Tematyka snu i realności jest mi bardzo bliska. Nie chcę się specjalnie wdawać w szczegóły, ale w moim życiu często dochodzi do zdarzeń, które poprzedniej nocy przeżywałem w marzeniach sennych, wywołując silne uczucie deja vu. Jest to dla mnie powodem do powątpiewania w prawdziwość otaczającego mnie świata i może dlatego film ten wzbudził w mojej głowie tyle myśli. Zacząłem się zastanawiać czy aby jedynym sposobem poznania prawdy i uwolnienia z otaczającego mnie bagna nie jest samobójstwo? I czy film, który oglądam nie jest swoistym "tech supportem" mającym poinstruować mnie w razie 'gdy coś pójdzie nie tak', czyli sytuacji jak teraz .

Zadziałałem impulsywnie. Jako, że w mojej okolicy nie ma wieżowców postanowiłem podciąć sobie żyły. Wziąłem żyletkę, a kiedy zacząłem robić nacięcie całe życie stanęło mi przed oczami i...zdałem sobie sprawę, że nie może być mowy o żadnej 'usterce', bo nie tylko ostatni czas, a calutkie moje życie było do dupy.
Ufff, cholerny film prawie mnie wykończył, strach pomyśleć co by było gdyby nie mój bystry umysł. Czym prędzej zatamowałem piekącą ranę i zmieniłem ocenę z 9/10 na 1/10.