A pomijając zupełnie poglądy i ocenę prawdy historycznej, to film taki zły? Aktorstwo, zdjęcia, muzyka itd? Jest tak źle?
Swoją drogą czemu wszyscy ludzie hejtujący Wałęsę oglądają ten film i zakładają tyle tematów? Straszna strata czasu.
Pisowczycy i ich podstawieni dyskutanci odkryli czym jest Internet i plują nienawiścią na niemal każdym portalu.
Aktorstwo - świetne. Więcu wręcz genialny, Grochowska bardzo dobra, Zamachowski niezły... Reszta OK, nie ma się czego czepić.
Zdjęcia - nadspodziewanie dobre.
Muzyka - w kratkę.
Scenariusz - nie ma się do czego przyczepić, ale i nie ma za bardzo czego pochwalić.
Reżyseria - jw.
Na koniec: bardzo dobrze się to po prostu ogląda... Reasumując odczucia mam jak najbardziej pozytywne, ale rewelacji nie stwierdzam.
Popieram!
Film DUŻO lepszy niż można wnioskować z ocen obecnych w internecie i recenzji. Więckiewicz niezrównany, niesamowity - facet po prostu hipnotyzuje! Ani razu nie przeszarżował, nie sparodiował Wałęsy, a mógłby (vide: butna rozmowa z Fallaci). Szczególnie na tle obsady "robotniczej", bo stoczniowcy mówią o tej wolności, strajku i walce dziwnie inteligencko i z intonacją aktorów teatralnych... ;) Więckiewicz jako jedyny sprawia wrażenie właściwego człowieka na właściwym miejscu - czyli prostego chłopa z wykształceniem zawodowym.
Oczywiście że fabularnie mamy tu szkolną czytankę, ale scenariusz Głowackiego ubiera ją w świetne dialogi, powiedzonka i humoru jest tu niespodziewanie dużo :) Nie raz sala na pokazie przedpremierowym wybuchała śmiechem. Muzyka też bardzo dobra - polski punk rock i rock, ktory jest nadzwyczaj spójny jako tło dla pokazanych zamieszek, walk z milicją i strajków. Dużo też fajnego kolorytu, które z dużą dozą czarnego humoru pokazują realia późnego PRL. Obskurne klatki schodowe, paskudne sweterki i inteligenckie głodówki spowite w dym papierochów - te scenki są po prostu bombowe :) Może i popkulturowe, może i zbyt lekkie jeśli chodzi o ważkość tematu, ale inaczej się do widowni przeciętnego kina nie przemówi.
Dla mnie film jest niespodzianką roku. Spodziewałam się czegoś w klimacie "Czarny czwartek", czyli polskiej martyrologii, patetycznej do bólu głowy, siermiężnej i nie do oglądania. A tymczasem jest świetnie nakręcony, zagrany i udźwiękowiony film, zrobiony na naprawdę światowym poziomie o bardzo ważnym czasie w naszej historii. Naprawdę jestem zaskoczona jak dawno. A polskiego kina, a tym bardziej polskiego kina historycznego nie lubię z zasady.
Muzyka jest sama z siebie dobra, kilka razy nie pasowało mi jednak to jak została do filmu wpleciona, jakim scenom towarzyszyła... Montażysta też kilka razy dał ciała, uważam, ale i tu ogólnie jest dobrze, choć poziom Michaela Kahna (stałego montażysty Spielberga) to to nie jest ;)
Byłaś na tej uroczystej (przed)premierze w Hali na Ujastku? Ech, zazdroszczę... Mnie było żal kasy, 40 zeta piechotą nie chodzi. Zwłaszcza jak sobie pomyślę, że na uroczystą premierę "Katynia" kosztowały tylko 25 zł, a na premierę "Tataraku" wkręciłem się za darmo ;)
A mi właśnie jakoś ta muzyka pasowała - nawet do scen, do których niby nie pasowała (bo się je zna z telewizji choćby), ale nadała im zupełnie innego kolorytu. Ten punk i bunt jak złoto właśnie się wpasował w bitwy w kolejkach po chleb czy zamieszki z milicją.
Co do przepremiery - tak, byłam w hali ocynowni w Krakowie - było naprawdę rewelacyjnie, bo sama hala pasowała jak mało które miejsce do tematu filmu :) Lepsze miejsce to chyba tylko jedna z hal w Stoczni Gdańskiej. Trochę było zimno, ale za to dobre nagłośnienie jak na pokaz na chyba prawie 2 tyś ludzi. No i nieco śmieszny klimat z tym czerwonym dywanem, reflektorami w obskurnej nieco, a przecież wciąż działającej fabrycznej hali ;D
Nie wiem czy to wina kina, w którym byłam, ale nie podobało mi się właśnie rola muzyki w filmie - nie była ona ani na pierwszym planie, ani w tle, lecz z boku. To strasznie irytowało.
Dzięki za odpowiedzi. Jestem w stanie wierzyć w to wszystko, zwłaszcza w doskonałą rolę Więckiewicza. Nie wiem, czy kiedyś te film obejrzę, bo nie lubię polityki w kinie. 90% takich filmów jest właściwie jakąś formą propagandy. Są stronnicze i piorą ludziom mózgi. Na lewo, na prawo, nie ważne. Prawda z reguły jest po środku i wolę oceniać ją samemu, niż kupować opinie reżyserów. W tym przypadku nie chodzi już nawet o poglądy, tylko kwestię wiary, w to, czy Wałęsa robił to, co mu się zarzuca, czy nie. I moja obecna wiedza nie daje mi żadnych podstaw by to osądzać, więc wolę sie jeszcze wstrzymać.
Zaskakujące jest to, że Więckiewicz nie doczekał się fali nienawiści za tą rolę, pomimo, iż gra w filmie "dobrego Wałęsę", w którego ludzie przestali wierzyć. Tak więc w oczach wielu Więcekiwicz zagrał w filmie ukazującym zdrajcę jako bohatera. I nawet ci, którzy tak zjechali ten film (pewnie go nie oglądając) nie wystawili jedynek Robertowi.
Zaś co spotkało Sztura za pokłosie? Straszliwy hejt, choć tamten film, przy założeniu nawet, że miałbym poglądy przeciwników obu z nich, jest znacznie mniej godzący w cokolwiek i kogokolwiek, bo opowiada fikcyjną historię.
Wniosek? Więckiewicz jest dziś chyba najbardziej szanowanym polskim aktorem. Mnie to nie dziwi, bo facet jest genialny, sam też uważam, że to najlepszy polski aktor swojego pokolenia. Zaś Sztur ma na ojca aktora i gra w kabaretach - za to zawsze się traci, wystarczył więc tylko jeden film...
Mimo wszystko, myślę, że Więckiewicz powinien roztropnie dobierać role. Stronić od polityki i żenujących komedii. Dla własnego dobra. Ale jak usłyszałem jego dykcję w trailerze do "Wałęsy" ... szok. Facet jest naprawdę niesamowity. zwłaszcza, że tuż przed tym puścili w kinie trailer to "Ambassady", gdzie gra... Hitlera :)