Film, choć premierę miał rok temu, idealnie pasuje do dzisiejszej propagandy Netflixa. Jedne ze słów, które utkwiły mi w pamięci to: "Do rewolucji potrzebne są ofiary"... czy jakoś tak. To ciekawe, bo choć osoby odpowiedzialne za wymyślenie przemieszczania się w czasie, nie pomyślały, że w cale tych pseudo patriotów zabijać nie trzeba było. I tak oczywiście można dyskutować, że te kilka zabójstw na tle 10 tyś ofiar to nic, ale tak trudno było pomyśleć że zamiast ich zabić, prostszym sposobem było zapobiec ich działaniu? Będąc istotą ludzką nie jestem za nawet i najmniejszym morderstwem i te kilka zabójstw, choć były wymierzone w prawdziwych potworów nie uważam za słuszne i sprawiedliwe.
Drugie z moich ulubionych stwierdzeń to, to że żeby naprawić i ulepszyć świat należy wymazać z niego niemiłą historie. No cóż,  pewnie osoby, które zapoznały się książką Orwella "Rok 1984" wiedzą dobrze, że zmienianie zdarzeń w gazetach nie ma nic wspólnego z ewolucja społeczeństwa i indywidualnym myśleniem. Dlatego, czy nie lepiej byłoby pogodzić się z utratą wielu rodzin podczas zamachu i wyciągnąć z tego wnioski? "A świat się toczy dalej" brzmi jedną z moich motto życiowych. Nie wiem, czy przez ten film Netflix chciał nam ujawnić prawdziwe zamiary lewicowego ruchu (którym się tak szczyci od niedawna), ale jak dla mnie film był ohydny, wręcz odmóżdżający.
A co do samej jakości i fabuły filmu to zamiast 2 godz udręki, polecam obejrzeć CSI po galileo na szóstce o dwudziestej pierwszej. Filmy podobne tylko CSI ma cieplejszą atmosferę. Przekleństwa w filmie potrzebne nie były, a zachowania policjantów nieprofesjonalne i żenujące. Przyznam że na grze aktorów w ogóle się nie znam, więc nie mi to oceniać, ale Boyd Holbrook to przystojny mężczyzna.