Wall Street: Pieniądz nie śpi

Wall Street: Money Never Sleeps
2010
6,4 35 tys. ocen
6,4 10 1 34524
6,0 15 krytyków
Wall Street: Pieniądz nie śpi
powrót do forum filmu Wall Street: Pieniądz nie śpi

Rok 2008. Gordon Gekko, słynny makler giełdowy wydaje książkę o przewrotnym tytule "Is greed good?" i promuje ją na
wygłaszanych przez siebie wykładach, które przyciągają tłumy. Przez ostatnie kilkanaście lat zmienił się? z rządnego sukcesu i
pieniędzy, pewnego siebie człowieka, który posunie się do wszystkiego by osiągnąć swoje cele, w osobę dla której najważniejszy
jest czas, która widzi swoje życie i świat z zupełnie innej perspektywy. Chciałby pojednać się ze swoją córką, która nie odzywa się
do niego od wielu lat, obwiniając go za śmierć brata. W swojej książce krytykuje rozbuchaną chciwość jaką charakteryzują się
ludzie, przewiduje nadchodzący kryzys finansowy i uważa, że największym złem jest to, co sam praktykował kilkanaście lat temu i
za co został wsadzony za kratki, czyli spekulacja. Gekko po latach procesu został osądzony i w 1993 roku trafił do więzienia, z
którego wyszedł dopiero po odsiedzeniu pełnych ośmiu lat. Na wolności nie czekał na niego zupełnie nikt. Co ciekawe Gekko
nie jest wcale centralną postacią "Pieniądz nie śpi" (podobnie jak i pierwszego "Wall Street"), bo na pierwszy plan wysuwa się
historia młodego maklera Jake'a Moore'a, który zamierza ożenić się z córką Gekko - Winnie, a także odegrać się w jakiś sposób
na Brettonie Jamesie, którego obwinia za śmierć swojego mentora Louisa Zabela, który po stracie swojej firmy, popełnił
samobójstwo.

Ważnych i znaczących postaci jest tu znacznie więcej i przewijają się one przez cały film, a prawie każda zagrana jest przez
znanego aktora lub aktorkę (Josh Brolin, Eli Wallach, Susan Sarandon itd.). Jednakże tylko w momentach gdy na ekranie pojawia
się Michael Douglas czyli Gordon Gekko, film Olivera Stone nabiera rumieńców i staje się od razu ciekawszy. Być może to przez
tak napisany scenariusz, który trochę za bardzo zwalnia w niektórych momentach, a może to zasługa samego Douglasa, który
pomimo tak długiej przerwy (prawie ćwierć wieku) znów świetnie wcielił się w bohatera, który wywindował go na szczyt
popularności. Niestety za mało w tej historii energii, prawdziwego ognia, który powodowałby, że oglądałoby się tę produkcję z
wypiekami na twarzy. Oczywiście nie można odmówić filmowi Stone'a świetnej realizacji - przepięknych zdjęć Nowego Jorku,
idealnego montażu i tego czego brakowało pierwszej części czyli muzyki, która pasuje do poszczególnych scen i buduje
odpowiedni klimat tej opowieści. Ponieważ przy kontynuacji kompozytorem został Craig Armstrong, soundtrack spełnia swoje
zadanie idealnie. Znalazło się tu też kilka ciekawych realizatorskich pomysłów jak np. wykresy giełdowe tworzące zarys wielkich
budynków, czy rozsypujące się domino symbolizujące rozpoczynający sie kryzys. Stone stara się też za wszelką cenę przyspieszyć
i nadać dynamizmu swojej historii, wielokrotnie dzieląc obraz na mniejsze części, w których równocześnie rozgrywają się
wydarzenia. Wszystkie te zabiegi oczywiście pomagają i powodują, że dobrze ogląda się jego film, ale i tak zbyt często jest on po
prostu nudny i niezbyt interesujący, przez co seans się trochę dłuży.

W tej części Stone zdecydowanie mniej czasu poświęca samej giełdzie i mechanizmom jej rządzącym, bardziej skupiając się na
bohaterach, ich postawach, decyzjach jakie podejmują, co mnie osobiście akurat cieszy, bo więcej w tej części zwykłej historii, niż
technicznego wykładu. A jeśli się już reżyser na niego decyduje, to do tłumaczenia pewnych spraw wykorzystuje proste
porównania, starając się mówić jak najbardziej obrazowo, w sposób jak najbardziej oczywisty i zrozumiały. Stąd na przykład
wielokrotne porównania do baniek mydlanych, które mają zobrazować to co dzieje się na rynku, przewracające się kostki domina,
czy szum medialny jako tysiące rozsypujących się obrazów. Szkoda tylko trochę, że wysuwający się na pierwszy plan wątek
miłosny jest jakiś taki mało przekonujący, nijaki i nie za bardzo nam na nim zależy. Nie jest to jednak wina aktorów, którzy choć
nie mogli się za bardzo wykazać, to swoje role zagrali poprawnie - nawet LaBeouf za którym nie przepadam, a tutaj moim
zdaniem sprawdził się całkiem dobrze. Po prostu wątek ten został wciśnięty tutaj za bardzo na siłę, by pokazać Gekko z trochę
innej, łagodniejszej strony, by uzasadnić w jakiś sposób dlaczego Jake zaczyna z nim współpracować. Niestety nie pasuje on
zupełnie do pozostałych, zdecydowanie poważniejszych wydarzeń.

Oczywiście Stone nie byłby sobą, gdyby w swoim kolejnym filmie nie zabrał głosu w jakiejś ważnej sprawie, odnosząc się
bezpośrednio do rzeczywistości, komentując ją, dlatego też akcja kontynuacji rozgrywa się właśnie w 2008 roku. Reżyser
pokazuje rzeczywistość przed jak i w trakcie wielkiego kryzysu, portretując zachowanie inwestorów, banków, giełdę, obserwując
coraz szybciej i szerzej rozchodzącą się panikę, bo wszystko idzie w dół w zastraszającym tempie i nie sposób temu zapobiec.
Pokazuje również jak przez te ponad 20 lat zmienił się rynek, zachowania ludzi, a zmieniły się znacząco - jak mówi główny bohater,
teraz chciwość nie jest jedynie dobra, jest legalna i do tego jest na sterydach. Stone nie zapomniał o fanach pierwszej części
dzięki czemu w kontynuacji znajdą oni wiele smaczków, nawiązujących do "Wall Street" z 1987 roku. Są to na przykład
pojawiające się na chwilę postaci z tamtego filmu - Bud Fox (Charlie Sheen) lub pośredniczka sprzedaży nieruchomości (Sylvia
Miles), która w pierwszej części sprzedawała apartament Budowi, a teraz współpracuje z Jake’m. Do pierwszej części nawiązują
także niektóre wypowiedzi bohaterów, czy nawet obrazy wiszące na ścianach. Dla tych wszystkich, którym podobało się pierwsze
"Wall Street", "Pieniądz nie śpi" będzie udaną kontynuacją, bo jest w miarę płynnym rozwinięciem tamtej historii i posiada
podobny klimat co tamten film. Ci, którzy nie widzieli pierwszej części, lub nie polubili jej, mogą sobie jednak darować.

6,5/10