Obejrzałam "V jak vendetta" jakiś czas temu i film ten zapadł mi w pamięć. Jego przesłanie nie jest może wybitnie dogłębne i psychologiczne, ale jak najbardziej aktualne. Film ukazuje idee, która towarzyszy ludziom od zarania dziejów. Idee wolności.
Bardzo podobała mi się gra Portman. Dopracowana i "dopieszczona". Sam "V" jest intrygujący i pociągający w swej tajemniczości.
Ode mnie 9/10.
Na sąsiednich stronach dyskusja o filmie zamieniła się w dyskusje o lewicowości Hitlera, dobrze że ktoś jeszcze chce oceniać sztukę jako sztukę, a nie manifest polityczny. Film oglądam co jakiś czas z dużą przyjemnością, robota jest perfekcyjna. Chyba jedno z najlepszych połączeń kina akcji, popkultury z wizją autorską, szermierka sztyletami i cytatami z literatury. Przesłanie nie jest tu rzeczywiście najważniejsze, a jednak swoją wagę ma, wysadzenie zabytkowego parlamentu w wykonaniu wielbiciela sztuki to nie jest coś wcale tak gładkiego do przełknięcia. Duch awangardy i anarchii nie został do końca zaduszony kwotami wydanymi na realizację.
I zgadzam się, Portman jak zwykle daje z siebie wszystko, od zahukanej myszki do Joanny D'Arc. Hugo Weaving również gra ciekawie, jego sposób ruszania zamaskowaną twarzą ujawnia zaskakująco wiele emocji. Ale dla mnie film "ukradł" Stephen Rea, żadna scena z nim nie jest zbędna. Oszczędna gra, ostrożna mimika skrywająca kotłujące się pod nią konflikty. Aktor - Irlandczyk, najchętniej kreujący nie wrogów systemu, lecz biurokratów tracących do niego zaufanie. Dzięki niemu - 9/10!