Nie przegapcie. W stronę słońca, przepiękny film o nieuniknionym, o niepowstrzymanym. W filmie poznajemy rodzinę wiedziona przez wcieloną oświeceniową siłaczkę, mamę trzech małych chłopaków i żonę zmęczonego i rozkapryszonego faceta, z wolna miażdżonego korpozwyczajami, ruszającą na wyprawę w nieznane, na bezdroża świata by odnajdywać spokojne miejsca, w których można zaszyć się i wybierać się z kolei na wyprawy w zakamary dusz, od nowa poznawać się, i zdobywać wzajemny szacunek w miejsce pozostawionej w sprzedanym domu chwiejnej umowy społecznej, powoli trawiącej ich gotowość na przyszłość. Relacje z napotkanymi ludźmi, porozumienia pomimo oczywistych różnic, jakże dalece zapomniana prawda, że wystarczy odrobina chęci, a znajdziemy wspólnotę niezależnie od szerokości geograficznej i kultury, w której przyjdzie się nam zatrzymać. Pochwała roztargnionego humanizmu, oddana w szczególikach, reżyserskich klejnocikach scenek z podroży, z kempingów i plaż, w deszczu, błocie czy pod palmami, które to krajobrazy niezależnie od ich egzotyki czy wyjątkowości nieodmiennie stanowią wyłącznie tło dla pulsującego tętna kochającej się pomimo wszystko, i coraz głębiej ufającej sobie rodziny, zbierającej się z niewypowiedzianej w filmie, ale stale obecnej w głębokich ujęciach i kontekstach, cichej katastrofy w coraz wyraźniejszym postrzeganiu siebie niczym zbioru przypadkowych osób podążających przypadkowymi wektorami. Pochwała determinacji, która kazała odrzucić co zbędne i postawić się przed lustrem jakim stało się dla tej rodziny wyjście na szlak i zostawienie za soba coraz mocniej zetlałych dekoracji. I koszt jaki musieli ponieść. Rozpacz dzieci wyrwanych z trybów codzienności, czujących niewątpliwie niepokój rodziców, rezygnacja z przyzwyczajeń, którymi regulowali dotychczasowe niepewności, strach przed niepowodzeniem, wypadkiem, krzywdą. Postawienie się w sytuacji jaka była udzialem wszystkich naszych przodków - zgody na nieuchronna zmianę, a wręcz wyjście jej naprzeciw, sprowokowanie jej.
Jestem pełen podziwu dla odwagi tych ludzi, i jednocześnie dla reżyserki w porę rozumiejącej co właśnie rozgrywa się na jej oczach, w chwili gdy spotkała tę rodzine po raz pierwszy. Wykazała się niemałym refleksem, a dodatkowo będąc utalentowana operatorka, ujęła te historie w wyjątkowo urzekające kadry, towarzysząc im w wielu nieoczywistych sytuacjach, opatrując to delikatnie kąśliwym, gustownym komentarzem spojrzeń kamery, jakby nie do końca wierząc w przemianę, której proces podglądała, by ostatecznie zostawić nas sam na sam z ludźmi, którzy w rezultacie wygrywają siebie a ich nagrodą jest świeżo zdobyta, niezmącona wiara we własne marzenia i zaufanie. Cenna lekcja, opowiedziana niezwykle uczciwie.