Nie jestem specjalną zwolenniczką takich filmów, ale ten wyjątkowo przypadł mi do gustu ;)
Dla mnie straszna sraczka. Czasem romantyki mi się podobają, amerykańskie filmy propagandowe też, ale ta sraczka była wyjątkowo... sraczkowata. Współczesny rycerz na białym koniu (czy też czołgu) waleczny i dzielny, walczący za swoją biedną ojczyznę jak krzyżowiec w Ziemi Świętej tysiące kilometrów od domu i białogłowa - amerykańska ślicznotka z jakiejś fabryki w Holiłód. Niestety ta baśń do mnie nie przemówiła.