Kontynuacje filmów zawsze pozostawiają pewien niedosyt, gdyż zderzenie z wyobrażeniem a rzeczywistością rzadko wychodzi im na plus. Tym razem delikatnie mówiąc również tak było. Szczerze mówiąc mam wrażenie, że w obecnych czasach stworzenie inteligentnej, a zarazem śmiesznej fabuły jest wyczynem nieosiągalnym dla filmowych twórców. Może to wynika też z faktu, że taka produkcja mogłaby zostać niezrozumiana przez potencjalnych odbiorców. Co więc mamy. Zlepek scen niczym z Tarantiono, okraszonych wulgaryzmami, debilowatym ojcem, równie jak on inteligentnymi dziećmi oraz żoną, która w młodości zaliczała wszystko co się rusza. Jeżeli bawią was sceny, w których się rzyga, przeklina, bierze kąpiel w szambie czy pokazuje jakiego ma się wspaniałego penisa, to film dla was. Dla mnie jednak klasyką przygód rodziny Griswoldów pozostaną filmy z Chevy Chale i Beverly D'Angelo. Lubię humor sytuacyjny, inteligentny a nie wynikający z faktu, że ktoś jest debilem i w ten sposób w wielu przypadkach się zachowuje.
Oczywiście w filmie jest również parę scen godnych polecenia, niemniej nie wpływają ona na moją ocenę.