"Weekend", to najgorszy film jaki w życiu widziałem. Nie polecam go nikomu. Dziwię się Pazurze, że mógł stworzyć taką szmirę, a także aktorom, którzy zgodzili się w niej wystąpić. Film, poza dosłownie paroma śmiesznymi tekstami oraz dobrą, aczkolwiek w ogóle nie pasującą do niego muzyką, nie ma w sobie absolutnie nic ciekawego. No, może warto zwrócić jeszcze uwagę na zdjęcia. Ale cała reszta? Naprawdę żenada.
Nie zwracając uwagi na poziom żartów, czy są głupie i proste, czy inteligentne i głębokie (?), trzeba pamiętać, że przede wszystkim powinny być śmieszne. A żarty i gagi w tym filmie, po prostu takie nie są. "Weekend" próbuje naśladować takie filmy jak "Chłopaki nie płaczą" czy "Poranek Kojota", ale bardzo daleko mu do tych kultowych już produkcji. Samo wprowadzenie postaci spod "ciemnej gwiazdy" i nasycenie dialogów przekleństwami nie wystarczy. Postacie nakreślone są na siłę, a fabuła jest po prostu bardzo, ale to bardzo nudna. Również sceny akcji, choć zrobione przyzwoicie, w ogóle nie pasują do komediowego gatunku. Krew, flaki, pourywane kończyny, w filmie typowo sensacyjnym sprawdziły by się znakomicie. Ale tutaj rażą , przynajmniej mnie. Do tego "bullet time", a la "Matrix", ten pomysł również jest nietrafiony, bo niby w jakim celu został w tym filmie zastosowany? Podsumowując, uważam, że autorzy mają polskich widzów za półgłówków, którym do dobrej zabawy wystarczy trochę przekleństw, bąków i kilka znanych nazwisk. Bo niczego innego godnego uwagi w tym filmie po prostu nie ma.