Chciałbym sie dowiedziec dlaczego ksiazka i film LOTR sa tak zninawidzone przez niektorych internautow skora sa to tak wielkie dziela zarówno film jak i siazka.Może wy mi powiecie zkąd u nich tyle nienawisci do Władcy Pierścieni
Ja ci odpowiem chociaż jestem fanem LOTR. Dzieje się tak, bo ci ludzie po prostu chcą się popisać (jakby było czym) ze nie lubią LOTR i są w mniejszości. Nie musi byc to prawda jednak w ten sposób podkreślają swoją pozorną niezależnośc i indywidualność. Takie osoby lubią robić tzw szum wokół siebie
Moim zdaniem ludzie dzielą się po połowie :
1. Tacy, którzy LOTR uwielbiają
2. Tacy, którzy uważają, że to badziewie i 'gówno'
Ja jestem w tej pierwszej grupie.
Ale są jeszcze podgrupy.
2.a)nastolatki dla których arcydziełem jest High School Musical i Hannah Montana,
b)Młodzież, która uważa, że to dla małych dzieci bajeczka a oni już wyrośli,
c)dorośli, którzy wolą inne gatunki
Jest jeszcze jedna podgrupa - ludzie którzy na oczy tego filmu nie widzieli, ale z góry zakładają że to jest badziewie, bo to przecież fantasy, i wypowiadają się tutaj na forum a nawet nie wiedzą o czym piszą.
Jeszcze istnieje jedna grupa
d) Technole - borze ( specjalnie robię błędy), śpie na tym filmie, mózyka jest taka ze morzna sie spi*-***c... ide posluchac techna...
Jest jeszcze jedna grupa - którzy są dorośli i nie wrzucają wszystkich do worka - fanów LOTR, geniuszów smaku i dobrych ludzi, oraz na tych gorszych, debili co nie lubią LOTRA.
Może niektórym "anty" puszczają nerwy, kiedy czytają takie bzdury jak ta powyżej. Tak, świat jest czarno-biały, jest Aragorn i Sauron a w środku nie ma nic. Sami fani swoją histeryczną potrzebą przekonywania wszystkich na siłę jakie to cudowne arcydzieło wywołują sprzeciw wszystkich tych, który filmu nie ocenili na 10.
Są jeszcze na przykład tacy, którzy lubią fantastykę ale nie pasuje im poetyka akurat tego filmu, sposób prowadzenia narracji, patetyczne dialogi, w większości czarno-biali, odrealnieni (i nie mam tu na myśli faktu, że są baśniowi - istotą dobrego fantasy jest przeniesienie cech zwykłego człowieka w niezwykły świat) bohaterowie i liniowa fabuła. Że może wzruszyć ich śmierć Mufasy bardziej niż Boromira, bo Boromir umierał kilka minut, dużo mówił, a robił to tak patetycznie jak żył - czyli całkowicie nieludzko.
:)
Ja bynajmniej filmu nie oceniłem na 10 a i tak Władce Pierścieni uważam za
arcydzieło(książkę). Film może arcydziełem nie jest (ma kilka potknięć) to
i tak jest bardzo dobrą pozycją dla każdego fana fantasy. Cóż Aarcia twoim
kolejnym postem udowadniasz, że totalnie nie rozumiesz WP i fantasy. Weź
lepiej poczytaj sobie Pottera skoro i tak uznajesz go za książkę
lepsza,choć to gniot. Ja twoje zdanie pozostawię bez komentarza(żeby się
kolejny raz nie denerwować)
Za bardzo się denerwujesz... wyluzuj trochę. ;)
I w którym miejscu napisałam, ze uważam Pottera za LEPSZĄ książkę od WP? Pisałam o tym wiele w poprzednim wątku, ale Do Ciebie najwidoczniej argumenty nie trafiają tak jak powinny.
Może herbatki? ;)
ivalor a możesz konkretnie napisać jakich błędów dopatrzyłeś się w WP (filmie) ? I jaki film oceniłeś na 10 ? Bo idąc twoim tokiem rozumowania to chyba żaden...
Moim tokiem myślenia ocena 10 przysługuje tylko arcydziełu a film WP
niestety taki nie jest, gdyż ma pewne potknięcia, ale 9/10 to chyba też
dobra ocena co nie ??
Na 10 oceniłem Ojca chrzestnego i Full Metal Jacket
Ja wam powiem cala prawdę jeśli o to chodzi .
Ludzie dzielą się na dwa bloki nie lubiące WP:
1.Ci którzy nie widzieli.
2.Ci którzy nie lubią fantasy lub dobrego kina.
POzdrawiam.:)
Większości antyfanów się po prostu nudzi, choć zdarza się, że jest jakiś co
potrafi podać jakiekolwiek argumenty. Rozumiem, że WP nie jest
idealny(trochę za bardzo patetyczny i postacie są czarno-białe), ale
wypowiedzi gwoja,tour de france,natalie i tresh dowodzą jedynie o
ignorancji, prymitywizmie, i braku zrozumienia filmu przez te osoby
Hmm, uwielbiam fantasy oraz dobre kino, film Władca Pierścieni widziałam a jednak nie uważam go za arcydzieło, bo po prostu mnie znudził. Jak mnie zaklasyfikować?
O jakich potknięciach piszesz? Ojciec Chrzestny nie ma potknięć?
Oba te filmy to arcydzieła.
Czy postacie są czarno białe?
Nie!
Przeczytaj książkę,wraz z dodatkami na końcu to zobaczysz jak jest :]
DZIECKO, ten film jest bardzo dobry wizualnie, jednak, ma słaba fabułę, jesgo FABUŁA znajduje się w książce, ten film jest tylko pustą ilustracją do książki, postacie są słabo przedstawione itd.
To jest ta sama fabuła.
Ludzie, jak można takie rzeczy pisać? Or maybe you're a cave troll?
Odpowiem Ci dlaczego np. ja nie lubię tej trylogii, jeżeli chodzi o film. Książki nie czytałem, więc jej nie ruszam, ale ludzie mówią, że tam jest świetnie opisany świat, w którym dobro walczy ze złem. To później wykorzystano w Heroes'ach. Ale odnośnie filmu mogę powiedzieć tyle, że ja nie uważam, iż w tej trylogii jest jakiś przekaz, ukryty sens i takie tam bzdety. To po prostu bajka z bardzo dobrymi ujęciami scenografii. Tego filmu nie trzeba rozumieć i to wcale. Grupka ludzi zapierdziela do wulkanu. Potem zostaje tylko dwóch i dalej zasuwanie do wulkanu. To jednak męczy. O wiele bardziej wolę obejrzeć Donnie Darko, który można rozumieć na setki sposobów i nadal nie ma jednego, utartego rozumienia tego filmu. Jeżeli ktoś zarzuci mi, że się mylę odnośnie tego przekazu itd. to niech mi powie, w którym momencie trylogii tak jest, bo chcę uwierzyć, że śnię. Tyle.
Jak ci to powiedzieć...
1. 'Heroes' nie mają absolutnie nic wspólnego z 'Władcą Pierścieni', to że jest dobro walczy ze złem to jeszcze nie jest podobieństwo
2. 'Tego filmu nie trzeba rozumieć i to wcale.' Dawno nie czytałam równie głupiego stwierdzenia. Rozumieć trzeba absolutnie wszystko. Tylko do ludzi słabych na umyśle nikt nie wymaga, żeby cokolwiek rozumieli.
3. Gdybyś trochę ruszył mózgownicą, pojąłbyś, że Władca Pierścieni ma znacznie głębszy sens niż Donnie Darko (którego uwielbiam).
Po raz kolejny przekonuję się, że ludzie mają wielki problem ze zrozumieniem tego co oglądają. Nie wspominając już o tym, że dawno przestali rozumieć to, co czytają.
Tego filmu nie trzeba rozumieć, bo jest nędzny. Jedyne co jest w nim dobre, to krajobrazy. Obejrzyj sobie "Sprzedawców 2", tam jest najlepiej wyjaśnione wszystko o trylogii Władców Pierścieni. A stwierdzenie, że Władcy mają głębszy sens niż Donnie Darko jest dosyć płytkie. Donniego żeby zrozumieć trzeba obejrzeć kilka razy i najlepiej przeczytać książkę Roberty Sparrow, o której jest mowa w filmie. A Władców wystarczy raz obejrzeć i wszystko jest na tacy podane. Poza tym, ludzie faktycznie nie rozumieją tego co oglądają, dlatego na Władców głosują od groma, a filmy takie jak Obywatel Kane czy Ojciec Chrzestny są niezauważalne, bo Władcy są prości do zrozumienia, jeżeli chodzi o film. Za dużo baranów głosuje na Władców, bo usłyszeli od kogoś że jest to fajna trylogia, więc będą trendy i się wpasują. Nie mów tylko, że każdy kto oglądał Władców musi mieć poukładane w głowie, a reszta to tłuki, bo tak nie jest. Tyle.
Wolę, żeby Kevin Smith, mimo że bawią mnie jego filmy, nie tłumaczył mi niczego, co odnosi się do kultury nieco bardziej zaawansowanej wiekiem niż amerykańska. Wolę poczytać jakąś porządną krytykę literacką na ten temat. Ale, no tak, dawno już czytałam.
Widziałam Donniego Darko nie wiem ile razy i przerobiłam wiele interpretacji. Podobnie z Obywatelem Kane'em, Ojcem chrzestnym i paroma setkami innych dobrych filmów. A ty najwyraźniej nie zrobiłeś tego samego z Władcą Pierścieni.
Nie mnie oceniać, kto jest 'tłukiem'. Po wypowiedziach widać jak na dłoni, kto poniał sens, a kto nie. Ten, kto poniał, ale mu się nie podobało, potrafi podać racjonalne argumenty, które mają pokrycie w faktach. A kto nie poniał, pisze 'Władcy' w liczbie mnogiej (jacy władcy, do jasnej? gdzie?), o jakiejś trylogii, której nie ma i nigdy nie było, i o rogaciźnie. Koniecznie dużo o rogaciźnie.
1. Kevin Smith wysmiał nie tyle film, co jego fanatyków, których zapewne nie brak w amerykańskim (i, niestety, nie tylko) społęczeństwie.
2. "Poniałam" czy nie, film mnie mocno zawiódł. Ksiązki wczesniej nie czytałam, oglądałam "na czysto" i nastawiłam się na wielkie kino. Na nieszczęscie to, co lubię w filmach najbardziej, to przede wszystkim wyraziste, dobrze nakreslone postacie i ciekawa, nietuzinkowa fabuła. A te dwa czynni we Władcy kuleja i to mocno, postacie sa tak epickie i patetyczne, że az nieludzkie i przez to mało interesujące zaś sama fabuła jest własciwie liniowa, brak większych zwrotów akcji a całośc wygląda, jakby ledwie ją naszkicowano na potrzeby świata, wymyslonego przez autora... Ksiązki nie oceniam, jednak słyszałam opinie o samym Tolkienie, jako był z niego utalentowany wizjoner o wielkiej wyobraźni i sprawnie posługujący się piórem, natomiast pod względem umiejętności prowadzenia akcji i tworzenia postaci do Dostojewskiego, Zoli czy nawet Reymonta mu daleko.
3. "Rozumienie" czy też "ponianie" (nie pamietam rosyjskiej odmiany ;)) jest często powtarzającym się argumentem świadczącym za filmem. wiem ze sympatycy i fani powieści oprócz samego wP zapoznali sie także z analizami literackimi, sugerującymi podteksty zawarte w ksiązce (nie podam wiarygodnego przykładu, bowiem nigdy się tym nie interesowałam). niestety, z ekranizaja jest nieco ianczej. W tym filmie naprawde nie ma wiele do rozumienia. Jest sobie The Zły i pierścien, który trzeba zniszczyc, ruszamy więc do wulkanu. Reszta to włascwie tylko kosmetyka. Chłopak miał prawo mieć takie a nie inne odczucia i nie potrzeba jego i siebie przy tym obrażać obniżając poziom rozmowy.
Ad. 2
O, to rzeczywiście źle trafiłaś. Szukać dramatu psychologicznego i trafić na 'Władcę Pierścieni... to musiało zaboleć! ;) Tak, postacie są epickie (choć nie wszystkie, np. hobbici nie), patos jest wszechobecny (ale jest też i humor), itd. Tego wymaga dość archaiczna konwencja, jaką przyjął Tolkien i Jackson się tego trzyma. Wyjątkiem są bohaterowie, Jackson dodał im trochę dynamizmu za cenę (znacznych czasami) zmian w fabule, co bardzo nie podobało się części fanów Tolkiena (tej bardziej fanatycznej). Tolkien napisał dokładnie to, co sobie zamierzył i doskonale rozumiem, że może się to nie podobać. Każdy pisarz ma swoje zainteresowania i swoją metodę. I nie ma takiego utworu, który podobałby się wszystkim.
Nie zgodzę się tylko z jednym - szkicowością. Ten świat jest dopracowany w każdym najdrobniejszym szczególe i Jackson odtworzył to na ekranie tak dokładnie, jak tylko mógł. Co więcej, każdy jego element, tak samo jak w książce, odsyła do świata z innych utworów Tolkiena dotyczących Śródziemia - i to jest prawdziwa uczta dla fana :) To samo dotyczy wydarzeń.
Metoda Tolkiena była unikalna - najpierw opracował języki, potem świat, który miały opisywać i postacie, które miały się nimi posługiwać, a dopiero na końcu historię. Jedno logicznie wynikało z drugiego. Wszyscy inni pisarze postępują dokładnie odwrotnie.
Ad. 3
Uważam, że tylko zrozumienie dzieła daje prawo do krytyki i chroni przed ryzykiem zostania wyśmianym. Krytykujący powinien się więc postarać - we własnym interesie.
Analizy literackie raczej nie ograniczają się do sugestii, nie po to się je pisze, żeby coś tylko sugerowały - walą kawę na ławę, raczej nie o podtekstach, a przede wszystkim o tym, co stoi w tekście czarno na białym - o sensie dzieła. 'Władca Pierścieni' nie jest aż tak trudny do zrozumienia, trzeba tylko trochę wiedzy i chęci. Ale nie jest też prosty jak 'Hobbit'. Wbrew temu, na co narzekają fanatycy, w filmie zawarto wszystkie najistotniejsze znaczenia i zachowano ducha książki. Sporo też pominięto, ale są to raczej cięcia fabularne, nie dotykające tzw. ogólnego przekazu dzieła.
Czyli sensu poświęcenia, motywu wędrówki w przestrzeni jako podróży w głąb siebie i własnej podświadomości, samopoznania, dojrzewania, motywu dwóch rodzajów wojen (straceńczych i o zwycięstwo), przemijania starego świata i triumfu nowego, świata czarów i świata rozumu, pochwały przyjaźni i spokojnego, prostego życia - i tak dalej, mogłabym wymieniać do rana, ale mi się nie chce :)
Najlepsze historie to te z pozoru najprostsze, a to, co czyni książkę wartościową, to właśnie ta 'kosmetyka'. Gdyby nie ona, 'Zbrodnia i kara' byłaby tylko opowieścią o chłopaku, który załatwił staruszkę siekierą, a potem ze strachu zgłosił się na policję, the end.
Nie wtrącam się do niczyich odczuć, bo nie chodzi mi o to, żeby wszyscy jak jeden mąż wielbili Tolkiena. Domagam się tylko racjonalnych argumentów i pojęcia o tym, co się krytykuje. Co znalazłam u ciebie, ale nie u przedmówcy :)
"O, to rzeczywiście źle trafiłaś. Szukać dramatu psychologicznego i trafić na 'Władcę Pierścieni... to musiało zaboleć! ;)"
A gdzie ja napisałam że chodzi mi o dramat psychologiczny, oraz że mnie to zabolało? Nie lubię nadinterpretacji swoich słow, zwykle staram się wyrażac jasno.
"Tak, postacie są epickie (choć nie wszystkie, np. hobbici nie), patos jest wszechobecny (ale jest też i humor), itd. Tego wymaga dość archaiczna konwencja, jaką przyjął Tolkien i Jackson się tego trzyma. Wyjątkiem są bohaterowie, Jackson dodał im trochę dynamizmu za cenę (znacznych czasami) zmian w fabule, co bardzo nie podobało się części fanów Tolkiena (tej bardziej fanatycznej). Tolkien napisał dokładnie to, co sobie zamierzył i doskonale rozumiem, że może się to nie podobać. Każdy pisarz ma swoje zainteresowania i swoją metodę. I nie ma takiego utworu, który podobałby się wszystkim."
Z tym fragmentem się zgodzę. Czytałam w życiu wiele książek starszych od Tolkienowskiej powieści (bo nie Trylogii). Na tym forum mowa jest jednak o odbiorze FILMU. Nie jest wina Jacksona że Tolkien napisał taka a nie inna książkę, tak jak nie jest wina widzów, którzy przyzwyczajeni do kina, w którym nawet w kreskówkach postacie sa mniej lub bardziej czarno-białe a otrzymuja opowieść o archaicznej strukturze, że czuja się znudzeni/zawiedzeni.
"Nie zgodzę się tylko z jednym - szkicowością. Ten świat jest dopracowany w każdym najdrobniejszym szczególe i Jackson odtworzył to na ekranie tak dokładnie, jak tylko mógł. Co więcej, każdy jego element, tak samo jak w książce, odsyła do świata z innych utworów Tolkiena dotyczących Śródziemia - i to jest prawdziwa uczta dla fana :) To samo dotyczy wydarzeń.
Metoda Tolkiena była unikalna - najpierw opracował języki, potem świat, który miały opisywać i postacie, które miały się nimi posługiwać, a dopiero na końcu historię. Jedno logicznie wynikało z drugiego. Wszyscy inni pisarze postępują dokładnie odwrotnie. "
Nie zrozumiałaś. To nie świat jest naszkicowany a FABUŁA i POSTACIE. Sama to przyznałaś - najpierw świat, potem reszta. I to, niestety, widać - przynajmniej w filmie. A ja wolę, aby to było zbalansowane.
"Uważam, że tylko zrozumienie dzieła daje prawo do krytyki i chroni przed ryzykiem zostania wyśmianym. Krytykujący powinien się więc postarać - we własnym interesie."
O czym Ty piszesz? Chłopak dostał FILM, więc krytykuje FILM. nie musi czytac ksiązki, opracowań literackich, biografii pisarza itd. Ocenia film.
"Analizy literackie raczej nie ograniczają się do sugestii, nie po to się je pisze, żeby coś tylko sugerowały - walą kawę na ławę, raczej nie o podtekstach, a przede wszystkim o tym, co stoi w tekście czarno na białym - o sensie dzieła. 'Władca Pierścieni' nie jest aż tak trudny do zrozumienia, trzeba tylko trochę wiedzy i chęci. Ale nie jest też prosty jak 'Hobbit'. Wbrew temu, na co narzekają fanatycy, w filmie zawarto wszystkie najistotniejsze znaczenia i zachowano ducha książki. Sporo też pominięto, ale są to raczej cięcia fabularne, nie dotykające tzw. ogólnego przekazu dzieła."
Analizy literackie moga dotyczyć zarówno interpretacji oraz, jeśli istnieją ku temu przesłanki, nadinterpretacji. Ale nie o nich tu mówimy.
Piszesz o "sensie dzieła" na podstawie tekstu. Zostaw tekst i zajmij się filmem. O tym własnie pisałam - fani, którzy znają powieśc, dostrzegaja więcej niż ludzie, którzy znają jedynie film. Własnie to potwierdziłaś.
"Czyli sensu poświęcenia, motywu wędrówki w przestrzeni jako podróży w głąb siebie i własnej podświadomości, samopoznania, dojrzewania, motywu dwóch rodzajów wojen (straceńczych i o zwycięstwo), przemijania starego świata i triumfu nowego, świata czarów i świata rozumu, pochwały przyjaźni i spokojnego, prostego życia - i tak dalej, mogłabym wymieniać do rana, ale mi się nie chce :)"
Przyznam, że to jeden z najbardziej merytorycznie przedstawionych fragmentów ZA WP na tym forum. Zwykle ludzie tłumaczyli mi, ze to walce dobra ze złem i epickie, dlatego piekne. Aha, i o poswięceniu i przyjaźni. Ten argument przyjmuję.
Pytanie brzmi tylko, czy to było widać w filmie? A jesli tak, czy łatwo było to wyłapać? I czy da radę zrobic to ktos, kto nie czytał ksiązki, która na tym polu ma większe możliwości.
"Najlepsze historie to te z pozoru najprostsze, a to, co czyni książkę wartościową, to właśnie ta 'kosmetyka'. Gdyby nie ona, 'Zbrodnia i kara' byłaby tylko opowieścią o chłopaku, który załatwił staruszkę siekierą, a potem ze strachu zgłosił się na policję, the end."
Tutaj zaś będe protestowac. Pierwszy argument, wybacz, poraza banałem. Ponadto nie zrozumiałaś, ale przynam że cięzko mi tutaj odnosić się do powieści, której jeszcze nie czytałam. A Zbrodnia i kara jest własnie o "chłopaku, który załatwił staruszkę siekierą, a potem ze strachu zgłosił się na policję, the end." - jej urok stanowi cała strona psychologiczna, bardzo mocno i trafnie opisane spostrzerzenia dotyczące ludzkiej natury.
W filmie WP nie znalazłam za wiele tego typu obserwacji. Konwencję rozumiem i przynaję jej słuszność, wierzę też, że jej książkowy odpowiednik jest bogatszy i lepiej rozbudowany niż zwykle uproszczona ekranizacja.
Tylko... widzisz, wiele już o tym pisałam, nawet założyłam o tym wątek. Mnie film nie porwał bo nie dostrzegłam/nie byłam w stanie dostrzec tego bogactwa, o którym piszesz. Ot, dla mnie była to po prostu ilustracja do ksiązki (jak to pisałam wielokrotnie i ktoś w tym temacie), ksiązki w wielu kręgach wręcz kultowej, ksiązki na pewno dobrej (choc może na pewnym poziomie) - ale gorzej już funkcjonująca bez niej. Jako samodzielne dzieło filmowe WP mnie nie porwał, przyznałam mu 6/10 za wyjatkowo piękne plenery, efekty specjalne i z szacunku dla literackiego pierwowzoru.
Film oglądałam wiele lat temu, zaraz po polskiej przemierze, powinnam obejrzec go jeszcze raz i, byc może, zmienić zdanie. Pamiętam własne odczucia po wyjściu z kina - "czy ta Drużyna w ogóle nawiązała ze soba jakiś kontakt?".
Napisałaś, że lubisz wyraziste, dobrze nakreślone postacie. Najbardziej skupiają się na bohaterach filmy psychologiczne. Tam zawsze znajdziesz dogłębną charakterystykę bohaterów, chyba że trafisz na gniota. Oczywiście wyraziste postacie występują również w innych gatunkach filmowych, ale ja rzuciłam pierwszy, jaki przyszedł mi na myśl. Niczego nie nadinterpretuję, to było tylko uogólnienie.
To ty nie zrozumiałaś :) Ja przez 'świat' rozumiem wszystko łącznie - czas, przestrzeń, bohaterów i fabułę. Są nierozdzielne. W przypadku innych utworów można sobie wyobrazić taką sytuację, że np. 'wyjmujemy' bohatera i rzucamy go do innego świata, np. innej powieści. Zawsze znajdziemy przynajmniej jedną, do której będzie 'pasował'. Z 'Władcą Pierścieni' nie da się tego zrobić. Nie da się też rozpatrywać każdego jej elementu oddzielnie, wszystko jest ze sobą ściśle powiązane. Tak to sobie Tolkien wykombinował. Tworząc 'prawdziwą baśń' chciał, żeby nie dało się wyodrębnić nitek z gobelinu, chciał zmusić czytelnika do ogarniania całości. To 'działa' również w filmie.
Wyciągnęłaś błędny wniosek z tego, co napisałam. Wspomniałam o kolejności powstawania warstw tej opowieści tylko po to, żeby zwrócić uwagę na unikalną metodę twórczą, z której nie wszyscy zdają sobie sprawę. Kolejność nie jest tu wartościująca.
'DZIEŁO', czyli 'DZIEŁO SZTUKI'. To może być film, książka, drewniana łyżka, cokolwiek. 'Dzieło' nie znaczy to samo co 'arcydzieło' ani 'dzieło literackie' czy 'dzieło filmowe'.
Chłopak ocenia coś, czego nie rozumie. Nic dziwnego, że ma pretensje do garbatego, że ma proste dzieci. Ma za to dużo mądrego do powiedzenia o innych, których nazywa baranami.
To ty wspomniałaś o analizach literackich, więc kontynuuję ten wątek. Próbuję ci wytłumaczyć, że Jackson ocalił w filmie prawie wszystkie sensy książki. Tak trudno zrozumieć, że i jedno, i drugie ma ten sam sens? Natomiast to, czego nie mógł przekazać w filmie (z oczywistych względów), to język narracji Tolkiena (w oryginale stylizowany na średniowieczną angielszczyznę). To, z czego sam świadomie zrezygnował, to pokazanie tych miejsc i momentów, gdy w opowieść wdziera się mit. Coś tam nieśmiało sygnalizuje, ale tylko fan się połapie. I tego właśnie fani nie mogą mu darować.
Ale jeśli chodzi o sensy podstawowe, to, co w swoim poście wymieniłam dalej, owszem, to widać w filmie. Celowo wymieniłam te, które same się narzucają. Bohaterowie mówią o nich wprost, więc nawet ślepy powinien się zorientować - każdy, kto zada sobie trud użycia rozumu. A że ludzie nie rozumieją, to dlatego, że nie chce im się pomyśleć, bo szkoła ich nie nauczyła, na co należy zwracać uwagę, bo skupiają się na pięknych plenerach, efektach specjalnych i dziarskich chłopakach. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy.
Tak to już jest, że prawda jest banalna. A co ja ci na to poradzę?
I czego nie zrozumiałam? To, co stanowi o uroku 'Zbrodni i kary', to właśnie ta kosmetyka, o której mówisz, to JAK opowiadasz historię. Konwencja. Mogłabym to opowiedzieć w stylu powieści groszowej z Dzikiego Zachodu, i gdzie by wtedy było miejsce na psychologię?
'Władca Pierścieni' mówi wiele o ludzkiej naturze. Weźmy hobbitów - zwykły, prosty człowiek postawiony w sytuacji ekstremalnej jest zdolny do niezwykłych rzeczy, o które by siebie nie podejrzewał. Sam, który bał się przekroczyć granicę Shire, za chwilę walczy z hordą orków za pomocą patelni, a potem idzie pod sam nos Saurona, dźwigając na plecach przyjaciela. 'Even the smallest person can change the course of the future.' Piszę to na podstawie filmu, nie książki. O ile pamiętam, w książce patelnia nie była w robocie ;)
Rzeczywiście powinnaś obejrzeć film jeszcze raz, skoro masz wątpliwości co do Drużyny. Boromir uczy Merry'ego i Pippina władania mieczem (potem zginie w ich obronie). Legolas w Morii chce rzucić Gimlim ('Krasnoludem się nie rzuca!!!), ciągnie go za brodę - oczywiście chce mu pomóc ;)(niebawem będą oddanymi przyjaciółmi). Najlepsza jest jednak rozmowa Aragorna z Boromirem w Lórien, kiedy Boromir dzieli się swoimi wątpliwościami i obawami co do losu swojego kraju, a w Aragornie zaczyna budzić się odpowiedzialność, poczucie wspólnoty z Gondorczykami - w końcu należą do tego samego narodu, a on powinien zostać ich królem. Na koniec Boromir mówi: 'Pewnego dnia nasze ścieżki nas tam doprowadzą, a strażnik na Wieży wniesie okrzyk: Powrócili władcy Gondoru!' Tego nie ma w książce, to są doskonałe pomysły samego Jacksona.
Suplement do akapitu o naturze ludzkiej. Zapomniałam o najważniejszym.
WP pokazuje, że ludzie prości, którzy cenią sobie ciche, spokojne życie, nie pragną bogactw, władzy ani sławy, są najbardziej odporni na zło. Dlatego Gandalf i Elrond nie boją się powierzyć Pierścienia hobbitowi.
"Napisałaś, że lubisz wyraziste, dobrze nakreślone postacie. Najbardziej skupiają się na bohaterach filmy psychologiczne. Tam zawsze znajdziesz dogłębną charakterystykę bohaterów, chyba że trafisz na gniota. Oczywiście wyraziste postacie występują również w innych gatunkach filmowych, ale ja rzuciłam pierwszy, jaki przyszedł mi na myśl. Niczego nie nadinterpretuję, to było tylko uogólnienie."
Owszem, uogólniasz. Powiem tak - dokuczał mi patos, modelowość tych bohaterów. Jak szlachetny to do końca, jak zły to i brzydki. Byli raczej archetypami niż istotami z krwi i kości.
Nie chodzili a kroczyli, nie mówili a przemawiali. Rozumiem ze ma to swój urok, ale mi to nie pasowało - po prostu.
"To ty nie zrozumiałaś :) Ja przez 'świat' rozumiem wszystko łącznie - czas, przestrzeń, bohaterów i fabułę. Są nierozdzielne. W przypadku innych utworów można sobie wyobrazić taką sytuację, że np. 'wyjmujemy' bohatera i rzucamy go do innego świata, np. innej powieści. Zawsze znajdziemy przynajmniej jedną, do której będzie 'pasował'. Z 'Władcą Pierścieni' nie da się tego zrobić. Nie da się też rozpatrywać każdego jej elementu oddzielnie, wszystko jest ze sobą ściśle powiązane. Tak to sobie Tolkien wykombinował. Tworząc 'prawdziwą baśń' chciał, żeby nie dało się wyodrębnić nitek z gobelinu, chciał zmusić czytelnika do ogarniania całości. To 'działa' również w filmie."
Wiem o czym piszę. I z powodzeniem da się, a nawet powinno się, rozróżnić. Śródziemie jest tłem, osią akcji będzie zapewne wyprawa do Mordoru(?) i perypetie bohaterów. Jeden i drugi element powinny ze soba współgrać i nie przeczę, że w ksiązce to świetnie działa.
Niestety, JA tego w filmie nie zauważyłam - wydało mi się, że autor tak skupił się na przedstawieniu wymyslonego przez siebie świata powieści, że fabułę ledwie zarysował. Mogę jednak się mylic i na pewno nie omieszkam o tym donieść, kiedy już przeczytam książkę (na którą brak czasu). Chce tylko zostac własciwie zrozumiana.
"Wyciągnęłaś błędny wniosek z tego, co napisałam. Wspomniałam o kolejności powstawania warstw tej opowieści tylko po to, żeby zwrócić uwagę na unikalną metodę twórczą, z której nie wszyscy zdają sobie sprawę. Kolejność nie jest tu wartościująca."
Zakładam, ze rozumiem o co chodzi - wówczas odpowiem, ze wczesniej powstawały o wiele ciekawsze konstrukcje, także w naszym kraju. Doceniam ale nie przeceniam.
"'DZIEŁO', czyli 'DZIEŁO SZTUKI'. To może być film, książka, drewniana łyżka, cokolwiek. 'Dzieło' nie znaczy to samo co 'arcydzieło' ani 'dzieło literackie' czy 'dzieło filmowe'. "
No i?
"Chłopak ocenia coś, czego nie rozumie. Nic dziwnego, że ma pretensje do garbatego, że ma proste dzieci. Ma za to dużo mądrego do powiedzenia o innych, których nazywa baranami."
A ja nadal uważam, że w jego mniemaniu mógł po prostu dostać trochę brutalniejszą baśń dla dorosłych, nie złapał klimatu i wszystko.
"To ty wspomniałaś o analizach literackich, więc kontynuuję ten wątek. Próbuję ci wytłumaczyć, że Jackson ocalił w filmie prawie wszystkie sensy książki. Tak trudno zrozumieć, że i jedno, i drugie ma ten sam sens? Natomiast to, czego nie mógł przekazać w filmie (z oczywistych względów), to język narracji Tolkiena (w oryginale stylizowany na średniowieczną angielszczyznę). To, z czego sam świadomie zrezygnował, to pokazanie tych miejsc i momentów, gdy w opowieść wdziera się mit. Coś tam nieśmiało sygnalizuje, ale tylko fan się połapie. I tego właśnie fani nie mogą mu darować."
To jest kolejny argument za tym, ze trudno temu filmowi funkcjonować bez ksiązki. Oba dzieła wzajemnie się dopełniają. Ale przyjmuję argument, że film w zadowalający sposób oddaje klimat i treść książki. Fakt ten wcale jednak nie wpływa na moja ocenę WP jako samodzielnej produkcji filmowej.
"Ale jeśli chodzi o sensy podstawowe, to, co w swoim poście wymieniłam dalej, owszem, to widać w filmie. Celowo wymieniłam te, które same się narzucają. Bohaterowie mówią o nich wprost, więc nawet ślepy powinien się zorientować - każdy, kto zada sobie trud użycia rozumu. A że ludzie nie rozumieją, to dlatego, że nie chce im się pomyśleć, bo szkoła ich nie nauczyła, na co należy zwracać uwagę, bo skupiają się na pięknych plenerach, efektach specjalnych i dziarskich chłopakach. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy."
Obejrze raz jeszcze to się wypowiem. Może doznam olśnienia. Zwykle jednak udaje mi się utrzymać zdanie na jakiś temat. Niegrzeczne uwagi o "użyciu rozumu" pominę.
"I czego nie zrozumiałam? To, co stanowi o uroku 'Zbrodni i kary', to właśnie ta kosmetyka, o której mówisz, to JAK opowiadasz historię. Konwencja. Mogłabym to opowiedzieć w stylu powieści groszowej z Dzikiego Zachodu, i gdzie by wtedy było miejsce na psychologię?"
Nie zrozumiałaś kontektu, w jakim użyłam wyrazu "kosmetyka". Tutaj chodziło mi o dośc pobieżne w moim mniemaniu (w filmie!) przedsatwienie pewnych wątków. Na przykład "nie uwierzyłam" Galadrieli w tym lesie, kiedy opętał ją pierścień, albo Boromirowi, kiedy kombinował na boku. Kosmetyka - czyli pobiezne przedstawienie problemu, zaznaczenie - "tu coś się stało, doszło do zdrady", ale ja tej zdrady nie zobaczyłam. Wciąz pisze o odbiorze FILMU.
"'Władca Pierścieni' mówi wiele o ludzkiej naturze. [...] Tego nie ma w książce, to są doskonałe pomysły samego Jacksona."
Kolejne dowody, z którymi cięzko polemizowac, bo dotycza szczegółów - zgodzę się w jednym - nalezy obejrzeć to raz jeszcze.
Na jedno tylko zwrócę uwagę - najbardziej w filmie przeszkadzało mi zadęcie i patos, nienaturalne, wzniosłe dialogi - chocby cytat, który przytoczyłaś. Nawet kolega o nicku Ivalor, broniący WP jak niepodległości to przyznał. Mnie nie przekonuje takie przedstawienie historii, zas ludzkośc już w średniowieczu odkryła, ze mozna pisac o rzeczach wielkich "małym" językiem. I że to w wielu przypadkach lepiej działa. Natomiast patos i zadęcie stał się domeną satyry, groteski, parodii. (Mocno uogólnione).
Od razu wyjasnię - rozumiem ze w tym moze tkwic urok WP, że wiele osób między innymi właśnie tym językiem się zachwyciło i ze zbrodnią byłoby to zmieniać dla potrzeby filmu. Trzeba jednak zadac sobie pytanie, kiedy niechęć do filmu Jacksona wynika z ignorancji, a kiedy po prostu z innych preferencji. Obawiam się, ze wrzucanie wszystkich antagonistów obrazu do jednego wora krzywdzi intelektulanie tak jedną, jak i druga stronę.
PS. W poprzednim poście w tym temacie popełniłam bład ortograficzny w wyrazie spostrzeżenie. Wybaczcie :(
"Zakładam, ze rozumiem o co chodzi - wówczas odpowiem, ze wczesniej powstawały o wiele ciekawsze konstrukcje, także w naszym kraju. Doceniam ale nie przeceniam."
Ciekawsze ze względu na samą konstrukcję, czy metodę twórczą? Bo jeśli jest jakieś inne dzieło, które zostało, że tak powiem, wywiedzione z języka (nawet nie sztucznego, jak u Tolkiena), to chciałaby je poznać.
Uwagi o używaniu rozumu nie odnoszą cię do ciebie, tylko tysiąca głupich wypowiedzi na temat WP, których musiałam słuchać przez ostatnie dziewięć lat. Chyba każdemu by puściły nerwy. Może za dużo wymagam od ludzi, mój błąd.
O ile scena z Galadrielą jest lekko przesadzona, o tyle Boromir od początku jest 'trefny', w miarę rozwoju akcji to się tylko pogłębia. W ogóle w filmie jest ciekawiej przedstawioną postacią niż w książce, tę różnicę widać od razu, gdy tylko się pojawia.
Patos był pierwotnie nieodłącznym elementem gatunków 'wysokich', eposu i tragedii. Jednak już w starożytności, nie w średniowieczu wykorzystano go w ujęciu parodystycznym. Tolkien postawił na tradycyjne użycie patosu, bo tego wymagała jego opowieść, mająca w sobie elementy baśni, eposu i romansu rycerskiego. Finito.
Przerwano mi, dopiero teraz mogę skończyć.
Problem w tym, że oceniając film bez znajomości książki nie jesteś w stanie stwierdzić, co znalazło się w filmie i zostało pokazane w określony sposób dlatego, że było istotnym, nieusuwalnym elementem świata książki, a co jest pomysłem reżysera. W ogóle recenzowanie adaptacji jest ciężką sprawą, bo właściwie nie wiadomo do kogo mieć pretensje. A już szczególnie w przypadku dzieła kultowego, którego fani nie dopuszczają żadnych zmian.
Kiedyś popełniałam ten błąd, że próbowałam każde dzieło 'poprawiać', zamiast najpierw zastanowić się nad zasadnością zastosowanych rozwiązań. Gatunki i konwencje mają swoje wymagania, a 'Władca Pierścieni' jest dziełem kanonicznym (tak jak 'Iliada' jest kanonicznym eposem). To z nim należy polemizować, a nie oczekiwać od niego polemiki z konwencją, bo to ono tę konwencję zapoczątkowało i wyznaczyło. Nie wyobrażam sobie, żeby Jackson mógł bardziej 'poprawić' Tolkiena, i tak się zagalopował. Gorzej, jeśli ktoś nie trawi tej konwencji...
Co do fabuły, która wydaje ci się szkicowa. Zupełnie się z tym nie zgadzam, pierwszy raz spotykam się z takim zarzutem. 'Władca Pierścieni' ma sześć części i mnóstwo wątków (teraz, na poczekaniu, naliczyłam około trzydziestu). Co prawda nie wszystko zmieściło się w filmie (dwadzieścia parę), ale i tak ci, którzy widzieli film, a nie czytali książki, zwykle się skarżą, że nie mogą się w nim połapać. Ale są i tacy, którzy nie mieli z tym problemu. Niestety, kiedy się coś ogląda albo czyta, trzeba zwracać uwagę na każdy szczegół. Zwłaszcza jeśli się widziało jakie rozmiary ma książka, raczej nie należy się spodziewać po filmie, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie. Moim zdaniem fabuła 'Władcy Pierścieni' jest dostatecznie skomplikowana, nie potrzebuje dalszych komplikacji czy zwrotów akcji. Jackson był innego zdania i wyeksponował niektóre konflikty, inne sam wymyślił - co nie zawsze mi się podobało.
Co do idealnych bohaterów. Tak, u Tolkiena dobro, piękno i prawda są nierozerwalnie ze sobą związane - jest to w kulturze stan pierwotny i taka opowieść jak 'Władca Pierścieni' wymagała, by się tego trzymać. Ale to nie znaczy, że każdy pozytywny bohater jest idealny. Boromir jest szlachetny, ale słaby i rozdarty między różnymi powinnościami. Denethor jest szlachetny, ale zbyt dumny i żądny władzy. I to widać jak na dłoni w filmie, znacznie wyraźniej niż w książce.
"To jest kolejny argument za tym, ze trudno temu filmowi funkcjonować bez ksiązki. Oba dzieła wzajemnie się dopełniają."
A więc to samo musiałoby się odnosić do każdej ekranizowanej książki. Nie można oczekiwać od filmowej adaptacji, że odda język powieściowej narracji. To są dwa różne media, reżyser musiałby wprowadzić postać narratora. Natomiast bez odwołań do mitu film świetnie sobie radzi. Wątpię, by którykolwiek widz żałował, że nie wyjaśniono mu dogłębnie, czym był Numenor, co znajduje się w Valinorze, kim są Valarowie, czarodzieje itd. To nie jest konieczne dla zrozumienia sensu – ani filmu, ani książki – Tolkien we 'Władcy Pierścieni' też tego do końca nie wyjaśnia, robi to dopiero w 'Silmarillionie', niedokończonym zresztą. Jackson mógł to zrobić, fani by się ucieszyli, ale nieznającym książki widzom tylko utrudniłoby to odbiór filmu.
Nie istnieje nic takiego jak 'baśń dla dorosłych'. Baśń jest baśnią i nie jest dla dzieci.
O którym cytacie mówisz? 'Krasnoludem się nie rzuca!' ? ;) Żartuję, ale naprawdę wydaje mi się, że przesadzacie z tym patosem. We 'Władcy Pierścieni' oprócz patosu jest też wiele humoru. Przy czym film jest znacznie mniej patetyczny niż książka; niektórzy nawet to krytykowali, zwłaszcza humor w 'Dwóch Wieżach'.
Myślę, że będziesz miała wiele okazji do obejrzenia 'Władcy Pierścieni', bo TVN nie daje nam o nim zapomnieć :) Jeśli chodzi o ten film, raz to zdecydowanie za mało. Chociaż osobiście polecam raczej wersję rozszerzoną. Ciekawa jestem też, jak odbierzesz książkę. Tolkien nie miał w zwyczaju zalecać się do czytelnika.
Jeszcze słówko o Galadrieli. Pierścień jej nie 'opętał', ona tylko zademonstrowała Frodowi, co by się z nią stało, gdyby przyjęła jego propozycję. Oparła się tej pokusie, dlatego mówi, że 'przeszła próbę'.
Baśnią jest na przykład "Legenda" , WP jest tylko ruchomą ilustracją do książki pod tym samym tytułem. "Legenda", mimo, ze bardziej baśniowa i pozornie przeznaczona do młodszej widowni, nie jest tak czarnobiała i plastikowa jak film WP.
"Baśnią jest na przykład "Legenda" , WP jest tylko ruchomą ilustracją do
książki pod tym samym tytułem. "Legenda", mimo, ze bardziej baśniowa i
pozornie przeznaczona do młodszej widowni, nie jest tak czarnobiała i
plastikowa jak film WP."
Bardziej prymitywnej i bezsensownej wypowiedzi na temat Władcy Pierścieni
nie widziałem, widać że troll który jest autorem tego posta nie posiada
nawet znikomej wiedzy na temat zarówno filmu jak i w ogóle fantasy. Co
prawda nie dziwie się, że jego wypowiedzi na temat tego filmu są na tak
niskim poziomie gdyż spotkałem się z jego wcześniejszymi wypowiedziami, np.
popieraniu tych słynnych( i idiotycznych) akcji dzieci neo dotyczących
TOPów.
Nie napisałam, że FILM 'Władca Pierścieni' jest baśnią. Napisałam, że jego tzw. haterzy chyba nie lubią baśni i stąd ta zapiekła nienawiść i pogarda.
FILM 'Władca Pierścieni' jest ADAPTACJĄ książki pod tym samym tytułem. Ilustracje to są obrazki w książce, rysunki ilustrujące akcję.
'Legenda' jest plastikowa wizualnie, w całości kręcona w filmowym atelier. Jest też czarno-biała.
Baśnie mają to do siebie, że jest wyraźny podział na dobro i zło, nie ma miejsca na odcienie szarości. Natomiast w fantasy może być inaczej.
I - niespodzianka - 'Władca Pierścieni', zarówno książka, jak i film, nie jest baśnią. Nie jest też fantasy. Ani powieścią, eposem, chanson de geste, przypowieścią itd. Jest połączeniem tego wszystkiego, jedynym w swoim rodzaju.
"'Władca Pierścieni' jest przede wszystkim baśnią (choć nie do końca, o czym już pisałam wcześniej) i obowiązuje w nim konwencja baśniowa, to znaczy dobro jest dobre i piękne, i MUSI zwyciężyć. Jeśli chcesz, żeby było inaczej, to trafiłeś pod zły adres, poszukaj lepiej jakiegoś horroru (na przykład)."
"I - niespodzianka - 'Władca Pierścieni', zarówno książka, jak i film, nie jest baśnią. [...] Baśnie mają to do siebie, że jest wyraźny podział na dobro i zło, nie ma miejsca na odcienie szarości. Natomiast w fantasy może być inaczej."
Widze tu spora sprzeczność. ;)
"'Władca Pierścieni', zarówno książka, jak i film, nie jest baśnią. Nie jest też fantasy. Ani powieścią, eposem, chanson de geste, przypowieścią itd. Jest połączeniem tego wszystkiego, jedynym w swoim rodzaju."
;)
To jest ten podział na dobro i zło w WP jak w basni, czy go nie am jak w fantasy? :D
Trochę zgrzyta wyraz "hater". Polskiego odpowiednika nie było?
Wybacz, ale nikt nie wymyślił jeszcze nazwy gatunku, który reprezentuje 'Władca Pierścieni'.
Na pewno nie jest to fantasy, min. dlatego, że zachowuje tradycyjny porządek moralny. W baśni jest ostry podział na dobro i zło, w fantasy może być płynny, chociaż nie musi. Ale wtedy to jest słaba fantasy ;) 'Hobbit' na pewno jest baśnią, tu nie ma wątpliwości.
Ktoś tu słusznie zauważył, że 'Władca Pierścieni' jest prekursorem gatunku fantasy. To prawda. Cała literatura fantasy albo go naśladuje, albo z nim polemizuje. Mało komu z autorów udało się wymyślić coś oryginalnego, co nie ma nic wspólnego z wizją Tolkiena.
Zwykle dla wygody nazywam 'Władcę Pierścieni' baśnią, bo elementów baśniowych jest w nim najwięcej - i żeby podkreślić, że nie jest to fantasy. Można powiedzieć, że jest PRZEDE WSZYSTKIM baśnią. W drugiej kolejności może być eposem lub epopeją albo romansem rycerskim czy chanson de geste. Jest też powieścią, zawiera odniesienia do własnej, wewnętrznej mitologii i duże fragmenty poetyckie, a wśród nich autentyczną staroangielską pieśń rycerską, którą Tolkien przypisał Rohirrimom, bo wzorował ich na przodkach Anglików. Jeśli chodzi o klasyfikację gatunkową, przy 'Władcy Pierścieni' jest co robić ;) Dwa semestry męczyliśmy się z nim na teorii literatury i guzik wymyśliliśmy. Stanęło na epopei, ale moim zdaniem to był zgniły kompromis ;)
Zgadzam się z przedmówcą,...Film moim zdaniem przewyrzsza Avatara...O fabule nie trzeba mówić
podzielam zdanie kolegi powyzej. ludzie którzy nie przeczytali ksiazek nie maja pojecia o co chodzi we "Wladcy...".
podzielam zdanie kolegi powyzej. ludzie którzy nie przeczytali ksiazek nie maja pojecia o co chodzi we "Wladcy...".
podzielam zdanie kolegi powyzej. ludzie którzy nie przeczytali ksiazek nie maja pojecia o co chodzi we "Wladcy...".
Nie trzeba czytać książki.
Ja najpierw "zaliczyłem" wszystkie filmy, a dopiero potem zabrałem się za książke.
moja fascynacja ksiazka pojawila sie dopiero po obejrzeniu Druzyny Pierscienia w kinie :) takze ze mna bylo podobnie jednak dalej twierdze ze dla ludzi którzy nie czytali ksiazki film bedzie czysta rozrywka bez przekazu. co niestety boli bo Władca jako ksiazka jest arcydzielem literatury. pozdrawiam fanów ksiązki i filmu :)
A to chyba ksiazka nie powinna usprawiedliwiac filmu. To teraz wyobrazajac sobie dobra ksiazke i kompletnie zepsuta jej ekranizacje(nie mowie o WC)to nie mozna skrytykowac filmu? no bo wkoncu ksiazka byla dobra, nie? Wracajac do Wladcy P, moze i bylem oczarowany filmem, ale tylko w dniu premiery. Niestety Czlowiek pozniej dorasta i zauwaza to co juz wczesniej bylo napisane czyli ze wszystko nie jest albo czarne, albo biale. Ze bohaterowie musza byc idealni, piekni, nieskazitelni( to ci dobrzy co musza oczywiscie przezyc), oraz ci zli okrutni co ich glownym celem jest zniszczenie swiata. Wszelcy odszczepiency od reguly niestety musza zginac. Oczywiscie wczesniej niz zginie zlo i zastanie pokoj i dobrobyt
No wiesz troche orginalnie by bylo:) taki maly powiew swiezosci. choc od orkow troche trudno tej swiezosci szukac:)
'Władca Pierścieni' jest przede wszystkim baśnią (choć nie do końca, o czym już pisałam wcześniej) i obowiązuje w nim konwencja baśniowa, to znaczy dobro jest dobre i piękne, i MUSI zwyciężyć. Jeśli chcesz, żeby było inaczej, to trafiłeś pod zły adres, poszukaj lepiej jakiegoś horroru (na przykład).
We 'Władcy Pierścieni' oryginalność jest gdzie indziej - na przykład w pomyśle na główny artefakt, który trzeba zniszczyć, a nie zdobyć, jak to zwykle bywa w tego rodzaju opowieściach. Czegoś takiego nigdy wcześniej w literaturze nie było, Tolkien zastosował ten pomysł jako pierwszy. To nie jego wina, że dopiero teraz znalazły się pieniądze i człowiek z wizją, i można było zrobić ekranizację.
Ekranizację, która gdzieś tak w 85% powinna być satysfakcjonująca nawet dla fana-ortodoksa. Te pozostałe 15% niestety się w filmie nie zmieściło. Żeby pokazać wszystko i z należytą głębią, trzeba by sześciu filmów, a nie trzech. Może kiedyś... A na razie cieszmy się tym co mamy, co i tak jest najlepszym filmem tego gatunku w historii kina.