Wreszcie pokazano film, w którym bohaterowie żyją "poza prawem", a nie jest to western. Dość spokojne (jak na dzisiejsze czasy) tempo pozwala zastanowić się, jak bardzo tworzone przez różnego autoramentu władze nie jest ani znane, ani czytane, ani przestrzegane... I nie chodzi, oczywiście ;), o blokady dróg, ale o potrzebę wolności i nieprzesteganie przez przypadek, rządzący losem, narzucanych przez prawodawców reguł.
Przy takiej interpretacji broni się nawet fatalne tłumaczenie tytułu...