PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=391382}

Valhalla: Mroczny wojownik

Valhalla Rising
2009
6,2 24 tys. ocen
6,2 10 1 24167
6,5 31 krytyków
Valhalla: Mroczny wojownik
powrót do forum filmu Valhalla: Mroczny wojownik

Refn sięga do szufladki z napisem "epos o wikingach" i... wywraca schemat do góry nogami. Tworzy kino spokojne, medytacyjne, ale przy tym pełne dzikiej gwałtowności. Nad "Valhallą" unosi się aura marzenia (koszmaru?) sennego, czegoś totalnie nierealnego, gdzie poczucie bezpieczeństwa nie istnieje. Przez cały czas towarzyszy nam niepokój, przeczucie czegoś nienazwanego. Dzięki tej atmosferze niesamowitości półtorej godziny siedziałem "jak wryty", nie mogąc oderwać wzroku od ekranu. Zważywszy, że akcji tu tyle co kot napłakał, sądzę że Duńczykowi (po raz kolejny zresztą) udała się sztuka niezwykła. Obraz magiczny, który zabiera nas w niezwykłą, mistyczną podróż do granic ludzkiego pojmowania. Wielokrotnie w trakcie seansu film kojarzył mi się z "Aguirre" Herzoga, tyle, że twórca "Pushera" jest chyba jeszcze bardziej tajemniczy i oszczędny od strony narracji. Plus jak zwykle rewelacyjny Mikkelsen (wbija w fotel nawet, jeśli uparcie milczy). Jedno mnie tylko zastanawia: czy był rzeczywiście sens po trzech latach od premiery wprowadzać ten film do kin? Nie to, żebym nie wierzył w polskiego widza (ekhm), ale chyba rzadko kto doceni kunszt, jaki objawia tu Refn. W każdym razie: jeśli uważasz, że taki np. "Gladiator" to film wybitny, to proszę odpuść sobie i trzymaj się z daleka. To zupełnie inna półka.

Caligula

Sama prawda, właśnie skończyłem.

ocenił(a) film na 6
Caligula

Ekkkhhmm - jak uwielbiam Twoje recenzje i komentarze pod większością z filmów - są czasami naprawdę (bez lizusostwa to stwierdzam) fenomenalne i w 100 % zgodne z moim własnym gustem i odczuciami po obejrzeniu filmu - tak Valhalla rising niestety mnie zmęczył - po genialnym mrocznym, prymitywnym, barbarzyńskim początku, potem niestety coraz gorzej, artystowsko, podrabiając Herzoga, popadając w pseudoambitny bełkot ujęć i pomiszanie mitologii skandynawskiej z odnośnikami do ukrzyżowanego Chrystusa itp itd, a na Gibsonowskim Apocalypto kończąc...Rozumiem dystrybutorów że lata temu nie wprowadzili filmu do kin. Nawet Mikkelsen, po upływie pirwszych 40 min nie był w stanie uratować tego filmu...

ocenił(a) film na 8
RogerVerbalKint

No ja z kolei nie miałem poczucia, że Refn próbuje tutaj kogoś na siłę podrabiać, raczej nazwałbym to "czerpaniem z". Oczywiście, film ma swoje słabe strony, ale oglądając go nie czułem żadnego znużenia czy irytacji (a takową odczuwam z reguły, kiedy ktoś na siłę pozuje na artyzm), za to jego "rytm" wciągnął mnie bez reszty. Wydaje mi się, że reżyser w dużej mierze postanowił zabawić się nieco kosztem widza, jednocześnie sprawdzając się w odmiennej niż dotychczas konwencji. Często czytam, że film jest bełkotliwy, że tak naprawdę jest zlepkiem różnych nieprzystających do siebie idei, światopoglądów, ale sądzę, że to było zamierzone - ten film nie ma czegoś "znaczyć". To tak jak z filmami Lyncha: liczy się klimat i jeszcze raz klimat. A dopatrywanie się sensu jest błądzeniem w ciemnościach. Wszak to już kino czasów postmodernizmu, symbole można dobierać bez końca i zestawiać je w dowolnych konfiguracjach.

ocenił(a) film na 6
Caligula

Refn kupił mnie Pusherem, zwłaszcza jego trzecią częścią, a uwiódł wręcz Drive - choć początek filmu mnie odstraszył, bo był wręcz kalką z Transportera ze Stathamem, potem szczęśliwie jednak poszybował w zgoła odmiennym kierunku. Trochę boję się sequela, bo podobało mi się otwarte zakończenie ze wskazaniem na brak happy endu - sequel wyjaśni że główny bohater jednalk przeżył z dziurą wywierconą kosą w wątrobie, czyli zrobią z tego "zabili go i uciekł". Klimaty Lyncha rodem z koszmarnego, narkotycznego snu wręcz uwielbiam - a pozycje takie Lost highway czy Mullholland drive mogę oglądać bez końca i kilka razy w roku robię sobie powtórkę. Nie lubię jedynie Lynchowskiej Diuny - jego dziwactwa zepsuły mi kompletnie odbiór ekranizacji jednej z absolutnie kultowych, obok trylogii Tolkiena, pozycji z literatury SF - po prostu Lynch nie uchwycił klimatu prozy Herberta...Ostatnio mam zresztą wrażenie że stracił wenę, lub zmienił dilera, bo kręcony w Łodzi Inland empire zupełnie mi nie podszedł. Co do Valhalli - może po prostu nastaiwłem się na inny typ kina - mroczną, krwawą przygodę w swiecie Wikingów, walkę pomiędzy starożytnymi wierzeniami Skandynawów a wprowadzanym za pomocą miecza i knuta chrześcijaństwem - otrzymałem znakomity początek, obiecujący środek, a potem bełkotliwą pseudopoetkę z "mazianiem się" w błocie...

ocenił(a) film na 8
RogerVerbalKint

No ja z Refnem podobnie, zresztą tak jak i z Lynchem - jeden z mych ulubieńców. I zgadzam się, że "Inland empire" to jedno z jego słabszych dokonań. Zwłaszcza decyzja o zatrudnieniu polskich aktorów jest dla mnie niezrozumiała - to oni "kładą" cały film i za każdym razem gdy wchodził polski język, chciało mi się rzygać. Ale z kolei "Diuny" jestem gotów bronić - film nie jest do końca udany, ale to akurat nie z winy samego Lyncha, jak wiemy, tylko De Laurentisa, który go pociął i podał widowni w koślawej formie. Doceniam jednak olśniewającą stronę wizualną i sądzę, że pod tym względem nikt lynchowskiej wizji nie przebije, a za ponowne ekranizowanie z pewnością zabiorą się prędzej czy później. Co się zaś tyczy "VR", to w sumie przed seansem nie wiedziałem, czego konkretnie się spodziewać i może właśnie z powodu braku konkretnych oczekiwań mi się spodobało. Ale ostrzegam, jeśli chcesz obejrzeć po kolei wszystkie filmy Refna to "Panny Marple" unikaj jak ognia.
P.S. Z tym sequelem to rzeczywiście jakiś poroniony pomysł, bo otwarte zakończenie było genialnym rozwiązaniem. Spartolą to jak nic.

ocenił(a) film na 8
Caligula

Bez zbędnego gadania, zawarłeś w pigułce to co najważniejsze w filmie ^^

ocenił(a) film na 7
Caligula

Poczułem się w pewnym sensie wywołany do tablicy. Tak, uważam ze GLADIATOR to FILM WYBITNY, jestem miłośnikiem amerykańskich superprodukcji, a mimo to jakoś nie przeszkodziło mi to dobrze "bawić się " na VALHALLA RISING. Zachwycająca strona wizualna i niesamowity klimat, z jakim chyba do tej pory nie spotkałem się w żadnym filmie (muszę koniecznie sprawdzić wspomniany tu AGUIRRE) .Dodatkowo efekt potęguje sugestywna muzyka. W filmie niby dzieje się niewiele ,ale nie nudziłem się ani przez moment. Wystawiam 7/10, niejasność fabuły nie raziła za bardzo. Jednak tak sobie myślę ,że gdyby za pomocą tej formy opowiedzieć jakąś "normalną" ciekawą historię miałbym do czynienia z filmem na dychę.
PS: Refn na reżysera ekranizacji THORGALA !

ocenił(a) film na 8
hellboyjr

Zwalczanie produkcji pokroju "Gladiatora" to moja osobista obsesja - jako, że żywo fascynuję się historią starożytnego Rzymu od wczesnego dzieciństwa, jej przekłamywanie działa na mnie jak płachta na byka. Z tego samego powodu nienawidzę "Quo Vadis", a Sienkiewiczem zwyczajnie gardzę.
Refn rzeczywiście mógłby się sprawdzić jako reżyser Thorgala, jako jeden z nielicznych obecnie (ostrzegam, że jak ktoś mi znowu wysunie z Nolanem to się porzygam). Ale najpierw niech zrobi tą swoją wymarzoną Wonder Woman.