Jestem wielkim fanem Malicka. "Cienka czerwona linia" to jak dla mnie ścisła czołówka najlepszych filmów wszechczasów. NIestety od czasów "Podróży do nowej ziemi", Malick zaczyna osiadać na laurach i kopiować sam siebie. O ile różnice pomiędzy "Podróżą..." a "Drzewem życia" są dość znaczne, to "To the wonder" jest już przerażającą kalką "Drzewa...". Podobne ujęcia, podobna inscenizjacja, podobne dialogi. Wiem, że jest to styl Malicka, ale jednak poprzednie filmy dość wyraźnie się od siebie różniły. Mam nadzieję, że w najnowszym filmie pokaże coś innego, a nie skopiuje skopiowane. MImo wszystko, tylko Malick potrafi kręcić tak poetyckie i głębokie filmy. Dla innych to nuda i wydmuszka, dla innych sztuka w największym tego stopnia znaczeniu. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy, choć nie wliczam w to "To the wonder", które jest zwyczajnie niepotrzebne w dorobku reżysera.
Zgadzam się. Ben Affleck gra faceta, który sam nie wie czego chce. Odchodzi od żony i po pewnym czasie wraca i tak w kółko. Do tego ta niepotrzebna narracja, czasem miałem wrażenie jakbym oglądał film dokumentalny.
ostatnie 2 filmy sa prawdopodobnie w znacznym stopniu autobiograficzne i moze stad (zamierzone) podobienstwo.
slate. com /blogs/browbeat/2013/04/13/terrence_malick_s_personal_period _to_the_wonder_and_tree_of_life_are_remarkably.html
Nie jest kopią tylko kolejnym kroczkiem w ewolucji twórczości tego reżysera. Tym razem odstępy pomiędzy filmami nie były już tak duże jak zazwyczaj a więc i postęp być może nie jest już tak bardzo widoczny ale diabeł tkwi w szczegółach:)
Spadek formy Malicka to z pewnością była "Podróż do Nowej Ziemi". Rozlazły, przydługi film na raz z męczącą tematyką historyczną i indnianami. Dwa ostatnie filmy to tak naprawdę powrót na właściwe tory i udane eksperymenty objęte w rozsądne ramy czasowe oraz z mniej oklepaną tematyką niż Pocahontas. Fanom takich produkcji jak Drzewo życia polecam Lore (2012). Podobna forma co u Malicka ale trochę inna tematyka.
Dla pewności zobaczyłem jeszcze raz Drzewo życia a potem To The Wonder i może faktycznie Malick trochę za bardzo pospieszył się z tym nowym filmem. Ogólnie Drzewo życia jest filmem bardziej dopracowanym, mającym głębszą, ciekawszą koncepcję, lepszy klimat, muzykę no i oczywiście ładniejsze zdjęcia. Na dodatek Brad Pitt pokazuje że jest nie tylko wielkim gwiazdorem ale naprawdę to bardzo utalentowany aktor. Z kolei oglądanie To the Wonder z nowym "drewnianym rycerzem" to już jedna wielka polewka nad marnymi umiejętnościami aktorskimi Batmana Afflecka:)
Fakt, Affleck w tym filmie to zdecydowanie castingowa porażka. Ogólnie aktor mi nie przeszkadza, ale w roli w której mało słów wypowiada, zupełnie się nie sprawdza.
Wydaje mi się że ogólnie Affleck jest raczej przeciętnym aktorem. W przypadku To the Wonder jednak się sprawdził, dlaczego? Ponieważ jego gra dobrze oddaje ten brak zdecydowania, tą nijakość to że jak ktoś napisał już "nie wie właściwie czego chce". Wydaje mi się że ta opowieść oddaje uniwersalny, wewnętrzny konflikt "okrutna wojna" jaki jest w każdym człowieku. Że z jednej strony chce być kochany miłością prawdziwą i wznieść się ponad teń świat z drugiej jednak coś go wciąż ściąga do tego świata i grzechu. Po drugie zgadzam się odnośnie tego cześciowego powielania pomysłów w Drzewie życia, To The Wonder. Z drugiej strony uważam jednak że Drzewo życia jest jednym z najlepszych filmów Malicka zaraz obok Badlands i Cienkiej Czerwonej linii. Z kolei To the Wonder pewnie jest najsłabszym filmem Malicka ale uważam że to wciąż kawał dobrego kina:)
Nijakość trzeba umieć zagrać, on po prostu BYŁ nijaki. MIałem wrażenie, że Affleck śmiga przed kamerą jakby był sobą. Taki jaki jest prywatnie. W przypadku jego kolegów i koleżanek z planu, takiego problemu nie miałem. Poza tym nie powinno się obsadzać aktora z reguły mało ekspresyjnego, do pokazywania wewnętrznych konfliktów, ponieważ wypadnie... śmiesznie. Mimo wszystko "To the wonder" uważam za jeden z najsłabszych filmów Malicka. "Badlands" mi zupełnie nie podeszło, a "Days of heaven", wygrywają tylko tym, że powstało wcześniej i przy nich "To the wonder" wygląda jak kopia, albo nieudany sequel. "Drzewo życia" i "Cienka..." są poza zasięgiem.
Mnie za bardzo nie zachwycił The New World, raz widziałem ten film i już do niego raczej nie wrócę. Farrell i Bale byli prawie tak samo drewniani jak Affleck a na dodatek fabuła za bardzo przypominała standardową bajkę o Pocahontas. Ta poetyka i narracja za bardzo mi nie pasowały do filmu przygodowo - historycznego.
Według mnie największą nowością w To the Wonder jest to że akcja dzieje się współcześnie i że reżyser poszedł na całość z dziwaczną pracą kamer i narracją a fabuła została bardzo słabo zarysowana przez co wielu widzów może być poirytowanych i nie dać rady do końca filmu:)
Reszta to jak piszesz wrzucenie wielu elementów z poprzednich filmów co może być dużą wadą ale z drugiej strony jeśli reżyser wypracował sobie własny styl to może go zwyczajnie kontynuować i eksplorować dalej zamiast robić rewolucję. Może ten film po prostu powstał za szybko ale widocznie chłop w końcu uznał że zrobił się już stary i nie może pozwolić sobie na kolejną dłuższą przerwę i będzie kręcił teraz kilka filmów na raz:)
Jak ktoś zagrał jakby był sobą, jakby taki był, taki jaki jest prywatnie, jego aktorstwo nie nosi tym samym znamion gry, udawania, wczuwania się w rolę i technik aktorskich - to chyba jest gra idealne. Chyba właśnie o to chodzi w aktorstwie żeby maksymalnie naturalnie (to zależy oczwiście od konwencji - ale w dużym skrócie - odegrać daną postać, aby się nią stać. Nie rozumiem kompletnie tego typu narzekań. Wydaje mi się, że to był po prostu zamysł Mallicka (moim zdaniem średnio udany zresztą), aby maksymalnie wycofać aktorów, a akcent położyc na zdjęciach, muzyce, montażu i głosu z offu...I tak jak u niektórych (Angelopoulos, w jakimś stopniu Tarkowski) takie rozwiązania się sprawdzają, bo te elementy, w sensie zdjęcia, muzyka, inscenizacje, tworzą historię same w sobie, tak tutaj moim zdaniem to nie wyszło, Mallickowi chyba zwyczajnie brakuje umiejętności. Albo to po prostu nie moja wrażliwość.