Z filmów ze Scottem Adkinsem chyba najbardziej podobny jest do "Ninja: Cień łzy" tylko o klasę gorszy. Nie umywa się do wcześniejszych produkcji z tym aktorem, a co dopiero do klasycznego kina lat 80 XX w. Durne dialogi, możliwie najprostszy scenariusz i przeciętne strzelaniny i walki. Niby cięcia nie występują często, ale i tak są zbyt gęsto. Brak tu walk na poziomie "Undisputed". Aż szkoda tych zgromadzonych nazwisk m.in.: Marko Zarora. Jedynie Cung Le prezentuje jakiś poziom. Film wyłącznie dla fanów Scotta Adkinsa i filmów klasy C. Ode mnie 5/10.