Mnie osobiście oniryka tego filmu kojarzy się z Lynchem, szczególnie z "Zagubioną autostradą". Oczywiście, są to różne filmy,zupełnie inny klimat itp., ale bardzo mi się podoba ich wspólna cecha czyli to, że zmuszają widza do myślenia. I tu i tu trzeba dopasowywać do siebie elementy układanki, co nie zawsze jest rzeczą prostą (choć chyba prostszą w przypadku Vanilla Sky ;)), sen przeplata się z rzeczywistością, a my musimy zdecydować co dzieje się naprawdę. Film do parokrotnego obejrzenia, pełen pięknych scen i świetnych dialogów... Daję mu z czystym sumieniem 9/10 :)