Pierwsze "Wall Street" to klasyka, która w pewien sposób wpłynęła na rozwój światowej kinematografii. Część druga, to niestety popłuczyny wyprute ze świeżości i bezkompromisowości oryginału. Najciekawszy wątek, czyli powrót Gordona Gekko (niezły, choć już nie genialny jak w 1ce, Douglas) do świata za kratkami został beztialsko przez scenarzystów i reżysera zignorowany. Zamiast tego oglądamy świat dziejący się "8 miesięcy później". Takie posunięcie prowadzi do zrzucenia ciężaru opowieści na barki nowego - starego (bo podobnego do Budda Foxa) bohatera granego przez Shia LaBeouf'a, i trzeba przyznać, że chłopak całkiem nieźle sobie radzi. Tylko co z tego, skoro cała historia jest do bólu przewidywalna, a do tego niemiłosiernie efekciarska. Stone nadal nie może wrócić do formy. Fakt, "Wall Street: Pieniądz nie śpi" momentami łechta i pieści fanów mocnej części pierwszej, jednak w rezultacie pozostaje grzeczną hollywoodzką opowiastką przypieczętowaną stępionymi pazurami reżysera. 
 
5/10