Film "Władca pierścieni" jest doskonały (byle nie wersja reżyserska, brrrr) i niezmiennie stoję tu w opozycji do ludzi, którzy doszukują się w nim błędów, ze względu na zmiany pod kątem książkowego pierwowzoru. Cóż, w filmie zostały wyciągnięte wszystkie smaczki książkowe, a oleiste flaki zostały odłożone na półkę - jak dla mnie zabieg w pytę. I bardzo czekam na "Hobbita"! :)
A jak ktoś ma ochotę zobaczyć, z czym jeszcze można jeść "Władcę...", to zapraszam na swojego bloga kulinarnego :) http://barkuchnia.blogspot.com/2012/01/wadca-pierscieni-druzyna-jedzenia-pizzy.h tml