Ciekawa rzecz dla fanów Tarantina. Warto zobaczyć pierwsze doświadczenia QT z filmem, mimo tego, że on sam przyznał, że jego niedoszły debiut to kawał gówna. W MBFB możemy zauważyć, że QT od początku kariery miał iskrę do dialogów, na mówię, że od razu pisał teksty na poziomi Pulp Fiction, ale i tak nawijka była ciekawsza niż w wielu blockbusterach. Po za dialogami nie ma na co patrzeć... Fatalny montaż, dźwięki i fakt, że obraz ten nigdy nie został dokończony sprawia, że nie stawiam mu oceny, bo nie do końca mogę to nazwać prawdziwym filmem.
Po za tym myślę, że QT wykorzystał dużą część pomysłów z MBFB w scenariuszu do Prawdziwego romansu, więc raczej nic wartościowego się nie zmarnowało.
To prawda, kilka pomysłów z tego filmu znalazło się w kolejnych obrazach Quentina, np:
"Nie jestem ciotą, ale Elvis był przystojniaczkiem!
Zawsze twierdziłem,|że gdybym musiał puknąć faceta,
znaczy...|"musieć" bo moje życie by od tego zależało,
Zerżnąłbym Elvisa..."
Dokładnie takie same słowa wypowiada Clarence w "Prawdziwym romansie".