Mając takiego aktora jak Więckiewicz mogło powstać arcydzieło. Powstał film dobry, niesiony głównie grą aktorską powyższego oraz ścieżką dźwiękową.
Reszta aspektów naprawdę przeciętna. Po pierwsze nie wiem co Wajda chciał zrobić - nie jest to typowy dokument czy biografia, nie jest to nawet wg mnie dramat, jest to taka mieszanka wszystkiego po trochu, więc na końcu jest niedosyt.
Dobór aktorów wg niewłaściwego klucza - Kosiński czy Zamachowski w rolach UBeków to dobrotliwi wujkowie, Stuhr w roli księdza, to Stuhr przebrany za księdza, do Grochowskiej chyba jestem uprzedzony, bo dla mnie wszystkie role gra tak samo, więc przemilczę.
Cała partia generalnie to trzęsący się, wyrozumiali panowie, nawet jak krzyczą, to wydaje się, że przepraszająco. A jak jeszcze czytam, że brano na poważnie pod uwagę Szyca jako Wałęsę, to domyślam się, że aktorów dobierali sponsorzy.
Scenariusz - ma się wrażenie, że Wałęsa walczył tocząc durne przepychanki słowne z władzą, a reszta się działa samorzutnie. Ja nie widzę nadziei, nie widzę walki, nie czuję strachu, chyba najsensowniej pokazano relacje Wałęsy z rodziną. Natomiast te słowne przepychanki ratują film - popisy oratorskie Więckiewicza to majstersztyk, dzięki nim film się nie nuży, może zresztą dlatego Wajda położył na tym nacisk.