Jako wieloletni fan Władcy Pierścieni, żałuję tylko jednego... Po obejrzeniu pierwszej części zaczęła się przygoda, która miała trwać w postaci kolejnych odsłon tego arcydzieła. Z niecierpliwością czekałem na ukazanie się następnych części, i jak dziecko co dostało wymarzony prezent pod choinkę, gęba mi się śmiała za każdym razem, gdy widziałem czołówkę. W końcu przygoda musiała się skończyć, a Jackson doskonale wiedział, jak to zrobić. Zwieńczeniem historii jest ukazanie, że po tułaczce, sukcesach i niepowodzeniach, po życiu i śmierci, to przyjaźń i miłość są najważniejsze i to one przetrwają. Pierwszy raz ujrzałem to w scenie przed Czarną Bramą, gdy Gimli mówi do Legolasa: "I never thought I will die side by side with an elf". Na co Legolas odpowiada: "What about side by side with a friend". To pokazuje, że śmiertelni wrogowie, mogą jednak walczyć ramię w ramię, w wyższej sprawie. Zwieńczeniem jest scena w Grey Heavens i pożegnanie się Hobbitów. To był już koniec i każdy kto film widział wiedział, że nie będzie już nic więcej. Łzy leciały same. Cóż dodać, cieszę się, że mogłem żyć w czasie, kiedy powstawał film i być w wieku pozwalającym zrozumieć w pełni książkę.