Władca Pierścieni: Powrót króla

The Lord of the Rings: The Return of the King
2003
8,4 553 tys. ocen
8,4 10 1 553041
8,1 64 krytyków
Władca Pierścieni: Powrót króla
powrót do forum filmu Władca Pierścieni: Powrót króla

I nakręcił sequelową trylogię w której:

pierwsza część byłaby o szukaniu mapy do Gandalfa który gdzieś zniknął (wszyscy myślą, że szuka sposobu na powstrzymanie zła) i w której bohaterką byłaby tajemnicza sierota Rey z jakiejś pustyni a antagonistą syn Aragorna i Arweny (którzy się rozwiedli btw a Aragorn postanowił porzucić tron i odpowiedzialność za los poddanych żeby się szlajać po lasach i karczmach z kumplami jak za dawnych lat). Spoiler alert - Aragorn ginie z ręki syna bo ten chciał zrobić wrażenie na jakimś dziwnym typie który wygląda jak Zombie Hugh Hefnera w złotym szlafroku.

w drugiej części okazuje się, że syn Aragorna przeszedł na stronę zła bo Gandalf miał zły sen i zakradł się do jego sypialni nocą by go wypatroszyć żądełkiem (mieczem froda z OT). A w ogóle Rey odnajduje Gandalfa na bezludnej (poza zakonnicami żabami) wyspie gdzie ten postanowił zaszyć się z dala od kłopotów i czekać na śmierć chlejąc niebieskie mleko z cyców jakiegoś biednego obrzydliwego mutanta. Rey błaga go o pomoc w ratowaniu śródziemia, ale on ją olewa a potem umiera na zatrucie tym obrzydliwym mlekiem. A czy mówiłem już, że Rey ma magiczne moce przewyższające Gandalfa i wszystkich magów świata w historii bez żadnego treningu w tym zakresie? I włada mieczem najlepiej na świecie, jeździ konno i pływa najlepiej na świecie choć nigdy nie widziała mieczy, koni, magii, ani wody w większej ilości niż miska (wychowała się na pustyni) a choć nigdy w rękach nie miała łuku strzela z niego tak znakomicie, że nawet Legolas mówi "WTF this is BS".

W trzeciej części okazuje się, że Sauron wcale nie zginął w finale powrotu króla. Kiedy pierścień został zniszczony a oko i jego wieża wyglądały jakby wybuchały tak naprawdę teleportowywał się na drugi koniec świata do tajemniczej krainy do której nikt nie wie jak trafić. Tam zgromadził armię 10 000 upiorów pierścienia z których każdy miał różdżkę pozwalającą zniszczyć całe miasto jednym strzałem. I cały film jest o tym jak Rey szuka sztyletu gdzie zaznaczone jest położenie kompasu który prowadzi do mapy która pokazuje drogę do Saurona. Bo ten w Fortnajcie uprzedził, że wrócił i za ile dni zamierza ruszyć swoją armię upiorów i podbić śródziemie. A w ogóle Rey okazuje się jego wnuczką. I ostatecznie Sauron zostaje pokonany przez armie śródziemia bo jego upiory mogą niszczyć miasta, ale nie znają kierunków (lewo, prawo, przód, tył - to zbyt skomplikowane) więc muszą tkwić w miejscu bo jest tylko jeden upiór znający kierunki, ale on ginie na samym początku. A film kończy się tym jak Rey wraca do Minas Tirith i przedstawia wszystkim nie jako wnuczka saurona tylko córka Aragorna i Arveny i przejmuje władzę. The end.

Brzmi debilnie prawda? A jednak jak pokazały sequele gwiezdnych wojen i tak znaleźliby się ludzie twierdzący, że to świetne filmy, zdaniem niektórych lepsze od oryginału. Żenada.

ocenił(a) film na 9

Dzięki bogu, tutaj władzę sprawował Warner Bross i dostaliśmy Hobbity... Chociaż nie wiem czy nie wolałbym wersji Disneya, przynajmniej obok zażenowania byłby śmiech.

Nigdy nie śmiałem się w kinie tak mocno jak podczas finalnej sekwencji od czasu pojawienia się magicznej floty rebelii do śmierci Palpatina, który po raz trzeci (klasycznie na koniec każdej trylogii) razi siebie piorunami. To była najpiękniejsza najgorsza katastrofa filmowa jaką widziałem.

użytkownik usunięty
hevi129

Ja za Hobbity kiedyś obwiniałem producentów (nawet nie wiedziałem, że WB to kręciło, widziałem tylko jedną część i był to jeden z niewielu filmów na których zasnąłem w trakcie seansu). Myślałem, że KAZANO Jacksonowi nakręcić 3 filmy z tego materiału. Okazuje się, że nie. To Jackson uparł się żeby nakręcić trylogię znowu. On po władcy pierścieni nie nakręcił żadnego kasowego hitu. Myślę, że czuł, że jego pozycja na rynku słabnie a osiągnięcia są zasypywane przez niepowodzenia. Uznał, że hobbit to pewny kasowy hit. I chyba miał rację, sekunda zerknę bo wtedy w box office byłem mniej ogarnięty... no ok, zarobiły te filmy, ale daleko im do rangi LotR. Pierwsza część była czwarta na liście najlepiej zarabiających filmów roku (Avengers poza zasięgiem byli choć MCU dopiero się rozkręcało, więcej zarobił też Skyfall i Dark Knight Rises). Pozostałe części zarobiły mniej o jakieś 100 baniek, druga nadal była czwarta w swoim roku (za Frozen, Iron Manem 3 i "jak ukraść księżyc 2" - co za beznadziejne tłumaczenie) Część trzecia choć zarobiła jeszcze mniej niż druga (o grosze ale jednak) zajęła drugie miejsce za którąśtam częścią Transformers. To pokazuje, że jednak ludzie nie dali się nabrać na szczęście bo choć filmy zarobiły to jednak Władca Pierścieni był największym hitem kin przez 3 lata w kinach (no pierwsza część była druga za harym potterem, ale każda kolejna już nr 1 danego roku). A przecież większość filmów z którymi przegrał hobbit to nie ta liga co endgame - któreśczęści transformersów, kreskówki itp. W każdym razie wracając do tematu obwiniałem studio za to jak wyglądał hobbit a to nie jego chciwość zrujnowała projekt a Jakcsona. On wymyślił sobie, że będzie miał szansę na 3 kasowe hity zamiast jednego i odbuduje swoją legendę. Nie wiem czy wyszło. Po hobbicie dużo stracił w moich oczach.

ocenił(a) film na 9

To definitywnie nie wina Jacksona, on nie miał mieć z Hobbitem nic wspólnego. początkowo Hobbit to miał mieć 2 części, gdzie pierwsza kończyłaby się na leśnym królestwie elfów, a druga zaczynała spływem rzeką. Reżyserem i głównym twórcą był Guillermo del Toro, który także napisał z tego co wiem scenariusz. Zrezygnował on jednak właściwie w przeddzień zdjęć i studio zaczęło panikować i ubłagało Petera Jacksona by zajął się tym projektem, a także nałożyło rygorystyczne ramy czasowe i wymusiło 3 części. Peter Jakcon narzekał potem, że nie miał czasu się przygotować w żaden sposób i to był jeden wielki chaos - łatwo to zrozumieć ponieważ dosłownie został ściągnięty na ostatnią chwilę, gdzie wszystko było już przygotowane przez inną osobę o innym charakterze pracy.

No, ale Peter Jackson też definitywnie nie jest bez winy, wydaje mi się, że większość złych decyzji w stylu nadmiar CGI zamiast klasycznych kostiumów raczej była jego autorstwa. Też jako główna siła na planie spokojnie mógł uniknąć powstania wielu beznadziejnych scen, poprowadzić postaci trochę lepiej etc. Jakkolwiek największe bolączki czyli scenariusz, chaos, rozbicie na 3 części, niepotrzebne wątki poboczne czy wtrącanie jakichś Legolasów i Taurieli nie są jego winą. Jakkolwiek mogę się trochę mylić.

ocenił(a) film na 9

A i odnośnie podziału na 3 części, z tego co pamiętam powstał on w połowie kręcenia zdjęć chyba niezbyt długo przed premierą 1 części, co wymusiło gwałtowną zmianę scenariusza i dodawanie na siłę różnych wątków pobocznych. Dlatego 1 część tak bardzo różni się od drugiej i trzeciej. Właściwie tylko Niezwykła podróż wygląda w przybliżeniu tak jak to miało wyglądać w początkowym zamyśle Del Toro. W drugiej, z zwłaszcza w 3 części czuć, że pisane one były w ostatniej chwili na kolanie, podczas gdy niezwykła podróż jest zwyczajnym prostym filmem przygodowym i jedyną całkiem całkiem dopracowaną częścią trylogii.

ocenił(a) film na 9

W sumie jeszcze dodam, że Hobbity mimo, że były hitami, to były nadal rozczarowaniem w porównaniu do Władcy Pierścieni. W przypadku WP widać jak każda część zdobywała uznanie i rzesze fanów i Powrót Króla zarobił zdecydowanie najwięcej, podczas gdy Hobbit tracił z części na część. Także istotne są czasy, 1,1mld Władcy Pierścieni w tamtych czasach było fenomenem i drugim najlepszym wynikiem wszech czasów, to tak jakby w czasach Hobbita WP zarobił blisko 2mld. Więc podsumowując Władca Pierścieni miał wręcz hegemonię w swoich czasach, nic z nim się nie równało, podczas gdy Hobbit był ledwo lekkim hitem, miliard wtedy to prawie nic, zwłaszcza patrząc jakie zaplecze fanów ma świat Tolkiena.

Warner Bross liczył na pewno na więcej, sam byłem lekko zszokowany tym, że Bitwa Pięciu Armii mimo tak ogromnej promocji i statusu "finału wielkiej trylogii" zarobiła ledwo 950mln dolarów. Tak czy inaczej decyzja podziału na 3 części z pewnością się opłaciła finansowo - 2 części zarobiłyby maksymalnie 2.5mld dolarów, a kosztowałyby koło 500 -600, zarobek max 2mld (w rzeczywistości trzeba dodać koszty promocji i to, że tylko około 50% zarobków z kin idzie do twórców, ale mniejsza o to), 3 części zarobiły mimo "porażki" 3mld, a kosztowały około 750mln. Różnica jest całkiem spora.

użytkownik usunięty
hevi129

Ja mam świadomość, że inflacja robi swoje i dlatego nawet jeśli LotR zarobił łącznie mniej więcej tyle co Hobbit to zarobił dużo więcej bo 10 lat to w kinie dużo czasu (w czasach hobbitów które były przecież niecałe 10 lat temu miliard to był ogromny wyczyn i rzadkość a już w 2019 filmów które przekroczyły miliard było przynajmniej 8 a jeszcze kilka nie dało rady a blisko było). Po prostu nie chciałem się o tym rozpisywać bo to tak trochę było. No i też uważam, że hobbit był sukcesem, ale jednak poniżej oczekiwań - nie pamiętam czy byłem zaskoczony, że troszkę słabiej zarobił niż liczono. Myślę, że byłem raczej zadowolony. Bardzo źle życzyłem tej trylogii. Od samego początku uważałem, że kręcenie 3 filmów zamiast jednego to pazerność i zwykła podłość (haha naciągniemy was 3 razy jak chcecie zobaczyć tą historię) i nie chciałem żeby ten film osiągnął jakiś ogromny sukces i pokazał światu, że takie brudne sztuczki są opłacalne, Mogliśmy mieć jeden, może nawet dwa przyzwoite filmy. A dostaliśmy trzy głupie nudne filmy które były taką bezdenną studnią fillerowego contentu. Nie można było się skupić na tym co ważne bo filmy za szybko by się skończyły więc połowa filmów to głupie przyśpiewki, spacery, nudne pościgi i sceny akcji pozbawione wpływu na widza bo ja do seansu przystąpiłem nie znając książkowego pierwowzoru więc choć wiedziałem jak historia się skończy z WP to nie wiedziałem czy każdy dożyje jej końca. W połowie części pierwszej hobbita po wielu absurdalnych scenach akcji gdzie zginąć powinni wszyscy a nie zginął nikt zrozumiałem, że przynajmniej do finału nic nikomu nie grozi bo muszą utrzymać ekipę w całości więc każde wyciągnięte z d.... zagrożenie to ŻADNE zagrożenie bo wszystkich chroni plot armor.

ocenił(a) film na 9

Tak, dokładnie
Ja Hobbitowi zawdzięczam tyle, że dzięki niemu zacząłem interesować się kinem gdy byłem jeszcze młodszy. Może to bardziej dzięki Władcy Pierścieni, ale mniejsza o to... Zacząłem śledzić wszystkie informacje na temat Pustkowia Smauga, potem Bitwy Pięciu Armii i przy okazji założyłem konto na filmwebie i wciągnąłem się w cały świat kina.

Po pierwszym Hobbicie, który był dla mnie lekko rozczarowujący liczyłem, że to dopiero początek historii, wprowadzenie bohaterów, a następna część będzie o wiele lepsza. Druga część także mnie lekko rozczarowała, ale przynajmniej była ciekawsza i dalej usprawiedliwiałem to jako: "no teraz finał pokaże, zostawili wszystko najlepsze na koniec, wielka bitwa i zabicie smauga etc". Moje rozczarowanie trzecią częścią było ogromne. Teraz już wiem, że praktycznie od początku prowadzili tą historię donikąd i nie miałem co liczyć na szczególną poprawę jakości.

Podobnie miałem z nową trylogią Gwiezdnych Wojen. Przebudzenie mocy nie podobało mi się i uznałem je z miejsca za odgrzewany kotlet żerujący na tanim fan service i naprawdę nie widziałem żadnej ścieżki dokąd oni chcą tą trylogię poprowadzić. Nadal miałem nadzieję, że to tylko początek i pokażą coś więcej. Co by nie mówić o Ostatnim Jedi, to przynajmniej nie był odgrzewanym kotletem i chyba podobał mi się bardziej niż PM. Rozwój postaci był całkiem solidny, szczególnie Bena Solo, może trochę boli to co zrobili z Lukiem, ale nie jest to szczególny problem dla mnie. Za to ta część wprowadziła taki bałagan, tyle tutaj było pomysłów, które były totalnie sprzeczne z całym uniwersum GW, że głowa mała. Samo prowadzenie historii było też bardzo... Dziwne? Po co sceny z kasynem? Po co Holdo trzymała swój plan w tajemnicy? Także ilość scen debilnych jest porażająca - Leia latająca w przestrzeni kosmicznej, atak kamikaze statku kosmicznego w prędkości nadświetlnej (przynajmniej wyglądało to świetnie). Samobójczy atak bombowców... No, ale na tym etapie nadal mówiłem sobie: "Fani Gwiezdnych Wojen narzekają, ale nie mają tak źle jak fani Władcy Pierścieni po Hobbicie". Jednakże nic nie mogło mnie przygotować na to co przyniósł Skywalker. Odrodzenie.

Powiedzmy, że oszczędzę sobie analizę SO, powiem tylko, że ten film jest gorszy dla mnie niż wszystkie pozostałe tutaj wymienione razem wzięte.

użytkownik usunięty
hevi129

Cóż Ty dużo nauczyłeś się przy LoTR/hobbicie a ja przy sequelach SW, zwłaszcza TLJ.

Zacznijmy od tego, że biorąc w ręce taki projekt powinieneś dołożyć starań żeby stworzyć coś co przyciągnie widzów. Przyniesie zyski, ale w miarę możliwości będzie też dobrym kinem. Sam zysk jest ważny, ale nie powinien być jedynym celem bo gdy jest to olewasz jakość a wtedy o zyskach możesz zapomnieć.

Tutaj posłużę się przykładem MCU i DCEU. Nie wnikając którego (jeśli któregoś) byłeś fanem fakty są takie, że MCU było tworzone krok po kroku według planu. Przez 11 lat budowali świat przed Endgame, na ekranie pojawiło się ponad 20 bohaterów z których większość miała swoje filmy. 11 lat, bodaj 22 filmy i gdzieś tyle herosów nie licząc innych ważnych postaci i antagonistów którzy przewinęli się przez ekran. A wszystko to opowiadało z grubsza jedną historię. Jestem w stanie streścić mcu jako jedną opowieść od iron mana czy kapitana ameryki (pierwszy zaczął budować to universum ale drugi to prequel więc chronologicznie z punktu widzenia opowieści był pierwszy) przez wiele pojedynczych filmów tego cyklu po infinity war i endgame. Wraz z pojawianiem się nowych bohaterów i rozwojem starych. Wpakowali mnóstwo czasu, talentu, wysiłku i kasy w ten projekt i bardzo się cieszę, że osiągnęli taki sukces. A DCEU? Ledwo zaczęli postanowili przejść niemal od razu do projektów grupowych (BVS, JL) bo spieszyło im się do sukcesu i zysków takich jakie miał marvel, ale nie chcieli wkładać w nie podobnej pracy. Chcieli takie same owoce, ale nie chcieli wkładać podobnego wysiłku. I cieszę się, że ten ich beznadziejny klecony na szybko projekt upadł (zaczęli "mrocznie" żeby się podpiąć pod sukces batmanów nolana, jak się okazało, że marvel wygrywa z ich filmami zamiast nolana zaczęli kopiować mcu stąd suicide squad to stylowo kopia guardians of galaxy, WW dużo bardziej przypomina kapitana amerykę niż man of steel, shazam czy aquaman też dużo mniej ponure są i co najważniejsze - wyrzucili snydera pod pozorem dania mu opłakiwać córkę żeby wezwać wheedona i przerobić na szybko JL na avengers. Porzucili wizję snydera bo się nie sprzedawała i dopiero teraz kiedy się okazało, że są ludzie którzy chcą ją zobaczyć to do niej wracają. Bo nie mają honoru ani stylu potrafią tylko kopiować modę tworzoną przez innych.

Pod tym względem Disney SW jest jak DCEU a nie marvel. NIE BYŁO PLANU. To wina kathleen kennedy, jar jar abramsa (reżyser części 7 i 9) i ruina dżonsona (reżyser i autor scenariusza części 8).

Największa wina abramsa to wcale nie beznadziejny ep.9 a to, że nakręcił ep.7 nie zastanawiając się dokąd ma prowadzić. Ani nie wiążąc go dobrze z ep.6. Ten film to marna kopia ep.4 tylko z gorszymi bohaterami i fabułą bo fabuły tak naprawdę nie ma jest pogoń za mcguffinem (mapa do luka skywalkera). Ten film osiągnął sukces ale był BEZNADZIEJNYM filmem. Mimo to jednak kończył się w taki sposób, że wystawił sukces na tacy dla TLJ.

Ludzie o tym zapominają, ale w pierwszych dniach wyświetlania TLJ miało wyniki podobne do TFA. A jednak zarobiło 700 baniek mniej. Ludzie szukają wymówek typu "druga część zawsze zarabia najmniej" w całej trylogii itp. Ale prawda jest taka, że wielu fanów Gwiezdnych Wojen dowiedziało się co ten film robi z bohaterami OT i olało ten film. A po nim wybuchła cała awantura między fanami marki a twórcami tego filmu którzy oskarżali ludzi niezadowolonych z filmu o seksizm i rasizm! i tego nie darowałem tym gnojom do dziś. Bo to oni są rasistami. Zrobili z Finna rekwizyt bardziej niż postać. Trzymali go w filmie by móc się chwalić, że mają czarnego głównego bohatera ale nie miał żadnej roli do odegrania po TFA. Mało tego już tam na plakatach dla chin praktycznie go usunięto bo był czarny. To samo Rose - dodana do filmu żeby się chwalić, że w obsadzie jest azjatka, ale nie miała żadnego wpływu na historię. Ta trylogia to opowieść o białej rey i białym kylo - a mimo to z ludzi którzy tych filmów nie lubią robi się rasistów i seksistów. Bardzo mnie wkurza takie odwracanie kota ogonem. Bo nigdy nie widziałem argumentu typu "te filmy są do bani bo są w nich kobiety" albo "są do bani bo są w nich kolorowi aktorzy". Nie. Lista moich zarzutów wobec tej trylogii jest bardzo długa. Po premierze ep.9 obsmarowałem ją (a starałem się pisać zwięźle) na 15 stron a4 a takich akurat zarzutów tam nie było.

W każdym razie TFA cliffhangerem na końcu sprawiło, że ludzie czekali na TLJ. I rzucili się do kin kiedy ten film wyszedł. Dopiero po jego premierze fani zaczęli się wykruszać. I choć disney i lucas film lubią udawać, że ta trylogia to wielki ich sukces to słowa są tanie a fakty są inne. Ep.9 ma połowę mniejszy wynik w box office niż ep. 7 kręcony 4 lata wcześniej. Katastrofalny spadek popularności. Marvel między Avengers a Endgame podwoił zyski niemalże. SW przepołowiło swoje. A po drodze po TLJ był też solo - kompletna finansowa klapa też spowodowana w dużej mierze bojkotem fanów.

Ludzie długo bronili teorii o sukcesie tej nowej trylogii, ale czas pokazał kto ma rację:
1) "skoro tlj było takie złe to czemu rian dżonson pracuje nad swoją własną trylogią SW" - no i gdzie ta trylogia?
2) "bilety to nie wszystko, SW zawsze dużo zarabiało na zabawkach i gadżetach" - tak. Zawsze zarabiało. A zabawki z nowej trylogii zalegają półki. Prawie nie wprowadzono nowości z TroS bo kurz zbierają te z TLJ. Przykład tego co się sprzedaje dostaliśmy całkiem niedawno gdy Hasbro wprowadziło nową linię figurek na 50lecie lucasfilm. Zabawki dostał mandalorianin. OT i prequele mają swoje zabawki (łącznie z jar jarem i tym randomowym droidem mówiącym "Roger roger" - oni też dostali swoje figurki) sequele nie dostały. Powtarzam. Jar Jar dostanie zabawkę a Rey nie. Standardowy beznadziejny droid bojowy dostanie a Kylo nie.
3) W okolicach premiery TLJ Disney zapowiedział film rocznie przez kolejne bodaj 5 lat po premierze ep.9. To było rozwiązanie wstępne w planach były dalsze filmy w kolejnych latach. Trylogie toczące się w erze sequelowej przeplatane ze spinoffami które mogły być w starszych erach. Mam gdzieś screena z prezentacji gdzie to ogłaszano publicznie. Po premierze TLJ i solo nagle stwierdzili że robią sobie przerwę od filmów. Skoro nowa trylogia to taki sukces to od czego ta przerwa? Od sukcesów? Disney kasy nie lubi?
4) niedawno ogłoszono listę chyba ponad 10 tytułów nad którymi pracuje disney głównie dla disney +. Ile z nich toczy się w erze sequelowej? Dokładnie 0. 0. Skoro sequele są takim sukcesem to czemu przestano produkować dla nich content (mowa o serialach, filmach, ale też wspomnianych zabawkach)? Bo nie są sukcesem i disney próbuje robić wszystko by ludzie o ich istnieniu zapomnieli.


PS: gdzieś po drodze się rozgadałem nie o tym co chciałem i nie wymieniłem wad TLJ czy ogólnie sequeli. Jak będziesz zainteresowany to kilka czy kilkanaście takich największych mogę wymienić tutaj zaraz. Ale najważniejszą wspomniałem. BRAK PLANU. Przez to, że nie wiedzieli co robią nikt nie powstrzymał Ruina przed zabiciem snoka, zniszczeniem Luka itp. A przez to, że zabił snoka w finale zabrakło zła do pokonania . Przez to jak potraktowano Luka w finale wielu fanów nadal bojkotowało ten film (łącznie ze mną, ale i tak poszedłem do kina bo kumpela której wieki nie widziałem chciała na coś iść a leciało tylko to). Ta trylogia zabiła tą markę. Z największej na rynku spadła do rangi czegoś co boją się w kinie puścić żeby strat nie ponieść. Ja tutaj rozpisałem się bardziej o skutkach niż przyczynach tego zjawiska, ale tak jak mówię jak będziesz chciał to mogę i o tym "dlaczego tlj ssie" albo "sequele są beznadziejne" rozpisać się bardziej. Podejrzewam, że te filmy mają wiele wad których nie widziałeś bo się nad nimi nie zastanawiałeś.

ocenił(a) film na 9

Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś. Dla mnie niesamowite jest, że tak ogromna korporacja jaką jest Disney, która przeznaczyła miliardy dolarów na markę Gwiezdnych Wojen poległa na czymś tak trywialnym jak rozplanowanie trylogii, zwłaszcza, że tuż obok mają świetnie rozplanowane MCU. Najpierw Abrams zrobił jednokrotny strzał na sentyment fanów bez żadnego rozmysłu co dalej, potem Johnson wszystko pomieszał, a następnie znowu Abrams wyrzucił wszystkie pomysły Johnsona do kosza i urwał większość wątków bez żadnego wyjaśnienia.

Zdaje się, że wyciągnęli pewną lekcję i starają się nie mówić o najnowszej trylogii - pokazuje to np. Mandalorian, który tak jakby totalnie zapomniał co się ma wydarzyć i żadne wątki w nim zawarte nie budują nic pod najnowszą trylogię. Ruchem, który byłby dość radykalny i niezgodny z propagandą sukcesu byłoby ustanowienie nowej trylogii niekanoniczną, jakkolwiek popierałbym go z całego serca. Na pewno nie wydarzy się to szybko, ale może do tego na dłuższą metę dążą zapowiadając produkcje wyłącznie rozgrywające się w innych czasach niż nowa trylogia.

DCEU to totalna porażka w praktycznie każdym aspekcie i nic tego już nie zmieni. Warner Bross ogólnie miał słabą dekadę - zniszczył Hobbita, DC, poza tym sporo dziadostw wydał: 300 Początek imperium, Tarzan, Fantastyczne zwierzęta zbrodnie grindelwalda etc. Nie jestem trochę na bieżąco, ale DCEU chyba zostało teraz porzucone i teraz zaleją nas filmami idącymi na fali sukcesu Jokera - tańszymi produkcjami gdzie oddają reżyserom większą władzę, co może i skończy się dobrze, ale także mam złe przeczucia. Artystyczność i filmy superbohaterskie raczej zazwyczaj nie łączą się szczególnie dobrze i pewnie dostaniemy masę filmów, udających głębie, a w rzeczywistości będącymi płytkimi tworami.

Wydaje mi się, że już dość godzin spędziłem analizując nową trylogię gwiezdnych wojen i pomyślałem już praktycznie o wszystkim, więc nie warto chyba tracić jeszcze więcej czasu na te mierne twory.