Oooo mam to w planach. Lecz dla mnie to będzie wielka wyprawa, bowiem jestem ze Szczecina :/
ale dla chcącego nic ttrudnego, jak to się mówi! :D
Cóż, ja też się wybieram, ale podobnie jak dla Ciebie, EinGespenst mam dosyć daleko. I martwię się obasadą, bo na stronie ROMY nic nie pisze o poszczególnych dniach. Trzeba mieć nadzieję, bo chciałabym trafić na pana Aleksandra^^
No to faktycznie marzenie z tym Aleksandrem. Nie dość że mam chore gardło, to miałabym tępić sobie słuch na takim wyciu? Jeszcze jakby mi się Janczak trafiła, to byłby już zgon na miejscu...
Jak ja by miałam jechać to Steciuk-Krzemień, taką obsadę chcę. Ot co!
Za Oleandra i Jęczykową podziękuję.
Z Kudełkiem! Ale nie martw się, na Nędznikach trafimy na pulpecika xD
A Steciuk jest o WIELE lepszy niż pan D. Zresztą, żaden z polskich odtwórców roli Upiora nie jest całkiem ok, ni wokalnie, ni wizualnie.
Jak na Nędznikach trafię na Damiana, to się chyba postrzelam. Jeszcze najlepiej, żeby mu Javerta dali.
A jak Podgórski będzie grał Upiora, to już w ogóle kaplica, bo żenada i tak, a wywiad mnie mało interesuje...
Jeśli Damian Bogdan dwojga imion zagra Javerta, to ja osobiście wybuduję barykadę pod Romą. I ostrzelam dyrekcję. Mówcie mi Wiedźma Ężolraska.
Do you hear the people sing?
Singing a song of angry men?
It is the music of a people
Who don't want Damian's Javert!
Bogdan jest egoistą, poza tym sądzi, że Kudełek go obroni.
Chwilowo się wyłączę. Damian Javert źle na mnie działa, a Ężo jeszcze gorzej. Zwłaszcza jeśli będzie go grał Talik.
Poza tym KTOŚ, ale nie powiem kto, wywołał we mnie ostatnio wizję Damiana-Ężolrasa... W tej sytuacji jeśli trafię na niego jako na Upiora, to i tak będzie kojące przeżycie.
Damian dwojga imion Javerta na pewno nie zagra. Oto kilka osób, które do III etapu przesłuchiwań weszły:
Szydłowski Jakub (Javert, M.Thénardier)
Dziedzic Lukasz (Javert)
Podgórski Paweł (Javert, Jean Valjean)
Wocial Jakub ( Javert, M. Thénardier, Enjolras)
Aleksander Damian (Jean Valjean)
Janczak Paulina ( Cosette)
Kruciński Janusz (Jean Valjean)
Krzemień Edyta (Eponine, Cosette)
Kusior Malwina (Eponine, Cosette)
Mianowana Kaja (Cosette)
Mroziński Marcin (Marius)
Kazadi Patrycja (Eponine)
reszta na stronie Romy
Damian dwojga imion, nie nadaje się na Valjeana. Ale dam sobie rękę uciąć, że dostanie tą rolę. Kępczyński musiałby przejrzeć na oczy, na co się nie zanosi.
Pan Damian do żadnej roli w żadnym musicalu się nie nadaje (może sobie grać w serialach typu "Zostać Miss"). Ale zawsze jest nadzieja, że Kruciński dostanie tę rolę w drugiej obsadzie.
Wolałabym, żeby to Damian grał w drugiej obsadzie. A najlepiej tak gdzieś w pięćdziesiątej.
...to się lubi co się ma? Nie, Oleandrowy Walżą jest dla mnie zupełnie nieakceptowalny.
A tak w ogóle to śmiech mnie bierze, jak sobie pomyślę, ze Valjeana mógłby grać w jednej produkcji i Kruciński, i Aleksander.
Czy do żadnej roli Aleksander się nie nadaje... Po obejrzeniu Akademii Pana Kleksa stwierdziłam, że nie mam nic przeciw Damianowi w ogrodniczkach i zielonych gumiakach. Pewnie dlatego, że śpiewał bardzo mało i nigdy solo. Gdyby w Les Mis zagrał drzewo albo barykadę, też bym pewnie nic przeciw niemu nie miała.
''.to się lubi co się ma? Nie, Oleandrowy Walżą jest dla mnie zupełnie nieakceptowalny.
A tak w ogóle to śmiech mnie bierze, jak sobie pomyślę, ze Valjeana mógłby grać w jednej produkcji i Kruciński, i Aleksander. ''
Dla mnie też nie jest akceptowalny ale chciałabym zobaczyć Valjeana w wykonaniu Krucińskiego, nawet jakby miał grać w drugiej obsadzie.
No to są wyniki II etapu:
MADAME I MONSIEUR THÉNARDIER
1. Bujniewicz Izabela
2. Dzionek Anna
3. Litwin Jolanta
4. Prus Ewa
5. Sztejner Anna
6. Gwit Jakub
7. Paszkowski Wojciech
8. Pierczyński Grzegorz
9. Rozmus Robert
10. Steciuk Tomasz
JAVERT
1. Bzdawka Jan
2. Dabkus Marcin
3. Dziedzic Łukasz
4. Podgórski Paweł
5. Szydłowski Jakub
6. Tucholski Paweł
7. Więcek Tomasz
JEAN VALJEAN
1. Aleksander Damian
2. Kruciński Janusz
3. Michalski Jerzy
4. Podgórski Paweł
FANTINE
1. Gigiel Anna
2. Kustosik Małgorzata
3. Napieralska Mariola
4. Prus Ewa
5. Sztejner Anna
6. Walczak Katarzyna
COSETTE
1. Janczak Paulina
2. Kurdej Barbara
3. Mianowana Kaja
4. Stasiak Maria
EPONINE
1. Krzemień Edyta
2. Kusior Malwina
3. Lachowicz Ewa
4. Węgrowicz Julia
5. Wlazłowska Ewa
MARIUS
1. Domalewski Piotr
2. Glapiński Przemysław
3. Korszla Wiktor
4. Michalczyk Adam
5. Mroziński Marcin
6. Stolorz Wojciech
ENJOLRAS
1. Bzdawka Jan
2. Derybowski Jarosław
3. Glapiński Przemysław
4. Kołaczkowski Marcin
5. Michalski Jerzy
Wyniki mają być do 15 stycznia.
Wiemy, i to już od jakiegoś czasu.
Doceniam inicjatywę, ale ten temat jest jakby nie było o Upiorze...
ja byłem 23 czerwca na 350 przedstawieniu i brak mi słów żeby opisać ten mega-show. w wrześniu biorę rodzine i idziemy jeszczę raz na ten przecudowny spektakl. każdy musical romy jest perfekcyjny!
Nie wiem dlaczego ale jak przeczytam coś o Upiorze w Romie od razu przychodzą mi na myśl słowa piosenki Tandetny Show.
'' Najtańszy show, żałosny cyrk, gdy go zobaczysz przyznasz mi, że wszystkich tutaj toczy syf,,
Ja tam na Upiora nie narzekam, jadę drugi raz (chyba) na wiosnę o ile dostanę stypendium (na 99%) i o ile będą grali. Za pierwszym razem byłam zachwycona, ale wszyscy się starali, bo wtedy był Webber.
No, ja też chciałabym pojechać do Romy jeszcze raz, ale chciałabym trafić na Aleksandra, Krzemień i Mrozińskiego, ale niestety, do Warszawy mam daleko (mimo że mieszkam na Kujawach), bo jak byłam pierwszy raz w Romie, to chyba trafiła mi się tzw. "pierwsza obsada"
No, to jeżeli trafiła Ci się pierwsza obsada, to Aleksandra i Mrozińskiego już miałaś :> Ja też miałam pierwszą obsadę i bardzo mi się podobało (trzeba wziąć poprawkę na to, że słoń mi na ucho nadepnął, więc naprawdę nie wychwyciłam tych problemów, które Aleksandrowi ludzie wytykają). Muszę przyznać, że druga wyprawa na "Upiora..." też mnie kusi, bo od czasu pierwszej sporo bardziej się zagłębiłam w tę tematykę (wtedy to był mój pierwszy kontakt z tym musicalem) i ciekawa jestem, jak spojrzałabym na to teraz. A że mieszkam jakieś 20 minut drogi od Romy, to zagrożenie jest realne ;p I tym razem chciałabym trafić na Edytę Krzemień, bo wszyscy ją bardzo chwalą.
Ja na Upiorku byłam w ten szczególny wieczór, kiedy spektakl oglądał również sir Lloyd Webber, więc wszyscy starali się maksymalnie i nie fałszowali. Jednak mój kolega był w najzwyklejszy dzień i nawet on wychwycił, że temu lub innemu zdarza się jakiś kiks. Ja pojadę jeszcze raz, na wiosnę, mam nadzieję trafić na inną obsadę niż za pierwszym razem (nie dlatego, że pierwsza mi się nie podobała, ale dla porównania)
Jak mówiłam, tak też się stało: nie wytrzymałam i dzisiejsze popołudnie spędziłam w Romie oglądając Kudłotwór. A teraz, po wyjściu, cały czas zastanawiam się, na ile i czy w ogóle Kudełek zdaje sobie sprawę, że tym swoim „Upiorem...” od półtora roku konsekwentnie podpiłowuje gałąź, na której sam siedzi. Wziął na warsztat utwór, który żeby nie wiem, ilu Kudłów za nim stało, obroni się sam: przepiękną historią, muzyką czy choćby spektakularnymi efektami. Samo to wystarczy, by niejednego laika zachwycić i zainteresować musicalami. Wykonanie jednak jest na tyle kiepskie, żeby takim nowo zainteresowanym osobom, kiedy już zapoznają się z czymś więcej niż tylko dokonaniami Jedynego Słusznego Teatru, bardzo dobitnie uświadomić, że w Romie nie mają więcej czego szukać. Tak właśnie było ze mną.
Wiedziałam, że Romski „Upiór...” ma niedociągnięcia, ale wydawało mi się, że magia teatru może wszystko. Tylko... że jaka magia? Zamiast „Upiora...” dostałam tu jakiegoś dziwnego teatralnego hamburgera. Co jak co, ale obecność w teatrze ludzi w jeansach i adidasach przyprawia mnie o białą gorączkę. Ktoś powie, że to nie wina teatru, ale moim zdaniem istnieje związek między galopującym marketingiem a tego typu sytuacjami. Kiedyś do teatru chodzili ludzie, którzy faktycznie wiedzieli, dokąd i po co się wybierają i nie było potrzeby wieszać wielometrowych plakatów na wieżowcach, bo kto chciał, dowiedział się i tak. W przypadku Romy nie chodzi o sztukę, chodzi o kasę, i stało się to już boleśnie ewidentne.
Wracam do samego przedstawienia. Upiorzył dzisiaj Paweł Podgórski. Człowiek, który wyraz „kształt” potrafi zaakcentować na 'ł' – niestety, nie zaliczę mu tego jako osiągnięcia. I... nie, wybaczcie, ale ja muszę mieć apel do wszystkich obecnych i przyszłych odtwórców tej roli. Panowie! Jaj nie zostawiamy w garderobie, tylko bierzemy ze sobą na scenę i gramy! Pan Podgórski wyraźnie o tym zapomniał, skutkiem czego zawartości Upiora w Upiorze nie stwierdzono. Przy jego partii pomiędzy „Upiorem Opery” a „Muzyką Nocy” ('I have brought you...', po polsku nie pamiętam ;p) musiałam naprawdę się postarać, żeby stłumić radosne kwiknięcie – a najlepszego słuchu muzycznego to ja nie mam. Zero charyzmy, zero głosu, gdzie ten power over me, gdzie ta hipnoza, którą Upiór powinien roztaczać? A zawijanie pelerynką? I niech mi nikt nie mówi, że się napatrzyłam na Butlera... W „Lochu Rozpaczy” zaś z muzyką rozjechał się kompletnie. Poza tym, moi drodzy, ten to dopiero ma rozmiary! My się tu upojnie nabijamy z Oleandra, a jemu tymczasem urosła poważna konkurencja w postaci brzucha Podgórskiego, jedynego Upiora, który w „Past the point...” nie różnił się szczególnie od Piangiego. No i nie ma szyi. Pan Podgórski normalnym ABS-em jest. To ja już wolę Oleandra.
Raoulował Piotr Domalewski. No, niech mu będzie. Wolę jednak Raoula w wykonaniu Marcina Mrozińskiego, który zdołał wykreować go na ciepłego, zakochanego chłopaka, unikając przy tym ukluskowienia, dzięki czemu naprawdę polubiłam tę postać. Domalewski był trochę zbyt sztywny i mało przekonujący, jak na mój gust, ponieważ przy Raoulu aktor naprawdę musi trochę się wysilić, żeby wzbudzić sympatię widzów, i tak z góry kibicujących Upiorowi (choć żeby mu kibicować, najpierw trzeba w ogóle zauważyć, że jest tu w ogóle jakiś Upiór, co dziś akurat było arcytrudne).
Christiniła za to Edytka Krzemień, i tu naprawdę bardzo, bardzo duży plus. Jest naprawdę wspaniała, nie dość, że ma piękny głos, to jeszcze potrafi grać. Jej Christine nie jest przesłodzoną lalką, tylko dziewczyną z charakterem, faktycznie przeżywającą jakieś emocje. Wykonała świetny nieśmiały wstęp do „Think of me”, rozkręcając się stopniowo, by w momencie, kiedy próba przemienia się już w występ sceniczny dać prawdziwy popis. Podczas sceny w gabinecie w drugim akcie widowiskowo usiłowała rzucić się na Carlottę i wrzeszczała na Raoula i dyrektorów, a to, co zrobiła z „Wishing...” przeszło naprawdę wszelkie moje wyobrażenia, czyniąc je bodaj najbardziej porywającym momentem całego spektaklu, jedynym, w który naprawdę potrafiłam się wczuć. W ogóle muszę przyznać, że scena na cmentarzu wyszła chyba najlepiej ze wszystkich, cała trójka świetnie się tutaj spisała. Brawo.
„O balecie mówię – wstyd!” Zero synchronizacji, każdy tańczył, jak mu się akurat podobało, na skutek czego „Maskarada” z jednej z najbardziej oczy cieszących scen stała się swoim własnym zaprzeczeniem. I było tego więcej również w innych scenach. W ogóle jakoś z refleksem kiepsko, często zdarzało się, że coś na scenie wydarzało się sporo później, niż powinno (jak na przykład Raoul przybiegający do krat w „Lochu Rozpaczy” albo efekt z Upiorem znikającym z dachu grobowca i pojawiającym się w innym miejscu w scenie na cmentarzu. Że reakcję Upiora na zdjęcie maski w Don Juanie litościwie pominę). Pominę również wszystkie oczywistości dotyczące tłumaczenia, kostiumów itp., bo to już wszyscy znamy i nic się niestety nie zmieniło. A już to, dlaczego słonia trzeba było aż helikopterem transportować, pozostanie dla mnie na zawsze jedną z wielkich tajemnic Wszechświata.
Z plusów oprócz Christine trzeba jeszcze wymienić Monikę Rowińską w roli Carlotty, a także duet dyrektorów (Socha – Szydłowski) i wiele innych, drobnych ról (chociażby człowiek, który po zachrypnięciu Carlotty upojnie próbował wkomponować się w kurtynę, nie pamiętam, co to jest za postać). Oni nigdy nie zawodzą upioromaniaków, tego chyba można być pewnym. No i osobiście opłaciło mi się siedzieć pod samym żyrandolem, bo chyba tylko w tym miejscu jego upadek potrafi autentycznie zrobić wrażenie. Szkoda jednak, że to, co najważniejsze, tak bardzo, bardzo zawiodło. Bo wybierając się na tak szczególne przedstawienie, jakim jest „Upiór w Operze” bardzo chciałabym rzeczywiście poczuć, że ma on nade mną „nadludzką moc”...
Aha, jeszcze jedno: gdyby się ktoś wybierał, absolutnie nie sugerujcie się rozpiską obsady podaną na stronie Romy - jest to bujda na resorach, prawie nic się nie zgadzało! Poniekąd na szczęście zresztą, bo miałam w ten sposób miłą niespodziankę w postaci p. Krzemień.
Matko, byłam niedawno na Upiorze w Romie i muszę przyznać, że jest beznadziejny! Mimo genialnej scenografii, wszystko rozwala całkowity brak akcji, nuda,brak emocji ze strony postaci, a muzyka wcale nie taka znowu wybitna.Wszystko takie sztuczne, powolne. Żałuję tylko tej grubej kasy, którą wydałam, żeby iść na Upiora z całą rodziną. Zdecydowanie bardziej polecam ,,Boga" i jeśli chodzi o musical to ,,Bagdad Cafe". Super przedstawienia, obsada.
Beznadziejny to dużo powiedziane, choć po wczorajszym spektaklu nawet ja - generalnie laik i ignorant w ocenie tańca i śpiewu - czuję, że coś było nie tak. Miało być spektakularnie, zachwycająco i w ogóle, a ja zapamiętałam głównie piskliwy głos Christine i niezsynchronizowane tańce baletu.
Za to bardzo podobał mi się skaczący w 'grajdołku' dyrygent:)
po przeczytaniu tej recenzji anulowałam swoja rezerwację..... dość długo próbowałam się przełamać (po MISS SAJGON obiecałam sobie, że nigdy wiecej moja noga w ROMIE nie postanie) i wszystko przepadło..... zawsze zostaje nam Londyn...
Mimo że to moja własna recenzja (albo może właśnie dlatego) jestem zdania, że zawsze warto zobaczyć przedmiot dyskusji osobiście i wtedy dopiero oceniać, bo każda recenzja jest jak by nie patrzeć subiektywna. Ale jeżeli już masz z Romy złe wspomnienia, to "Upiór..." ich raczej nie poprawi, nad czym sama szczerze ubolewam.
zdecydowanie jestem kinomanem. Po obejrzeniu na youtube fragmentów przedstawienia w orginalnej obsadzie:
http://www.youtube.com/watch?v=n5dhyiqhR7Y&feature=related
jestem załamana......
moja ulubiona scena z filmowej wersji "upiora opery" w wersji scenicznej to porażka:
http://www.youtube.com/watch?v=iWa6XYd4sEw&feature=related
zero aktorstwa, zero przesłania filmu.....
Kochana, złą obsadę sobie wybrałaś ;-)
Posłuchaj sobie Steva Bartona, Athonego Warlowa, Ramina Karimloo, Thomasa Borcherta, Uwe Krogera (...) Było i jest dużo na prawdę porządnych Upiorów, choćby nasz Tomek Steciuk.
Trochę pokręciłaś. Film ma identyczne przesłanie co musical, bo na nim właśnie bazuje. Obejrzyj sobie tę scenę z normalnymi aktorami to zmienisz zdanie.
Endrju coś na mózg padło przy wyborze. Głupotę potwierdził przy LND. Pomińmy.
Grunt, że są inni o niebo lepsi.
Jak kto woli. Z dwojga złego wolę Emmy - przynajmniej mnie nie irytuje dosłownie WSZYSTKIM.
Ja jej w ogóle nie mogę słuchać. Ani oglądać. Irytuje mnie ten wytrzeszcz, to głupie wibratto w jej głosie jak i sama barwa tegoż. Ugh.
wibratto....? hmm nowe słowo... sprawdzę w słowniku.... jak też to forum poszerza wiedzę....:-)
Kogo mozesz polecić w roli Christine? Sierra nie jest dobra?
Naszą rodzimą Edytę Krzemień z drugiej obsady, która ma przecudny głos, nie polecam słuchania Pauliny Janczak bo nie radzi sobie z tą rolą.
Z Krysiek to nieco mniej ci mogę powiedzieć. Sierra jest dobra wokalnie, nie wiem jak aktorsko (możliwe, że to ona jest na tym nagraniu z Raminem które mam, a którego jeszcze nie oglądałam). Edyta Krzemień na pewno, tak jak powiedziała Sabcia, i hmmm :D Nie wiem. Na Kryśki jakoś zwraca się mniejszą uwagę, jeżeli nie jest ona jakoś specjalnie wyrazista.