Kiedyś tzn. ze 4 lata temu zobaczyłem ten film, ale nie dość że go nie zrozumiałem do końca to w dodatku nie wiele pamiętałem. Śmieszne to się wydaje ale jedyna "pamiątka" po tym filmi to utwór Nancy Wilson - Elevator Beat. Los tak chciał, że naszła mnie chwila smutku i sięgnąłem po ten utwór. Po chwili przypomniałem sobie skąd go znam. Postanowiłem zobaczyć "Vanilla Sky" po raz drugi, ale tak naprawdę to czułem jakbym oglądał 1 raz.
Perfekcyjny Cruise & Cruz (za którą nie przepadam, ale jednak świetnie grała). Nieco z boku ale też udanie Lee, Russell & Diaz.
Film nietuzinkowy z zakończeniem, które pozostawia wiele pytań i daje alternatywny wybór dla widza + kilka doskonałych tekstów. Teraz jestem może nieco subiektywny po prostu lubię Cruise'a, który dla nie których jest daremny i głupi bo jest scjentologiem. Może i pokręcony z niego gość, ale aktorem napewno jest (dla mnie) bardzo dobrym.
Muzyka w filmie przednia! A już wspomniane przeze mnie "Elevator beat" to prawdziwy wyciskacz łez.
"Vanilla Sky" to film troszkę zalatujący Kubrick'owym zagmatwaniem, pogubieniem się w fabule, ale jednak jest to obraz, który się nie znudzi i można go oglądać i oglądać z prostego powodu...bo ma swój urok i czar.
KONIECZNIE!
9/10
Wiesz twoje przemyślenia dokładnie skopiowały moje odczucia co do tego filmu!Dziś obejrzałem ponownie "Vanilla Sky" po podobnej jak Ty,kilkuletniej przerwie!Pamiętałem z grubsza fabułę,ale po pierwszym seansie stwierdziłem,że film poplątany,fajny ,ale zbyt zakręcony!Po czym nie oddałem na niego głosu,gdyż dałem na wstrzymanie!Po 2 razie wiele sie dostrzega, pomimo,że minęło parę lat od premiery to film dalej oryginalny,z fantastyczną obsadą!Wystawiłem ocenę równą twojej[9]-choć notę blisko arcydzieła,wystawiam bardzo rzadko!
Coś ma w sobie,podejrzewam,żeby dziś taką obsadę umieścić w jednym filmie to trzeba by było o wiele wiecej zabulić ,niż wtedy, sama Cameron podbiła by bębenek o kilka poziomów!Ale film zdecydowanie ponadczasowy!