Fakt, że film trwa jedynie 90 minut powoduje, że mimo wszystkich swoich wad ogląda się go bez znużenia. Ale to jedyna zaleta.
Podczas seansu pojawiają się skojarzenia z wyprodukowanym kilka lat wcześniej "Man of Fire" - jednak Pan Morel Tonemu Scottowi do pięt nie dorasta.
W "Taken" zdecydowanie zabrakło pomysłu na krucjatę ojca poszukującego córki. Nie ma finezyjnej brutalności jaka cechowała "Człowieka w Ogniu" - są jedynie szybkie i zmontowane w irytujący sposób ujęcia walk wręcz.
Nie ma przekonywującego dramatyzmu i determinacji, którymi uraczył widzów Denzel Washington. Jest za to kuloodporny i pokonujący bez problemu kilku napastników superman. Pan Morel mógłby wziąć za przykład twórców "Man of.." i zauważyć ,że bohater tamtego filmu mimo podobnych kompetencji nie jest niezniszczalny, jest bardziej wyrafinowany i o wiele bardziej przypomina wyszkolonego żołnieża/ szpiega niż postać grana przez Neesona.
Ponad to mamy bardzo niedopracowane strzelaniny i montaż dźwięku - strzały brzmią jak w "Psach" Pasikowskiego, po filmie z taką oceną liczyłem na jakość porównywalną ze wspomnianym dziełem p. Scotta , czy innymi liczącymi się filmami akcji.
Fabuły nawet komentować nie będę bo wiadomo, że w tym gatunku rzadko trafia się na coś przyzwoitego.
Film skończy raczej na półkę z hitami tygodnia Polsatu niż do klasyki kina akcji.
5/10