Tak bardzo się bałam, że wizja rerzysera "The Lord of the Rings" będzie zupełnie inna od tej, która powstała we mnie podczas czytania książki. Bałam się, że nie uda się znaleźć odpowiednich odtwórców ról w świecie tak niepowtarzalnym jak ten tolkienowski.
A jednak udało się! Może tylko postać Boromira nie pasuje mi zbytnio do całości (jest zbyt... "mały") Bardziej odpowiedni byłby jakiś zawodnik wrestlingowy, ale oni nie potrafili by może zagrać tak jak to zrobił Sean Bean. Nie ukrywam, że największy zaskoczeniem była dla mnie postać Elronda. Pierwszy szok (spowodowany zapewne jeszcze świeżym skojarzeniem z Matrixem) szybko ustąpił jednak miejsca bardzo pozytywnym odczuciom. Hugo Weaving jest naprawdę przystojnym mężczyzną. Z resztą i tak nie da się odtworzyć w pełni uroku elfów. Jesteśmy w końcu tylko Dużymi Ludźmi.
Moja ocena w skali 1:10 to ...11 :)