Jak dla mnie "V jak Vendetta" przeciętne, mało ambitne kino. Wachowscy nie wprowadzili zupełnie nic nowego, mamy więc mieszankę różnych komiksów. Psychologia i tajemniczość głównego bohatera (co w komiksie jest obowiązkowe!) zupełnie leży. Cała ta rewolucja w filmie niby jest, ale wtórna, w dodatku jakby taka... familijna. Aktorstwo też przeciętne. I jeszcze drażniła mnie zbyt szybko rozwijająca się akcja. Spójrzcie, jak to było w Batmanie. Krok po kroku, z tajemnicą. W "V jak.." wszystko mamy od razu podane na talerzu. Nie trawię takich filmów.
Ogólnie może film byłby lepszy, gdyby reżyserii podjęli się sami Wachowscy, a nie wciskali na stołek jakiegoś amatora, który zupełnia obalił klimat
5/10
ale bzdury pleciesz człowieku. co ci dają te prowokacje? podnieca cie jak ktoś ci odpisuje? ciesze sie że mogłem pomóc...
Hehe wiesz, takie rzeczy mnie nie podniecają... To nie jest żadna prowokacja, po prostu moje zdanie o tym filmie.
Kiepskie aktorstwo? Hugo Weaving byl w tym filmie genialny! Pomimo tego ze nie bylo widac twarzy potrafil nadac postaci V charyzme glownie dzieki glosowi, dzieki sposobowi mowienia. To jest dopiero mistrzostwo dobrze zagrac nie pokazujac twarzy - i Ty mowisz o zlym aktorstwie? Z reszta Twoich argumentow tez sie nie zgadzam ale ten na temat aktorstwa jest dla mnie najdziwniejszy.
Napisałem, że aktorstwo jest tu przeciętne - tzn. niczym się nie wyróżniające. Nic nie wspomniałem, że ktoś grał kiepsko.
Aktorstwo było znakomite. Weaving maił bardzo trudne zadanie, ale udało mu się stworzyc fascynujaca osobowośc posługujac sie tylko głosem. Mysle, ze nikt nie potrafi tak grac głosem jak własnie Weaving. Poza tym Natalie Portman zagrała chyba najbardziej dojrzał ą rolę w swojej karierze. Znakomici jak zawszse sa John Hurt i Stephen Rea. Proponuje zakupic okulary z wieksza ilosci dioptrii. ;)