Do momentu porwania i jeszcze chwilę potem film jest niezły i trzyma w napięciu. Najgorsze zaczyna się jak główny bohater wszczyna samotną wojnę z całym światem. W filmie jest trochę niedorzeczności, rozwaliła mnie scena, w której Liam Neeson (Amerykanin) rozmawia z Albańczykami, którzy znajdują się we Francji po angielsku. Mówi im o zmianie kąta nachylenia satelity (!), a wszyscy obecni w pokoju rozumieją o co mu chodzi. Każdy Albańczyk w tym filmie zna angielski w stopniu co najmniej średniozaawansowanym. Pomijam już niezniszczalność głównego bohatera i umiejętność wyplątania się z każdej sytuacji (odporny na kilkudziesięciogodzinny brak snu, na zmianę stref czasowych). Jak dla mnie, to przegięcie goni przegięcie.