Ten film to sen. Na zawsze zmienił coś w moim podejściu do świata/życia. W głowie przez tygodnie męczyło mnie One Of Us Pani Osborne i ta niesamowita piosenka bez nazwy Sigur Ros ze sceny na dachu wieżowca.
Niewątpliwie największą zaletą filmu jest jego magiczny klimat, który nie sposób opisać. Aktorzy spisali się świetnie, Diaz dobrze spisała się w roli zdesperowanej, zakochanej kobiety, a Cruz wręcz naprawdę była tą idealną istotą ze snu Davida ;)
Tom Cruise zaliczył kolejną świetną kreację dramatyczną, nigdy nie zapomnę tej sceny z męskiej toalety... chciało mi się śmiać i płakać jednocześnie.
Kolejna kopalnia cytatów, w końcu to film Camerona ;] Dam akurat ten, bo nikt o nim jeszcze nie wspominał:
-This completely takes care of Halloween. But what about the other 364 days?
zgadzam się z przedmówcą...vanilla sky to magiczny film:)
mogłabym go oglądać codziennie i nigdy mi się nie znudzi,zawsze do niego wracam...dla mnie to arcydzieło :) pozdrawiam
Widzę, że nie tylko ja tak na niego zareagowałem. Przez dłuższą chwilę, kiedy film zdążył się już skończyć, siedziałem z otwartą buzią (mam tu na myśli szok wywołany filmem a nie grę Toma Cruise'a xD ) Z pewnością film dał mi do myślenia. Moja ulubiona scena - na wieżowcu z dialogiem:
(...)" Look at us, I'm frozen and you're dead... and I love you "(...)
" I find you again "(...)
Scenariusz, obsada, muzyka - 10/10 !
Zamerykanizowana wersja Abre Los Ojos to film delikatnie mówiąc słaby. Beznadziejne aktorstwo, muzyka, przesłodzone dialogi ( w odniesieniu do pierwowzoru ), strywializowanie problemu i typowe amerykańskie chwyty. Wystawiam 4/10. Na plus dla filmu, że rozwiązanie zagadki jest proste i nie ulega wątpliwości ( plus oczywiście dla tych osobników, którzy mają problemy ze stanowczo bardziej złożonym Abre Los Ojos ).