książka bardziej mi się podobała, może dla tego, że najpierw zacząłem od lektury. jej tytuł także. chociaż polski też nie jest najgorszy. mogło być gorzej, naprawdę. każdy, kto choć czasami spotyka się z tytułami oryginalnymi i "przetłumaczonymi" jednocześnie wie co mam na myśli. w filmie brakło mi paru rzeczy z książki, przez co film mi sie trochę trudno oglądało, bo jak wiesz co się powinno wydarzyć, a to się nie dzieje to naprawde można zgłupieć. to tak jakby z jakiegoś kultowego filmu, który oglądało się tyle razy, że można by go recytować (dobrym przykładem może być Rejs), powycinać niektóre sceny. najbardziej mi chyba zabrakło wydarzeń związanych z synem Homera. przecież ojcostwo to też jest jakiś etap dojrzewania...ale tak to już jest ze scenariuszami adaptowanymi, wycina się wszystko co się tylko da by film się zmieścił w określonym czasie projekcji.