PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=172562}

Volkodav: Ostatni z rodu Szarych Psów

Volkodav iz roda Serykh Psov
2006
6,2 4,9 tys. ocen
6,2 10 1 4939
Volkodav: Ostatni z rodu Szarych Psów
powrót do forum filmu Volkodav: Ostatni z rodu Szarych Psów

Witam
Na początku muszę przyznać, że książkę dorwałem przed filmem. Przeczytałem ją w trzy dni - była to wciągająca, niesamowita i bardzo "żywa" historia Wilczarza, jego przyjaciół i wrogów. Po przeczytaniu książki postanowiłem obejrzeć film i tutaj spotkało mnie straszliwe rozczarowanie.


Od początku film jest niezgodny z historią opisywaną w książce. Nie będę się nawet trudził, żeby wyszczególniać wszystkie różnice. Byłoby tego po prostu za dużo, a ta wypowiedź zajęłaby pięć stron A4. To bardzo smutne. To co dostajemy od Rosjan to jakaś spłycona szmira, pozbawiona zupełnie klimatu książki. To jakaś brudna wiocha zamiast miasta, to księżniczka, która chodzi ubrana w jakieś szmaty, to nietoperz, którego imienia nawet się nie dowiadujemy. To pominięte najciekawsze wątki w miejsce jakiegoś dziadostwa nakręconego dla głupkowatego tłumu, który przyszedł na ten film tylko, żeby nażreć się popcornu. Scenariusz napisany jakby pod "Gochę z kiosku" jest wszystkiego po trochu, żeby idiotom się podobał.
Ja rozumiem. Powiecie: przecież to fantastyka, bajka(?). Bez przesady. W książce był klimat, napięcie, dramatyzm - w filmie to jakiś miks sztywnego gówna.

Świetny motyw z cyklu "niepotrzebne sceny": Prośba dzikusów o "błogosławieństwo podróżnych" (orszaku :D księżniczki :D). Bogowie im kazali! Przecież dzikusy bogów mają głęboko w dupie :D Ich wódz był iście wybitny.
Zrobienie z Żadoby czarnoksiężnika, druida zwaliło mnie z krzesła. I ten głęboki, straszliwy głos właściwy czarnym charakterom - litości!

Powiem szczerze - były i momenty niezłe. Wspaniałe plenery, całkiem niezłe walki (pomijam pijaczków z delirium - operatorów kamery), postać Volkodava (która również straciła dużo ze swojego "pierwotnego klimatu) i to chyba tyle.
I znowu proszę się nie czepiać, że ruscy mieli mało miejsca w filmie na fabułę. Mogli i powinni zrobić to lepiej.
Najgorsze jest to, że już nie nakręcą podobnego filmu o Wilczarzu bo powiedzą - przecież już jest. Jest, ale to pomyłka.

Podsumowując (nie uniknę porównania) w naszym, polskim Wiedźminie była chociaż fabuła (w miarę), tutaj mamy sytuację odwrotną. Dobre wykonanie, ale pozbawione kompletnie wszystkich zalet dobrej ekranizacji.
Dla kogo jest ten film? Nie czytałeś i nie zamierzasz przeczytać książki? Oglądaj! Jak czytałeś - gotuj się na rozczarowanie roku. To "dzieło" jest jak kolos na glinianych nogach!

ocenił(a) film na 9
zlotysmok_2

nie rozśmieszaj mnie przyjacielu mówiąc o fabule w naszym Wiedźminie, jeszcze bardziej poszarpany i nijak mający się do książki.
A co do filmu Volkodaw: widocznie niedokładnie go oglądałeś. Film jest w miarę, powtarzam w miarę wierny. Imienia nietoperza dowiadujemy się w pierwszej scenie po napisach początkowych, dzikusy rzeczywiście prosiły o błogosławieństwo. Niestety, i tu przyznam Ci rację pominięto szereg fajnych wątków wciskając w to ckliwy sentymentalizm(Jackson tak samo skopał Władcę Pierścieni tworząc wymyślony romans)
Przeczytałem książkę i obejrzałem film, nie rozczarował mnie.

zlotysmok_2

Niestety muszę się zgodzić ze ZłotymSmokiem. Film jest godny polecenia jedynie tym co nie czytali książki. Początkowo sądziłem, że reżyser w ogóle jej nie czytał a tylko scenariusz i nie uchwycił klimatu, jednak później zobaczyłem że jest on o zgrozo również autorem scenariusza... Mania zmieniania scen, żeby były bardziej efektowne, ale tracące przez to zupełnie sens, widać nie jest tylko zmorą Hollywoodu. Niemal trafił mnie szlag w trakcie oglądania mimo że film wizualnie bije nasze superprodukcje o przynajmniej 2 klasy. Kawał nieźle zmarnowanego fantasy...