W pewnym sensie "V jak Vendetta" to taka uproszczona wersja "Matrixa". Podejmuje ten sam problem uzależnienia jednostki o zewnętrznej władzy, której podstawowym narzędziem jest propaganda, lecz czyni to bez tych wszystkich pseudofilozoficznych bajerów.
Problem w tym jednak, że próbując włożyć kij w mrowisko, Wachowscy wraz z debiutującym w roli reżysera McTeiguem nie bardzo wiedzieli w które mrowisko ten kij włożyć i postanowili rozdrażnić wszystkich. Przez to części widowni "V jak Vendetta" może się nie spodobać.
Fanom "Matrixa" nowy film Wachowskich (choć oficjalnie są jedynie scenarzystami i producentami) nie spodoba się, bo nie jest tak widowiskowy. Za dużo w nim kryminału za mało sensacyjnej akcji, a sztuczna krew przypomina wiele rzeczy, lecz na pewno nie krew.
Zwolennikom polityki Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii film się nie spodoba, bo jest on jawną krytyką polityki opartej na strachu i inwigilacji, ograniczania wolności w imię bronienia owej wolności. Twórcy filmu (a raczej komiksu) wyraźnie pokazują, że po ograniczeniu wolności nie ma już czego bronić, a obrona wolności staje się pretekstem dla utrzymania władzy. Władza staje się zatem wrogiem obywateli.
Muzułmanom może się spodobać fakt, że islam nie jest tutaj stawiany w negatywnym świetle. Co radykalniejsi mogą odczytać "V jak Vendetta" jako jeśli nie pochwałę to przynajmniej próbę zrozumienia terroryzmu. W końcu akty terroru w filmie mają rangę symbolu, a sam V może zostać odczytany jako Bin Laden. Problem w tym, że film Wachowskich stawia muzułmanów na równi z homoseksualistami, a to już się tak bardzo im nie spodoba. Z tego samego powodu film mogą kontestować niektóre organizacje homoseksualne, bo przecież po części ów terroryzm jest terroryzmem 'gejowskim' lub w imię wolności homoseksualistów. W filmie dostaje się również kościołowi.
Jednak mnie osobiście film się spodobał. Może ambicje przerosły możliwości twórców, jednak mimo to wyszedł interesujący obraz świata rządzonego przez strach i inercję. Konkluzja Wachowskich, że z takiego świata można się wyzwolić tylko przy użyciu radykalnych środków jest jak dla mnie nazbyt pesymistyczna i nie zgadzam się z nią. Jest jednak doprowadzona do końca w sposób w miarę konsekwentny (zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę kolejne części Matrixa), a czasami nawet z wyczuciem i wrażliwością rzadką w kinie akcji.
Największy problem filmu to jego zakończenie. Tak patetycznego i kiczowatego zamknięcia opowieści nie powstydziłby się sam król patosu Steven Spielberg. Naprawdę można to sobie było z tym zdejmowaniem masek darować.
Jak na kino rozrywkowe jest to jednak produkcja dobrze skrojona i warta obejrzenia.
"Tak patetycznego i kiczowatego zamknięcia opowieści nie powstydziłby się sam król patosu Steven Spielberg."
Hehe, jesteś bez serca :) Jednak po części się z Tobą zgadzam - zakończenie faktycznie patetyczne, ale tutaj mi nie przeszkadzało, pasowało po prostu, przynajmniej to moje zdanie.
A dla mnie to było tego za wiele. Jeszcze to zrzucanie masek uniformizmu i wreszcie bycie sobą mógłbym przełknąć, ale te twarze ofiar to już jednak zdecydowanie za dużo.
Kto by jednak pomyślał, że zburzenie Parlamentu może być bardziej patetyczna niż flaga amerykańska... tu Wachowscy wprowadzili nową jakość ;)
Nie, no uproszczona wersja Matrixa.... dobry żart:) choć z tymi przerośniętymi ambicjami twórców to się mogę zgodzić...
p.s. Czytałeś może komiks? (bez złośliwości, tylko pytam:), jak nie to polecam:)
kiedyś... ogólnie nie jestem fanem anglosaskiego komiksu (no może z wyjątkiem Epoki Brązu ale tu powstały dopiero dwa tomy, więc z ostateczną oceną muszę się wstrzymać)
jak dla mnie zakończenie hmm może i kiczowate, trochę źle nakręcone, ale razem z tekstem niesie dla nas jakieś przesłanie. Że tak naprawdę 'V' jest w każdym z nas, że my nie musimy nosić masek, aby wyznawać nasze przekonania (czy aby na pewno?)i idee, że bez masek możemy stać na straży demokracji i wolności... Że to my jesteśmy solą tej ziemi i możemy kształtować ten świat... :P
Ciekawi mnie jak ty poradziłbyś sobie z zakończeniem? Jak bez tego patetyzmu pokazałbyś emocje?
Uważam, że patetyzm był tu konieczny dla zachowania spójności.
Pozdrawiam
Moim zdaniem zakonczenie logicznie wynika z filmu, mial byc symbol i wszystko do tego symbolu prowadzi. Tak poza tym, jestem fanem 'Matrixa' i fanem Vendetty tez bede.
moim zdaniem (podkreslam tu wyraznie slowa MOIM ZDANIEM) film jest genialny w swojej formie.....genialny w tym ze wywoluje emocje, tworzy klimat, porusza, bawi i daje do myslenia poprzez swietna fabule, poprzez dialogi i wreszcie poprzez aktorstwo-tu na najwyzszym poziomie................w przeciwienstwie do Matrixa- moim zdaniem filmu gorszego i to o klase.....
a dlaczego gorszego?....dlatego ze w Matrixie emocje wzbudzaja wszechobecne efekty specjalne, a nie tak jak w V dialogi i klimat filmu.
Oczywiscie "Matrix" (czesc1 ) jest swietnym kawalkiem kina....lae w mojej opini "V for Vendetta" to dzielo o wiele lepsze..o wiele :)
Moje zdanie jest podobne, caly klimat jest tworzony w wiekszosci przez dialogi. Z tym, ze nie sadze iz "V..." jest o klase od Matrixa, stawiam te filmy niemal na rowni.
Z całym szacunkiem, jednak "pseudofilozoficzna" to jes twoja wypowiedź. Dysponując ogromnym zasobem leksykalnym, stworzł pan mało komunikatywny tekst, który w większości odnosi się do mało istotnych aspektów.
"Fanom Matrix'a nie spodoba się". Hmmm... sam jestem fanem filmu Matrix i przyznam, że film bardzo mi się spodobał. Nawet więcej, znam innych fanów tejże produkcji i prawdę mówiąc, te 132 minut nie uważali za czas stracony. Choć przyznaje, że są to ludzie, którzy nie cenili produkcji za widowiskowość, tylko fabułę, bo ta przecież była najważniejsza. Generalnie druga i trzecia część Matrix'a były bardziej widowiskowe, a pomimo to nie było na ich temat wiele polchebnych opinii.
"Zwolennikom polityki Stanów Zjednoczonych [...]film się nie spodoba, bo jest on jawną krytyką polityki opartej na strachu i inwigilacji, ograniczania wolności w imię bronienia owej wolności." Czy USA prowadzi politykę opartą na strachu i inwigilacji? Oczywiście, że nie i przyznaję, że w tekście takie twierdzenie nie pada. Zatem dlaczego film ma się nie podobać zwolennikom polityki Stanów Zjednoczonych?
"Co radykalniejsi mogą odczytać "V jak Vendetta" jako jeśli nie pochwałę to przynajmniej próbę zrozumienia terroryzmu". Raczej nie pochwałę, bo pochwałą terroryzmu ten film nie jest, tylko próbę zrozumienia terroruzmy, który służy słusznej idei. Jednak czy to jest zarzut? Podam inny przykład: Józe Piłsudski. Każdy ceni jego zasługi, pomimo tego, że to co zrobił, w innych okolicznościach nazwane by zostało niczym innym jak zamachem stanu.
" V może zostać odczytany jako Bin Laden". Oczywiście, że możne. Jednak będzie to daleko idąca nadintepretacja wskazująca na błędne rozumienie treści, ideii i przesłania filmu.
" film Wachowskich stawia muzułmanów na równi z homoseksualistami". Przepraszam, ale czy mogę prosić o konkretny przykład w postaci sceny z filmu? To już nie jest nadinterpretacja. Myślenie w ten sposób wskazuje na niezrozumienie założeń i całego filmu.
"Jak na kino rozrywkowe". Przyznam szczerze, że "V jak Vendetta" nie jest w pełni kinem rozrywkowym. Niesie ze sobą przesłanie "Za tą maską jest nie tylko krew i ciało. Tam jest idea, a idee, panie Creedy, są kuloodporne." i jeśli ktoś szuka taniej rozrywki w stylu Supermana, Batmana, czy innych bohaterów, to srodze się zawiedzie. Film jest dla ludzi, którzy będą potrafili go zrozumieć. Dla ludzie, którzy nie przychodzą do kina po to, aby obejrzeć szereg losowo połączonych bijatyk, tylko dla tych, którzy chcą zobaczyć 132 min. dobrego filmu, który coś chcesz przekazać.
Dla kogo mało istotne, dla tego mało istotne.
Co do polityki USA to każdy ocenia ją jak chce. Dla mnie Patriot Act, czy teksty w stylu: 'nie popierasz wojny w Iraku, to znaczy, że popierasz Al Kaidę' wyraźnie wskazują w jakim kierunku idą Stany Zjednoczone. Ten kierunek pokazuje właśnie film. Oczywiście wątpię, by USA poszły aż tak daleko, ale nie można tego wykluczyć.
Widzisz, ja Piłsudzkiego nie cenię i nie tylko uważam, że "w innych okolicznościach" lecz właśnie w owych okolicznościach był terrorystą. A koncepcja terroryzmu w słusznej idei jest śmieszna, bo to, co jest słuszne określają zwycięzcy. Gdyby Piłsudzkiemu się nie udało, byłby dziś osobą przeklętą, a jego wizja państwa wcale słuszną być nie była.
Film stawia muzułmanów i homoseksualistów w jednej grupie osób prześladowanych, jednocząc ich w osobie granej przez Fry'a. W realnym świecie nie ma jedności różnych grup prześladowanych, każda z nich woli iść pod niezależnymi sztandarami (prawowierny muzułmanin przyklasnąłby polityce kanclerza w sprawie rozwiązania problemu zboczenia)
To, że film ma jakieś przesłanie wcale nie znaczy, że nie jest to kino rozrywkowe. Zresztą ja nie uważam, by kino rozrywkowe było czymś złym samo w sobie. Sprawnie zrobione, mające coś do powiedzenia jest jak najbardziej pożądane. Stąd też "V for Vendetta" uważam za film udany, podobnie jak obie części "X-Men", które również wprowadziły poważne tematy ubierając je w szaty kina akcji.
"Muzułmanom może się spodobać fakt, że islam nie jest tutaj stawiany w negatywnym świetle. Co radykalniejsi mogą odczytać "V jak Vendetta" jako jeśli nie pochwałę to przynajmniej próbę zrozumienia terroryzmu. W końcu akty terroru w filmie mają rangę symbolu, a sam V może zostać odczytany jako Bin Laden. Problem w tym, że film Wachowskich stawia muzułmanów na równi z homoseksualistami, a to już się tak bardzo im nie spodoba. Z tego samego powodu film mogą kontestować niektóre organizacje homoseksualne, bo przecież po części ów terroryzm jest terroryzmem 'gejowskim' lub w imię wolności homoseksualistów. W filmie dostaje się również kościołowi. "
Absolutnie sie nie zgadzam. Muzulmanie, buddysci, geje, czarnoskorzy - nie ma znaczenia, przeciez tu chodzilo o typowy totalitarny rezim, gdzie nie ma miejsca dla mniejszosci, wszystko jedno czy religijnych czy seksuallnych, czy innych. Wrzucamy wszystkich w jeden uniform, a boki odcinamy jako niewygodne. V raczej nie mal byc Bin Ladenem, jesli juz go porownywac z kims, to nie wiem, moze z Kosciuszko (wersja 'hard' ;)? Przeciez on chcial przywrocic blask tym ideom, o ktorych Anglia zapomniala.
Chec zemsty to zupelnie inna sprawa, w V tkwily dwie postacie - ten ktory pragnal zemsty osobistej i ten, ktory mscil sie 'globalniej'. Kosciolowi dostaje sie rowniesz (wg. mnie) symbolicznie - religia laczaca ludzi jako narzedzie totalitaryzmu, to swietny 'klej na ludzi'. Gdyby film pokazywal Anglie muzulmanska lub buddyjska, to byloby mniej realne.
Jesli widz wzniesie sie ponad uprzedzenia i zrozumie, ze nie chodzi tu o obrazanie kogokolwiek czy prowokacje, a raczej 'gdybanie' i przestroge, to nie tylko bedzie sie swietnie bawil ale i zastanowi sie po seansie, co filmom akcj akcji (ktorym Vendetta jest miedzy innymi :) ostatnio rzadko sie zdarza. Pozdrawiam!