W porównaniu z "Drużyną", "Dwie wieże" (mimo przekłamań) wypadają lepiej. Oglądając pierwszą część trylogii czułem się zawiedziony bo wszystko przemykało przez ekran niczym teledyski w MTV. Nie było chwili wytchnienia, nie można się było nawet na moment skupić na scenia, bo już kończyła się następna. Tym razem jest inaczej. Dzieje się tak głównie za sprawą zmian wprowadzonych przez Jacksona do historii. Puryści książkowi nie zostawią na filmie suchej nitki, ale dla mnie książka to książka a film to film. Chciałem obejrzeć wciągającą historię, a nie ilustrację filmową do książki. (Gdyby tak było to poszedłbym na Zemstę).
Reżyser tym razem zatrzymuje się na swoich bohaterach, pozwala nam się trochę bliżej im przyjrzeć. Dzięki temu pojawiają się emocje, na które w pierwszej części po prostu nie było czasu. Przepiękna scena z powrotem do zmysłów Theodena wzruszyła nawet mnie, choć po tylu filmach nie jest to łatwe. Znakomicie odwzorowano podwójną osobowość Golluma. Znakomita scena "pogrzebu" Aragorna. No i skupienie się także na osobach postronnych (jak te dzieci z zapadłej wioski - chociaż scenę z odnalezieniem matki mogli sobie darować). Pasował mi też w filmie Faramir. Tak, tak wiem że odstępstwa są duże, ale dla mnie było to rozsądne posunięcie. Dzięki temu Faramir wyszedł bardziej ludzko, a jednocześnie bardziej bohatersko.
Mniej za to pasował mi Gandalf. Zgrzytem jest dla mnie scena, w której sprzeciwia się decyzji Theodena o ewakuacji do Helmowego Jaru. W książce było zupełnie odwrotnie i miało to spory sens. Tutaj zaś z Gandalfa robi się militarystę. Zgrzytem jest też wtrącenie "rozmowy" Elronda z jego teściową Galadrielą. Zupełnie to niepotrzebne. Elrond z resztą jest chyba najmniej dopracowaną postacią. Robią z niego jakiegoś rasistę, zapominając o tym, że przecież uczucia Arwen odświeżają tylko rany związane z przeszłością jego i jego rodziny.
Najgorzej zaś wypada muzyka. Nie wprowadza nic nowego, co bardzo przydałoby się w przypadku oblężenia Helmowego Jaru i marszu Entów. Shore wyraźnie pokazał swoje muzyczne ograniczenia.
Podsumowując film jest jednak bardzo dobry. Jackson nie wykorzystuje co prawda szansy, by zrobić z tego prawdziwe dzieło sztuki unikając bardziej jednoznacznej, konkretnej interpretacji zdarzeń. Jednakże jak na dzieło "mainstreamu" jest to bardzo dobry film i brak łatwo można wybaczyć.