Ona ma w sobie coś intrygującego. Paradoksalnie, gdyby wziąć ją szczegółowo pod lupę, można by się przyczepić do wszystkiego. Ale całość robi już inne wrażenie.

Co do filmu. Wreszcie obejrzałem. Przymierzałem się od roku. Nawet nie próbuję go zrozumieć. Przynajmniej nie scenariusz. Dopiero pod koniec zrozumiałem, dlaczego opatrzono go etykietką SF. Powinienem go obejrzeć jeszcze raz, ale mi się nie chce. Wystarczy mi ładne spotkanie z Penélope. Wdarła się w ten film zupełnie inną grą jak cała reszta. Była jak zwykła dziewczyna z ulicy, który przyszła na bal bogaczy. Ona jedyna wydała mi się nierealna. Moment złamania fabuły był zbyt czytelny i zaczął się wraz z pobudką na ulicy. Potem zaczęła się jazda, nad którą - jaki mi się wydawało - panuję. Jednak zakończenie zabiło ćwieka.