James Bond na emeryturze. Nie je, nie śpi. Jednym machnięciem ręki ogłusza 4 facetów. Jedyna dobra scena - to porwanie córki. Słysząc co piąty dialog prawie płakałam ze śmiechu: "wierzę Ci, ale to Cię nie ocali", "proszę zrozum to tylko interes, nic osobistego" hmm..:) Bardzo przewidywalny nie tylko zakończenie, ale też ten cały Jean-Claude. Thillerem bym tego nie nazwała.
Może się nie znam ale jak dla mnie to taki standardowy zapychacz czasu.