w mijającym roku obejrzałem naprawdę dużo filmów, ale żaden nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak ten. chciałem obejrzeć w końcu coś co wybije się ponad stan wielu dobrych ale nie bardzo dobrych filmów. i w końcu udało się :) i jeszcze z czyim udziałem ... toma cruise i penelope cruz - aktorów, których nie do końca toleruje. na koniec jeszcze jedna ironia. no może taka pół ironia. rok 2010 miał być rokiem Incepcji, filmu dotykającego tematu snu. i wszystko się zgadza, bo moim filmem roku też jest też film o śnie,snach - ale nie incepcja tylko film dużo głębszy i przede wszystkim ciekawszy - vannila sky.
Spoiler?... Film pozytywnie zakręcony - oto najkrótsza recenzja jaka mi się ciśnie na usta;-) Szczególnie, że dobre wrażenie zrobił Cruise, którego nie lubię - zawsze kojarzyłem go z postaciami jakichś mdłych wymoczków i do tej pory tylko "Wojna światów" z nim w roli głównej łamała w moich oczach ten stereotyp. Tym bardziej więc jestem mile zaskoczony, że ten aktor potrafi odnaleźć się i w takim onirycznym obrazie. Cóż, być może należy on do tego typu aktorów którzy są jak wino: im starsi, tym lepsi. I to zakończenie: zaskakujące, a jednocześnie pozostawiające widza w niepewności - a ten efekt, który w innych filmach przyprawia mnie niekiedy o wściekłość, tu jest jak najbardziej pożądany. Gdyby jeszcze nie było tych tekstów Cameron Diaz: "Byłeś we mnie, połknęłam twoją spermę", można by mu dać 8/10, a tak dostaje ode mnie 7/10. Jestem wyczulony na takie niepotrzebne wstawki, bo ta językowa swoboda pasuje raczej do taniego pornola, a nie do tak arcyciekawego dzieła, w którym powoduje tylko niesmak.
No i zwraca uwagę Ferrari 250 GTO, którym poruszał się w pierwszych scenach David (dopiero w nastepnych Fordem Mustangiem), a których to aut podobno (w latach 60-tych) wyprodukowano tylkok 30-kilka sztuk, a które na aukcjach osiągają obecnie niebotyczne ceny, rzędu kilku milionów euro:-) W każdym razie film jak najbardziej wart polecenia.