PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=186906}
7,5 81 tys. ocen
7,5 10 1 80611
7,2 36 krytyków
Volver
powrót do forum filmu Volver

Wszystkie reklamy tego filmu to jedna wielka bzdura. Gdybym oceniał film wedle tekstów z ulotek, stwierdziłbym, że to dopiero płytkie. Duchy? Gdzie tam duchy? Suma summarum żaden z nich się nie pojawił, a status egzystencji matki przyjmuję jako realny. Nie było w końcu żadnych przesłanek, na podstawie któych nie moglibyśmy uwierzyć w historię, którą opowiada. Wątpię, żeby była duchem, tu nie ma oniryzmu.

Tango? Litości, jakie tango? Toż "Volver" jest typowym, południowym, balladowym flamenco, co to całą hiszpańską tradycję muzyczną nieal ilustruje. A tango od flamenco, nie wmówicie mi, różni się elementarnie i definitywnie.

Poza tym w opisach film jest sklasyfikowany jako "komedia". Żeby chociaż "komediodramat", albo coś w tym stylu - ok, nie czepiałbym się, bo są tu elementy przerysowane. Ale jak nazywać komedią coś, co nie śmieszy i nie opiera się na humorze w założeniach?

Ech, ci dystrybutorzy.

(o filmie to się nie będę wypowiadał, ale mam takie jakieś wrażenie, że wszyscy fani Almodovara starają się za wszelką cenę dowieść, że film jest niesamowity, a żaden nie potrafi powiedzieć konkretnie JAKA myśl z niego płynie i O CZYM on tak naprawdę jest. zupełnie jakby bali się zdemaskowania niezbyt głębokiego podejścia reżysera do tematu [jeszcze: JAKIEGO tematu?] - bo kiedy ktoś mówi, że "to film o samotności, o powracaniu, jest pełen tajemniczej atmosfery, to film o kobietach..." to, za przeproszeniem, czym się różni coś takiego od definicji telenoweli?)

ocenił(a) film na 9
Obywatel

I co z tego, ze Twoja powyzsza definicja nie rozni sie zbytio od definicjli pospolitej telenoweli? Czy to Twoim zdaniem cokolwiek mowi o filmie? O jego jakosci? Nie wiem jakie filmy Ty uwazasz za warte uwagi, ale zastanow sie, ze tego typu definicje pasuja prawie do kazdego filmu. To nie rezyser to tak opisal.
Jak ogladales film, to byc moze zauwazyles niektore naprawde genialne ujecia i zabawa narracja. Powiedzmy scena, gdy kamera pokazuje Raimunde zmywajaca naczynia, zmywa ona noz i kamera w dosc nietypowy i smieszny sposob podkresla jej dekolt (ktory jest tak jakby jej symbolem, jednak rezyser sie posluguje jej buistem w sposob bardzo naturalny, czyz nie kazda kobieta posiada piersi? czy to nie jest wlasnie symbolem kobiecosci?). Kilka minut pozniej to samo ustawienie kamery a Raimunda zmywa krew z tego samego noza. Mi taka ukryta symbolika w filmach bardzo imponuje. Kolejny przyklad to urywek sekundy, w ktorym widac reklame na autobusie zawierajaca wyraznie slowo Volver.
Nie wiem czy znasz wczesniejsze filmy Almodovara (te calkiem wczesne), ale ten film jest jakby oddaniem holdu dla aktorek, ktore w nim wystepuja. Zebral do niego zapewne swoje ulubione aktorki, gdyz je obsadzal naprawde czesto w swoich wczesnych filmach. Piekno tego filmu tkwi w szczegolach. Rezyser podchodzi do niego bardzo malarsko, to forma obrazu i sposob narracji sa tutaj najwazniejsze.

ocenił(a) film na 7
agentm

Ja nie wypowiadam SWOJEJ opinii o filmie, tylko spostrzegam, jak inni o nim piszą. Nie lubię krytyki bez argumentacji, ale żeby coś chwalić, też trzeba wiedzieć, za co. Filmy, które uważam za warte uwagi są z pewnością w moich "ulubionych", ale to nie jest moja krytyka Almodovara. I moje uczulenie na bezkrytyczną gloryfikację każdego dzieła Pedra, czy innych tego typu reżyserów, którzy zdobyli sobie pozycję Kultowych. Każdemu może się gorszy film zdarzyć.

Ja się do tego filmu chwilowo nie potrafię ustosunkować, toteż się nie wypowiadam. Wątek traktował o głupocie polskich dystrybutorów, wypisujących bzdury na ulotkach.

(a te ujęcia o któych piszesz, zaprawdę świetne. może oprócz tych piersi, bo to zawsze można określić jako "symbol kobiecości". a może być to też po prostu "ozdobnik estetyczny, żeby się lepiej mężczyznom oglądało. ;))


Poza tym, forma malarska i sposób narracji to nie wszystko. I nie robi się filmu tylko po to, żeby oddać jakiśtam hołd aktorskom. Dziełu filmowemu chyba powinno troszkę więcej idei przyświecać. ;)

ocenił(a) film na 9
Obywatel

Ja ogladalem prawie wszystkie filmy Almodovara i nie uwielbiam go bez uzasadnienia. Mozna powiedziec, ze nawet wcale go nie uwielbiam, uwazam go po prostu za bardzo orginalnego rezysera, ktory ma swoj calkowicie unikalny styl.
Nie od kazdego filmu mozna wymagac, by mial jakies glebokie przeslanie. Co by to bylo, gdyby kazdy rezyser staral sie moralizowac? Almodovar tego wlasnie nie robi, ukazuje swoje historie tak jakby w krzywym zwierciadle ale bez wlasnego komentarza.
Uwazam, ze Volver posiada bardzo dobra i interesujaca fabule, nie jest wcale banalne i prymitywna. Oczwiscie czytajac wylacznie jej opis mozna uzyskac zly obraz, trzeba to po prostu zobaczyc i przezyc.

Jezeli film ma doskonala obsade, wspanialy sposob narracji i zaskakujaca fabule, to co mu jeszcze wedlug Ciebie brakuje? :)

ocenił(a) film na 7
agentm

"Jezeli film ma doskonala obsade, wspanialy sposob narracji i zaskakujaca fabule, to co mu jeszcze wedlug Ciebie brakuje? :)"

(abstrahując od Volvera, mówię ogólnie) Znaczeń, znaczeń, znaczeń. Treśći treśći treści. A potem to jeszcze środków wyrazu środków wyrazu. Interesujących.

Zresztą powiedziałem, że mi się ciężko do tego filmu ustosunkować. Właśnie ze względu na to, że nie wszystkie moje ulubione filmy mieszczą się w kategorii kina ambitnego(więc rozumiem, jak to jest, kiedy uwielbia się jakiś film tylko ze względu na formę, w jakiej został zrealizowany). Być może ten Volver to nie moja stylistyka. Dla mnie to, co nazywasz fabułą jest - owszem, rozbudowane, całkiem sensownie skonstruowane i wielowątkowe, jednak jest dosyć płytkie pod względem znaczeniowym. Nie jest mnie w stanie zaciekawić żadna myśl, która z tegoż filmu płynie(pomijając, że tu nie ma wątku przewodniego).

I nie wiem, czemu "głębokie przesłanie" musi być równoznaczne z moralizatorstwem? Ja wręcz uwielbiam, kiedy rezyser pozostawia ocenę moralną widzowi, kiedy nie stara się epatować łoptologią jak np. Aaronofsky w "Requiem For A Dream". Nie nie, ja moralitetów nie lubię, dlatego chętniej sięgnę po "Pi" tego reżysera, gdzie nie stara się on opowiadać po któejkolwiek ze stron, przedstawia jedynie historię obłędu człowieka, z której każdy może wyciągnąć swoje wnioski.

Widocznie to nie ten rodzaj filmu, który mogę oglądać, "choćby był o niczym". Pewnie, wszystko to ładne strasznie, i Penelope ładna i zdjęcia cudne i w ogóle ta piosenka tytułowa, tak, tak, wszystko tak. Ale po seansie nie idzie niczego wywnioskować. Człowiek czuje się taki suchy, jakby go w ogóle ten Almodovarowski prysznic nie zmoczył. Żeby się chociaż uśmiechnął jakoś szerzej i wyszedł w przeświadczeniu, że widział coś tak ładnego, że komentarz jest zbędny(tak było u mnie z "Jasminum")... ale nie.

Aż zapędziłem się w gadanie o filmie. A miałem nie gadać. W istocie, nie znawszy poprzednich dzieł Pedra(czytałem jedynie "Pośród Ciemności"), cięzko mi ocenić film w kontekście jego dorobku twórczego. A to przecież też ma swoje znaczenie - dlatego właśnie nie mieszamy z błotem "Prostej Historii" Lyncha. :)

agentm

ja tak tylko chcialem zauwazyc iz 'cycki' kobiety nie czynia o czym kazda kobieta panu powie co notabene wyraznie da sie zauwazyc chocby w 'wszystko o mojej matce' :}

ocenił(a) film na 10
Obywatel

Jeśli już coś krytykujesz, to sprawdź najpierw czy masz rację.
Mówisz, że "Volver" to flamenco i masz rację. Ale to wcale nie oznacza błądu w tekście ulotki. Bowiem tango (nie to argentyńskie, które nam się z tym słowem kojarzy) jest jedą z odmian flamenco.

ocenił(a) film na 7
Altariel

Owszem, ale "Volver" to nie tango. I tego trzymać się trzeba. ;)

Nie lubię takiego łapania ludzi na slogany: "zobaczycie duchy"... "w rytmie ognistego tanga"... A nie czarujmy się, ludziom nieobeznanym "tango" kojarzy się właśnie z argentyńskimi podrygami, ewentualnie z filmem Saury.

No, niektórym jeszcze z Piazollą, ale takim to ja błogosławię. ;)

ocenił(a) film na 9
Obywatel

Ja rowniez nie lubie lapanie ludzi na slogany, wrecz wcale nie lubie sloganow i zwykle je tepie. :)
Prawda, film duzo z tangiem do czynienia nie ma.
Jednak co jest napisane na ulotce nie powinno miec duzego znaczenia, chodzi o film.
A polscy dystrybutorzy juz niejedna bzdure napisali, tak samo jak bzdurnie przetlumaczyli niektore tytuly. Rowniez na tym portalu mozna znalezc niejeden conajmiej dziwaczny opis filmu.

ocenił(a) film na 7
Obywatel

Co z tego, że się z jakąś opinią zgodzimy lub nie? Co z tego, że przekonamy kogoś do swojej racji? Każdy z nas jest inny i inaczej pojmuje. Sztuka jest: kontrowersyjna i zachwycająca jednocześnie. To klasyczny dualizm znany światu od zawsze. Dyskusja o tym co się komu w tym filmie podoba i jaki z tego morał płynie jest zbyteczna. Wystarczy, że film wzbudził różne reakcje... to świadczy o jego zasięgu.

Obywatel

sam jesteś błędem na błędzie...

nie rozumiem, po co ci potrzeba ZDEFINIOWANIA WSZYSTKIEGO, a jak nie rozróżniasz telenoweli od dobrego filmu, to chyba masz problem

ocenił(a) film na 9
Imagine

Porownajmy powyzsza dyskusje z taka wypowiedzia.

ocenił(a) film na 7
Imagine

dziękuję, czytając takie zachęcające komentarze pełne rzeczowej argumentacji, bez wyzwisk, aż chce się kontynuować fascynującą przygodę z forum filmwebu... :/

"nie rozróżniasz telenoweli od dobrego filmu, to chyba masz problem"

pewnie mam. założę się, że mam. przecież jakim prawem śmiem w ogóle spostrzegać, że Almodovar obraca się w tematyce obyczajowej i wychodzi od poetyki melodramatu - które to cechy SĄ właściwe telenowelom. poziom i wykonanie są oczywiście inne, ale oczywiście, nie wolno zauważyć nawet jednego wspólnego punktu. bo zaraz wszyscy fani Pedro myślą, że porównuję jego film z "Niewolnicą Isaurą".

"sam jesteś błędem na błędzie..."

nie wiem, czy to nie Arystoteles powiedział(mogę się mylić, wszak jestem błędem na błędzie), że "Szczęśliwym głupiec, który zdaje sobie sprawę z własnej głupoty, nie razi nią bowiem innych". A gdzieś indziej jescze bodajże było o tym, co to "widział drzazgę w oku bliźniego, a nie dostrzegał belki w swoim".

nie pozdrawiam.

Obywatel

Jeśli sam nie wiesz "jaka myśl z niego płynie", to chętnie podpowiem:

to film o tym, jak wiele jest w stanie zrobić matka dla swojego dziecka. I tyle. Proste, nie?

ocenił(a) film na 9
Imagine

Albo: jak zdrada jest bliska miłości, śmierć - życiu a zjawy - żywym.

Pięknie to Pedro zrobił. To dobry film. Bo jest i historia - filmowa a i owszem bo w konwencji. Są i aktorki jak się patrzy. No i warsztat filmowy lub jak kto woli - ogląda się gładko. Nie wspomnę o muzyce ale to już od jakiegoś czasu mocna strona filmow P.A. Wielkie brawa!

P.S.
Jedyny (zaznaczam) minusik to to "Ach!" z ręką przy skroni Raimundy kiedy widzi Augustinę w talk-show.

P.P.S.
A tak w ogóle to zauważam, że coraz tu więcej (jak i wszędzie zresztą) dzieci neostrady albo inaczej: takich co nie mają nic do powiedzenia, za dużo czasu i żeby ich coś poruszyło to musi to być albo "u***anie łba" + blowjob na ekranie albo biały proszek...

ocenił(a) film na 10
Obywatel

Ehh wykończysz psychicznie ludzi za nim zaczną z tobą rozmawiać. Zamiast filozofować i rozwlekać się w wypowiedziach, powinieneś się czegoś pożytecznego nauczyć. Moja dobra rada, zostań filozofem i zamknij się w jakiejś pustelni, wyjdzie to wszystkim na dobre ;) Ps. I nie rób analizy psychologicznej filmu, bo uczepić się można do wszystkiego, a wspólny punkt znajdziesz we wszystkich filmach. I mam prośbę, jak już odpiszesz to nie filozofuj.

ocenił(a) film na 10
lolop

PS. WYPOWIEDŹ OCZYWIŚCIE KIEROWANA DO obywatela ;)

ocenił(a) film na 9
Obywatel

Czym się różni? No "głębokością" namiętności przede wszystkim... Stopniem przewidywalności... Jeśli starałbyś się przeanalizować każdą scenę to rzeczywiście nie sądze żebyś z filmu coś wyniósł. Myślę, jak "wchodzą" Ci inne filmy. I nie zrozum mnie źle - nie oznacza to, że mam Cię za gorszego. Z tego co wiem to Almodovara albo się lubi albo po prostu nie (no trzecia grupa to ci co nie widzieli ni jednego jego filmu ;-))

P.S. A opis dystrybutora to darujmy sobie. Masz rację ale szkoda zdrowia (vide plakat do "Inwazji barbarzyńców" - goła dupa i parę ostrych haseł). Oni potrafią.

P.P.S. A matka duchem nie jest na 100% - i to nie kwestia wiary widza tylko scenariusza (lub fabuły jak kto woli). Chyba, że "duchem".