Mimo, że nie przepadam za Tolkienem, książkowej wersji Trylogii nie można odmówić rangi arcydzieła fantasy. Nie zauważyłem tego w filmie. Filmem można się zachwycać (charakteryzacja, scenografia, zdjęcia są doskonałe), ale nie sposób się nim emocjomować, ani nad nim zastanawiać, skutecznie to uniemożliwiją to żenujące braki logiczne fabuły (np. Legolas śledzi orków o dzień drogi dalej, a nie zauważa jeżdźców za plecami) i błędy reżyserskie na miarę przedszkolaka (np. tzw. "wątek miłosny" - dokręcony tak nieudolnie i na siłę, że brazylijskie telenowela wydają się być przy nim doskonałłymi filmami, czy bezsensowne wędrówki Froda w głąb Gondoru)