Tradycyjnie, jak w amerykańskich filmach o skorumpowanych gliniarzach, dobro zwycięża...ale tu nie do końca... Warto obejrzeć tę próbę przełamania stereotypów kinowych.
Film dość mroczny, przygnębiające przyzwolenie na "małą korupcję", ale warto.
Norton i Farell - dobrze, choć bez rewelacji, grają swoje role. W wypadku Nortona - po Iluzjoniście ciężko będzie mi się przekonać, ze jakaś jego rola może być lepiej zagrana...
Natomiast nijakość Voighta była powalająca...