Jak w temacie. Tania koreańska produkcja jest znacznie lepsza niż ten żenująco słaby film. Powtarzające się raz za razem błędy, brak gry aktorskiej i scenariusz napisany przez kogoś, komu z pewnością towarzyszą głębokie urojenia oraz halucynacje, a o logice nie słyszał wcale.
Jednym słowem: GNIOT
Tania to słowo klucz. Choć mam na myśli "tani" rozumiany jako słaby i niedopracowany ( w kontekście filmu).
Musiał się znaleźć Big Lebowski - wielki fan kina koreańskiego. Nieważne. Chodziło o to, że vice jest chujowy. Mogłem sobie darować "koreańska".
Dla niektórych pewnie tak. Nic w tym złego ale żeby docenić wartość specyficznej kinematografi koreańskiej trzeba mieć specyficzną wrażliwość, specyficzne poczucie humoru i chyba także specyficzną inteligencje, a już napewno sporą wiedzę o kulturze i obyczajach tego regionu. Ja ich nie mam, dlatego naprzykład Oldboja amerykańskiego oceniam na 7, a koreańskiego pomimo dość powszechnych uniesień na 2. Nie zmienia to oczywistego faktu, że Vice to słaby film.
Nie rozumiem jednak dość popularnego zachwyt kinem koreańskim, natomiast doskonale rozumiem dlaczego za granicą (mieszkałem tam kilka lat) nie śmieją się z Samych swoich, Konopielki, Rejsu, Misia a nawet z Seksmisji.