Obejrzałam go już po raz drugi i po raz drugi mnie urzekł ;)
w pewnym stopniu mogłabym się utożsamić z Carterem.
A jeśli chodzi o film, podoba mi się to, że nic tam nie jest przesłodzone i nic nie bierze się z niczego. Bohaterowie, jak normalni ludzie na tym świecie, mają swoje problemy, z którymi nie mogą sobie poradzić. No i zakończenie też nie jest typowym happy endem, jak przystało na hollywoodzkie produkcje.
Dlatego ma w sobie TO COŚ :)