśli miałabym to komuś polecić, to tylko ludziom chcącym pogapić się na Smolianinowa i Czadowa (Kriukow wypada dużo mniej estetycznie bez wyrazu twarzy pod tytułem "mam tyle dużo uroku osobistego, że mózg mi już niepotrzebny"). Przy wyłączonym dźwięku.
Ten film naprawdę jest strasznie głupi.