Dla mnie film nieudany. Całkowicie inny niż książka. Wydaje mi się, że zostały ominięte całkiem ważne fragmenty. Brak wątku Melony. Uważam, że możnaby ten film dużo lepiej zrobić. Polecam jak najbardziej książkę, nawet jeżeli ktoś obejrzał tę adaptację. To są dwa różne światy.
Zauważ, że sam Irving napisał scenariusz do tego filmu( dostał za to oscara) i wykorzystał w nim pomysły, które nie były użyte w książce.
Może i tak, niestety nieobecność Melony dała się odczuć. Wiadomo, że ciężko w filmie byłoby uwzględnić wielowątkowość powieści, stąd spłycenie, ale dla mnie to i tak wielka szkoda, bo wątek Melony (jej wpływ na Homera) i później Lorny mi się podobał.
Nie wiem czy wątek Melony jest niezbędny. Ja jej raczej nie lubiłam i na samym końcu nawet w książce ona jakoś straciła znaczenie. Dzisiaj skończyłam książkę, a jutro (właściwie już dzisiaj) obejrzę film i ocenię jak to wyszło. Po przejrzeniu obsady jestem zakochana w Michaelu Cainie jako doktorze Larchu, już wiem że to doskonały pomysł. Tobey Maguire wydaje mi się trochę za bardzo zastraszony na Homera, o ile pasuje mi nawet do połowy książki to już dalej nie jestem pewna jak to wyszło. No i moja największa wątpliwość to Charlize Theron. Wyobrażałam sobie Candy raczej dziewczęco, myślałam że powinna być młodsza, a tymczasem Cherlize Theron wygląda mi na dużo starszą i poważniejszą od T.M. Nie wiem, ocenię jutro, może się mylę.