MASKA,SZTYLETY,BOCHATER WALCZĄCY W IMIĘ UCIŚNIONEGO LUDU JA TAM CAŁY CZAS WIDZIAŁAM ZORRO,FILM TAKI SOBIE NIC SPECJALNEGO ALE NIE NAJGORSZY,A WĄTEK GDZIE VENDETTA I EVEY SIE W SOBIE ZAKOCHUJĄ TO DOPIERO SMIECHY CHUCHY...
jedna duza roznica w V i zrro - V wini lud za to co sie dzieje ale rozumie jego postepowanie (ulegloscx w imie spokoju) zorro natomiast bronil bezbronny ucisniony lud ktory sie z tym nie godzil.
Podobienstwo jednak istnieje i ja osobiscie bym sie nie zdziwil gdyby tworca V czerpal z zorro. aczkolwiek roznice sa radykalne i w dzialaniu i w ideologi bochaterow (samo v jak vendetta jest obce zorro bo on sie nie mscil - on tylko bronil)
A ja się zgadzam, scena w której V wyznaje miłość była trochę... żenująca. Zwykłe zakochanie się nie pasuje do takiego psychola :). W komiksie lepiej to pokazano, tam miłość była bardziej... ojcowska.
Nie był to jeden z najlepszych filmów jakie oglądałam, ale ogólnie moje wrażenia są pozytywne ;] ( a tak przy okazji 'BOCHATER' pisze sie przez jedno H "BOHATER" ;P )
Naucz się, dziecko, pisać, to po pierwsze. A po drugie, nawet do takich filmów trzeba dorosnąć.
V jest zupełnie inną postacią niż Zorro, no ale widocznie tobie wystarczy sama maska i już masz takie, a nie inne skojarzenie.
Poza tym, "V jak Vendetta" jednak porusza ważniejsze kwestie(np. czy w niektórych sytuacjach przemoc jest uzasadniona, czy terroryzm można czasem usprawiedliwić itd.), to całkiem niegłupi film, tylko trzeba umieć dostrzec w nim coś więcej niż akcję, której zresztą wcale nie ma tak dużo, jak się można było po zwiastunach spodziewać.
Obok "Sin City" to najciekawsza adaptacja komiksu, nawet jeśli znacznie odbiega od oryginału.