Poprawny i przyzwoity. Kłopot w tym, że w każdej z tych opowieści krył się potencjał, mogący nadać filmowi znacznie więcej grozy. Uciekanie w "jakieś potworki" w moim mniemaniu zbyt dobrze mu się nie przysłuża.
Choć oczywiście można to spokojnie rozpatrywać przez pryzmat grupy docelowej. Jako młody nastolatek spokojnie mógłbym traktować niezgrabnie idącą, grubą, wyzutą z mimiki czarnowłosą kobietę, która tak chce tulić, że aż pochłania i pozbawia istnienia, za marę doskonale wpasowującą się w któryś z moich lęków czy koszmarów. Podobnie rzecz się ma z elastycznym potworem, który czyha zewsząd i wszędzie może się wkraść. Strach na wróble, który straszy nie tylko wróble - identyczna sprawa. Podobnie jak motyw zapętlenia, gdy próbuje się przed owym złym uciec. Obrzydliwie rozrastający sę pryszcz, pająki składające jaja w ciele, nieprzyjazne grupy lokalnych chłopaków, opuszczony dom z tajemniczą historią, jakieś podejrzane mięso w zostawionej w lodówce zupie, potwór pod łóżkiem? To wprost wymarzone skojarzenia, budzące dreszczyk u każdego młodego człowieka i jakby mniejsze u osób dorosłych.
Poniekąd wychowawcze jest, że dziewczynka ostatecznie stawia czoła lękowi i poucza panią główną morderczynię jak się sprawy mają, nie umniejszając przy tym traum jakie przeszła. W tej konwencji zupełnie nie na miejscu byłoby oczywiście wepchnięcie dziewczynki w znacznie mniej komfortowe realia, poprzez np. zasugerowanie jej, że tym piórem i tą krwią napisze jeszcze wiele historii.
Z punktu widzenia realizatorów, mogła to być słuszna ucieczka od zbędnej dłużyzny. Ale mimo wszystko, od razu jakiś rodzaj dysonansu wywołało we mnie to, że dziewczyna idzie w pojedynkę podrzucić z powrotem zajumaną z domostwa księgę. I jakoś za szczególnie się z tym nie boryka. Wyobrażam sobie również, że strach na wróble spokojnie mógł być przyczyną postradania zmysłów przez chłopaka, tajemniczego zawału, dziwnego wypadku czy samobójstwa. Naprawdę nie widziałem sensu nakręcania scen, w których się za nim ugania i przebija jego ciało ostrym narzędziem, a gdyby tego było mało, to jeszcze przełyk zarasta chłopcu jakimś trawskiem. Generalnie - im mniejsza dosłowność i fizyczność ucieleśnionego zła, tym pełniej może ono penetrować lękowo kolejne zakątki naszych myśli. Oczekiwałbym, by tego trzymano się w dobrych horrorach i dreszczowcach. To tam czasi się najwięcej.