PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=811}

W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości

On Her Majesty's Secret Service
6,4 28 074
oceny
6,4 10 1 28074
6,1 12
ocen krytyków
W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości
powrót do forum filmu W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości

Głównie chyba przez to, że po raz pierwszy Bonda zagrał inny aktor. W 1969 roku nikt chyba nie był w stanie wyobrazić sobie tej serii bez Seana Connery'ego. Później, gdy Roger Moore objął tę rolę, nie było to już tak wielkim rozczarowaniem, bo fani serii już pogodzili się Connery nie będzie Bondem na zawsze. Tym bardziej, że Moore już wtedy był uznanym aktorem i mógł przyciągnąć do kin ludzi wcześniej niezainteresowanych Bondem. A George Lazenby był praktycznie facetem znikąd. A jednak moim zdaniem świetnie pasował do tej roli. Uśmiech identyczny jak u Connery'ego, typ urody wcale nie bardzo odległy od niego czy Moore'a, zachowanie też jak najbardziej bondowskie... Owszem, jego kreacja Bonda jest inna. Nie jest tak twardy jak Connery, bardziej sentymentalny - ale to przecież idealnie pasowało do scenariusza, który jest dość wierną adaptacją książki Fleminga. Zresztą jednej z najbardziej udanych.

Jedną z największych zalet tego filmu jest wg mnie postać Blofelda. Telly Savalas to zdecydowanie najlepszy odtwórca tej roli. Kreacja Donalda Pleasence'a z "Żyje się tylko dwa razy" zupełnie mnie nie przekonuje. Szczególnie jeśli chodzi o wygląd. Bardzo groteskowy, co oczywiście idealnie pasuje do konwencji starych filmów o Bondzie, ale jednak ta postać powinna być bardziej poważna, budzić grozę. Tak jak Blofeld Savalasa - z jednej strony bardzo kurtuazyjny, elegancki, ale też bezwzględny. I w sumie szkoda, że w (filmowym) "Żyje się tylko dwa razy" doszło do spotkania Blofelda z Bondem. Byłoby lepiej, gdyby w tamtej części Blofeld pozostał jeszcze w cieniu, tak jak w poprzednich częściach. Jego spotkanie z Bondem nic przecież nie wnosi do tego filmu, a tylko pozbawia sensu następną część - bo skoro Blofeld widział już wcześniej Bonda, to czemu w "Tajnej służbie jej Królewskiej Mości" go nie poznaje. Pomijając oczywiście, że grał go inny aktor ;)

ocenił(a) film na 10
Pablo69

Chylę czoła. Świetna ocena.
Mogę tylko dodać, że Lazenby miał szczęście trafić na rzeczywiście znakomitą część. Film ma świetny scenariusz - to jest taki wzorcowy Bond; taki jaki zawsze sobie wyobrażałem, że powinien być. Pościgi, bójki, eleganckie wnętrza, ciekawe, nieco komiksowe postacie, świetny klimat (góry), piękne panie i sam Bond, który jest takim everymanem.

I tak samo uważam z Blofeldem. Trochę dziwi to, co zrobili w "Żyje się tylko dwa razy". Po dwóch częściach, "Pozdrowienia z Rosji" i "Operacji Piorun", gdzie twarzy Blofelda nie widać (nawet jeszcze nie znamy jego personaliów), można odnieść wrażenie, że to jest jakaś szalenie demoniczna, wyjątkowo zimna postać (chociażby poprzez tembr głosu), coś jak Dr No. Tymczasem, gdy w końcu autorzy decydują się ukazać twarz, okazuje się, że ta postać ma twarz poczciwego Donalda Pleasence'a z jakąś szramą, która nie dodaje powagi, a raczej odrobinę groteski. Czar pryska. Dlatego obsadzenie zaraz potem Savalasa w tej roli było znacznie lepszym posunięciem. Następny w tej roli Charles Grey też był bardziej humorystyczny, tak jak Pleasence. Chociaż bardziej dostojny.
No i trochę ciągłość zaniknęła w "W tajnej służbie jej królewskiej mości". Blofeld jest w świetnej kondycji, a przecież dostał gwiazdką ninja w rękę od Bonda. W "W tajnej służbie..." nie ma śladu kontuzji...Może przeszedł rehabilitację? ;-)

Pablo69

George'a można lubić w roli agenta 007 lub też nie, co nie zmienia faktu że jest to z pewnością jedna z najlepszych części z całej serii. Która jest niedoceniana tylko dlatego, że ludziom nie pasuje aktor.

użytkownik usunięty
Pablo69

Nic dodać nic ująć, w pełni się z Wami zgadzam.
Chyba jedyny obok Casino Royale (2006) poważniejszy Bond, w którym 007 ponad wszystko przedkłada swoją miłość i uczucia (Spectre nie oglądałem jeszcze).
Natomiast to naprawdę kawał dobrego kina, jest w tym filmie wszystko co trzeba.
Donald Pleasence dla mnie zawsze będzie Doktorem Loomis'em z serii Halloween, jego Blofeld był zbyt "miękki", jeśli tak to mogę określić, Savalas pierwsza klasa.
W jednym filmie Lazenby pobił cały bondowski dorobek Brosnana - i tak, nie lubię Pierca. :)

ocenił(a) film na 10
Pablo69

Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zgodzić się w 100% z tą opinią :)
Więcej w mojej recenzji - http://www.filmweb.pl/reviews/Inny+Bond%2C+ale+nie+gorszy-12942

ocenił(a) film na 7
Pablo69

Zgadzam się. Dodam jeszcze od siebie, że w tej odsłonie Bonda jest jeden z lepszych muzycznych tematów przewodnich. Przynajmniej jeden z moich ulubionych.

chemas

Potwierdzam, sam mam na płycie ten motyw i jadąc do pracy leci mi bondzik xD. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
TheViperVip

pozdrawiam również :D

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones