Nie wiem dlaczego, ale oglądając ten film od początku moje skojarzenia błądziły wokół Moulin Rouge :) Ogólnie podobają mi się takie próby urozmaicenia wszechobecnego niestety ostatnio trendu bohaterskich amerykańskich żołnierzy ratujących innych równie bohaterskich, ale już umierających, żołnierzy czy też komputerowo sterowanych wybuchów oświetlających z częstotliwością lampy stroboskopowej pole słusznej walki ;))
Klimatyczne sceny, nieźle dopracowana muza i idealnie współgrający ze wszystkim francuski tworzą doskonałe uzupełnienie niebanalnej intrygi całkiem nieźle zapoczątkowanej przez kartoflonosego JD :) Jest co prawda kilka rzeczy do których można się przyczepić (zapodam tylko przykładowo cieniutkie imho zakończenie), ale śmiało podpisuję się pod stwierdzeniem, że jest to dobry film (na 8 dla mnie).
Jak to mówi mój kumpel - przydałoby się więcej krwi... ;)))